Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud, że nikt nie zginął

Marian Dziadul [email protected]
Z rozbitego autokaru większość dzieci wydostała się o własnych siłach.
Z rozbitego autokaru większość dzieci wydostała się o własnych siłach. Marian Dziadul
Pełen dzieci wycieczkowy autobus wypadł w sobotę ok. godz. 14.20 z szosy krajowej nr 11 niedaleko Bobolic.

Przerył kilkaset metrów pobocza, ominął dwa ogromne drzewa i dachował.

Kwadrans po wypadku byliśmy na miejscu. Krajową "jedenastkę" z dwóch stron odgrodziły liczne wozy straży pożarnej i policji. Na szosie utworzyły się korki. W rowie, niedaleko rozbitego i leżącego na boku autokaru, stały lub siedziały na trawie wystraszone blade dzieci.

- Po wstępnych badaniach mogę powiedzieć tyle, że jedna z dziewczynek może mieć złamaną rękę - powiedział nam przybyły do wypadku lekarz pogotowia Tomasz Karpowicz. - Pozostałe ranne dzieci muszą być dokładnie przebadane w szpitalu.

39 dzieci oraz czworo wychowawców z miejscowości Raczków koło Łodzi autokar wiózł na szkolną wycieczkę do nadmorskiego Rewala. - Gdy autobus poleciał na bok, to wszyscy piszczeli i spadali na jedną stronę - o dramatycznych chwilach opowiadał nam 12-letni Bartek Pietrzykowski. - Jedna z koleżanek przeleciała zaraz koło mnie i spadła na dach.

Kierowca autokaru Bogdan Sołtys był w szoku. Mówił z trudem, cały się trząsł. Zapewniał, że nie zasnął za kierownicą. - Autobus wpadł w poślizg na mokrej szosie, zaczęło ściągać nas na pobocze - relacjonował nam łamiącym się głosem. - Już nie dałem rady wrócić na drogę. Zobaczyłem jeszcze tylko te drzewa w rowie. Z całej siły trzymałem w rękach kierownicę, żeby tylko je ominąć.
Kierowca był trzeźwy. Policja jednak ocenia, że rozwinął zbyt dużą prędkość i nie dostosował jej do złych warunków na drodze. Dostał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa na uczestników ruchu drogowego.

Po szczegółowych badaniach w szpitalu i opatrzeniu ran pięcioro dzieci jeszcze w sobotę opuściło szpital. Pozostali w nim dziewczynka ze złamaną ręką oraz chłopiec z obrażeniami głowy. - Właśnie tych dwoje dzieci wypisujemy. Rodzice je odbierają - powiedział w niedzielę dr Andrzej Jasiński z oddziału chirurgii. - Dziewczynka ma rączkę w gipsie, a chłopiec zabandażowaną główkę. Ale ich stan ogólny jest już dobry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!