Cyrk na sesji w ratuszu

nasz komentarz

nasz komentarz

Nie rozumiem, dlaczego radni koszalińskiej koalicji nie ustalili, by jeszcze tego samego dnia zwołać sesję nadzwyczajną. Można to było zrobić, zająć się uchwałami dotyczącymi zmian na stanowisku przewodniczącego oraz uchwalić plan pracy rady na ten rok. Wtedy radni z czystym sumieniem mogliby pobrać całą dietę za styczeń, także za czwartkowe posiedzenie. Skoro stało się inaczej, powinni zrzec się pieniędzy, które niesłusznie dostaną, albo przekazać je na zbożny cel. Byliby w porządku wobec podatników. I tu tak naprawdę nie chodzi o pieniądze, bo te nie są wielkie. Chodzi o zwykłą ludzką przyzwoitość.
Marzena Sutryk

Sesji nie było, ale diety i tak dostaną wszyscy. To dopiero skandal!

Zamieszanie wzięło się stąd, że przewodniczący rady Jan Kuriata spóźnił się ze złożeniem u wojewody oświadczenia dotyczącego żony. To, że skutkuje to utratą jego mandatu i unieważnieniem zwołanej na wczoraj przez niego sesji, opisaliśmy wszerz i wzdłuż. Rządzący postanowili, że w tej sytuacji na wczorajsze obrady radni koalicji nie przyjdą.

Efekt tego był taki, że nie było kworum (musi być minimum 13 radnych na 25, żeby obrady były ważne) i problem - czyli sesja - zniknął. Dlaczego jednak feralnej sesji po prostu nie odwołano i nie zwołano - również na wczoraj - od razu kolejnej, w trybie nadzwyczajnym, na co pozwalają przepisy? Bo koalicja uznała, że nie miałaby wtedy czasu na przygotowanie uchwał na kolejną sesję. Tę zaś zwołano wczoraj na 1 lutego. Będzie ona poświęcona tylko zmianie na stanowisku przewodniczącego Rady - J. Kuriatę ma zastąpić Tomasz Czuczak (obaj PO).
Wczorajsza sesja była więc zapewne najkrótszą w historii miasta. Poprowadził ją wiceprzewodniczący Eugeniusz Żuber, bo J. Kuriata jest na zwolnieniu lekarskim. E. Żuber szybko ją jednak zakończył, gdy okazało się, że nie ma kworum. Radni opozycji wychodzili wściekli z sali: - Nie bądźmy dziećmi! Można było jeszcze dziś zwołać ważną sesję - mówi Mieczysław Załuski, szef opozycyjnego klubu lewicy.

A co z dietami? Czy radni dostaną pieniądze za sesję, której nie było? A nieobecni? Czy im też się należą diety? Okazuje się, że tak! Jak nam powiedziano w ratuszu, nie ma podstaw, by potrącić diety nieobecnym, bo wciąż nie ma przegłosowanego planu pracy rady na ten rok. Radni mieli to zrobić wczoraj. I tu słowa krytyki należą się J. Kuriacie - taki plan pracy powinien być gotowy i głosowany jeszcze w grudniu. Dieta szeregowego radnego koszalińskiego to ok. 1000 złotych.

W Mielnie było inaczej. Radni na sesję przybyli wczoraj w komplecie. Przyszedł i wójt Zbigniew Choiński. Choć to on, jak również przewodniczący rady Piotr Garnicki i jeszcze kilku radnych, spóźnili się ze złożeniem oświadczeń majątkowych. - Wyjaśnienia w tej sprawie zostały złożone do wojewody, który nadal je rozpatruje. Na dziś więc przewodniczący i wójt zgodnie z prawem pełnią swoje obowiązki i podjęte uchwały będą ważne - objaśnił na początku sesji wątpiącym w jej sens radnym Andrzej Daszuta, prawnik Urzędu Gminy Mielno. Po wysłuchaniu jego opinii, radni zaczęli pracę zgodnie z harmonogramem obrad. Wszystkie zaplanowane uchwały podjęli jednomyślnie. Ustalili tegoroczny budżet, a także m.in. terminy wyborów na sołtysów oraz dotacji dla Mieleńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Mielnie.