Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

COVID-19 nie odpuszcza. Sytuacja coraz poważniejsza

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Lukasz Gdak
Jest źle i pewnie nie będzie lepiej, bo do chorych na COVID-19, dojdą za chwilę ci chorzy na grypę i inne infekcje dróg oddechowych. Specjaliści wcale nie są pewni, czy służba zdrowia, jak zapewnia MZ, wytrzyma to przesilenie. I tu rodzi się pytanie, czy rząd odpowiednio przygotował się na jesienną falę zachorowań, której wszyscy się przecież spodziewali.

Te dane mogą niepokoić. W niedzielę Ministerstwo Mdrowia poinformowało o 1350 nowych przypadków koronawirusa. Osiem osób zmarło. W piątek i sobotę było jeszcze gorzej – każdego dnia prawie 1600 kolejnych chorych na COVID-19. Rośnie też liczba pacjentów wymagających hospitalizacji i użycia respiratora. W czwartek 24 września zajętych było 91 respiratorów, w niedzielę 27 września już 124, na oddziałach zakaźnych leży 2223 pacjentów, u których stwierdzono COVID-19. - Sytuacja jest niepokojąca, ale byliśmy przekonani, że tak będzie – mówił w Polsat News, główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas. Dodał, że „taka sytuacja będzie miała miejsce przed kilka najbliższych tygodni”.

- Później można się spodziewać, że nastąpi zmniejszenie przypadków. Natomiast ja cały czas jestem spokojny, bo muszę być spokojny. Mam wiedzę, że wystarczy łóżek szpitalnych, że liczba zajętych respiratorów jest stosunkowo mała, oscyluje w tej chwili około setki - przekonywał. Zapewniał, że służba zdrowia jest wydolna i że to nie powrót do szkół spowodował drastyczny wzrost zakażeń, a „powrót do normalności”.

ZOBACZ: Tak wyglądała Warszawa 900 lat temu. Dzisiaj ciężko w to uwierzyć

Nie wszyscy są jednak takimi optymistami. Ale też wspomniany przez Jarosława Pinkasa „powrót do normalności”, to między innymi otwarcie dla uczniów placówek edukacyjnych, organizacja imprez masowych, czy wesel. - Ludzie poszli do pracy. Dzieci wróciły do szkół. Wszystko to spowodowało, że ta liczba przypadków dramatycznie wzrasta – stwierdził w „Faktach po Faktach” prof. Krzysztofa Simona, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego. Dodał, że epidemia się rozwija, a wcześniejsze dane dotyczące zakażonych były zaniżane, ale też dostęp do testów był trudniejszy niż dzisiaj, chociaż testów wciąż jest za mało.

Trudno się z oceną prof. Simona nie zgodzić. 3 września przygotowywałam materiał o początku roku szkolnego, rozmawiałam z nauczycielami z całej Polski, cieszyli się, że spotkają się ze swoimi uczniami, ale nie kryli strachu. Mówili, że nie są w stanie zagwarantować sobie i dzieciakom bezpieczeństwa, że powrót do sal lekcyjnych, to operacja na żywym organizmie. Trzy dni później dostałam esemsa od jednej z bohaterek tekstu, jej szkołę zamknięto z powodu wykrycia przypadku COVID-19, dwa dni później kolejnego – wynik jej testu okazał się dodatni. „Stało się to, czego się wszyscy po cichu spodziewaliśmy” – napisała. Dzieci po szkole wracają do domów, spotkają się z rodzicami, dziadkami, można się więc było spodziewać, że liczba zachorowań będzie rosła, tym bardziej, że młodzi ludzie najczęściej przechodzą COVID-19 bezobjawowo.

ZOBACZ: Największy samolot pasażerski świata wylądował w Warszawie. W środku luksusy, które nam się nie śniły

Nasz powrót do biur i korporacji też zrobił swoje. W wielu przypadkach nie był on tak naprawdę konieczny, bo praca online świetnie się sprawdzała. Tyle tylko, że niektórzy z pracodawców wychodzą z założenia, iż podwładni lepiej pracują siedząc za biurkami w firmie, a już na pewno łatwiej ich wtedy kontrolować.

Kolejny czynnik, który wpływa na wzrost liczby zachorowań, to nie przestrzeganie obostrzeń, lekceważenie zaleceń sanitarnych.
- Taki był przekaz przedwyborczy - udało się pokonać wirusa. W związku z tym wiele osób uznało, że już jest po wszystkim, po pandemii. Taka jest brutalna rzeczywistość: jeśli wysyła się do ludzi informacje, że mamy bardzo dobrą sytuację i nie ma się czego bać, że odwieszamy imprezy, zawody sportowe, wesela, wybory, to znaczy, że można się zachowywać bardziej na luzie. (…) Ludzie mają prawo myśleć, że jest bezpiecznie – mówił mi jakiś czas temu dr med. Paweł Grzesiowski wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.

Specjaliści nie mają wątpliwości – będzie coraz gorzej, bo do chorych na COVID-19 dojdą ci chorzy na grypę. W Polsce łóżek szpitalnych przeznaczonych dla pacjentów zakażonych koronawirusem jest około 6,3 tys., ale jak zapewnia ministerstwo ta liczba może się zwiększyć do 11 tys., mamy ponad 2 tys. respiratorów, ale sprzęt to nie wszystko. - Może sprzęt jest, choć jak wiemy, nie zawsze był kupowany adekwatnie, a niektóry się do niczego nie nadaje, ale ktoś to musi obsługiwać. Gdzie są pielęgniarki i lekarze, którzy mają to wszystko podłączać? – tak prof. Simon na antenie TVN24 skomentował wypowiedzi przedstawicieli rządu, którzy zapewniają, że mamy w Polsce wystarczającą liczbę respiratorów.

Jak stwierdził, „może wytrzymamy do pięciu tysięcy (przypadków - red.), ale gdzieś jest granica służby zdrowia”. Według profesora jej wydajność jest w praktyce mniejsza niż sugerują suche liczby. - W ministerstwie siedzi ktoś i wykreśla: ma 650 zakaźników, to wszyscy pracują. Nie prawda, bo przynajmniej 250 z nich nie może pracować z powodu zdrowia, wieku, ciąży, zwolnienia, pięciu innych rzeczy. Dalej ma trzy tysiące łóżek zakaźnych. Na kraj bez epidemii prawdopodobnie to starczy, ale jeśli policzy, że przynajmniej dwie trzecie z tych trzech tysięcy mieści się w starych budynkach, czteroosobowych salach, bez filtrów, bez śluzy, to nie można umieścić trzech tysięcy ludzi na tych oddziałach – podkreślił. Sprawa jest prosta: część osób przychodzi do szpitali bez rozpoznania zakażenia, ale z objawami. Lekarz nie wie, jakie pacjent ma zapalenie płuc. Kładzie go samotnie na czteroosobowej sali, czyli z czterech łóżek zostaje jedno. Poza tym, na oddziałach zakaźnych, jak można się spodziewać, leżą pacjenci także z innymi chorobami zakaźnymi. Nie można ich położyć obok pacjenta z COVID-19.

I tu pojawia się pytanie o to, jak rząd radzi sobie z pandemią. Opozycja podnosi, że przez ostatnie miesiące ten zajmował się głównie sobą. Na początku wszyscy obserwowaliśmy zawirowania wokół wyborów prezydenckich, a w ostatnich dniach, kiedy liczba zakażonych drastycznie rosła – Zjednoczona Prawica próbowała uporać się z wewnętrznymi problemami. Wiele kontrowersji budzi też projekt tak zwanej ustawy o bezkarności, jak mówił mi ostatnio poseł Paweł Poncyljusz, ustawy nie mającej precedensu w demokratycznych krajach.

- Ta ustawa zakłada bezkarność urzędników, którzy złamali prawo w czasie walki z pandemią. Oczywiście chodzi tu o bezprawne działania rządu przy wyborach kopertowych z 10 maja 2020 roku – tłumaczył. Ale może chodzić także o słynne respiratory zakupione przez byłego już ministra zdrowia – Łukasza Szumowskiego.

Rząd, czy tego chce czy nie, będzie się musiał na nowo zmierzyć z pandemią koronawirusa, bo wygląda na to, że COVID-19 okazał się przeciwnikiem groźniejszym niż polityczni wrogowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: COVID-19 nie odpuszcza. Sytuacja coraz poważniejsza - Portal i.pl