Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek-rakieta fruwał nad Trzesieckiem [zdjęcia, wideo]

(r)
Flyboarding na szczecineckim Trzesiecku, było na co popatrzyć.
Flyboarding na szczecineckim Trzesiecku, było na co popatrzyć. Rajmund Wełnic
Pierwszy na szczecineckim jeziorze Trzesiecko pokaz flyboardingu oklaskiwały tłumy kibiców. Było co podziwiać, bo widok człowieka unoszącego się na słupie wody robi niesamowite wrażenie.
Pokaz flyboardingu w Szczecinku

Pokaz flyboardingu w Szczecinku

Flyboard to absolutna nowinka w sportach wodnych, dość powiedzieć, że pierwszy pokaz w naszej części Europy "latającego na wodzie człowieka" miał miejsce w Polsce zaledwie przed rokiem. Do dziś polskie urządzenia do fruwania można policzyć na palcach obu rąk.

Jedno z nich zawitało do Szczecinka dzięki współpracy Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej z wodniakami w całej Polsce. Paweł, właściciel flyboardu dał pokaz możliwości maszyny i swoich umiejętności. Jak to działa? Trochę, jak rakieta, przy czym siłę odrzutu zapewniają nie wylatujące z dyszy gazy, ale słup wody. Ta zaś tłoczona jest pod dużym ciśnieniem elastyczną, kilkunastometrową rurą połączoną ze skuterem wodnym.

A konkretnie jego silnikiem napędzającym pędnik wodny (skutery nie mają klasycznych śrub napędowych, poruszają się dzięki strumieniowi wody wyrzucanemu przez pędnik). Rura flyboardu jest podpięta do pędnika. Kierujący skuterem - oczywiście o odpowiednio dużej mocy - dodaje gazu, zwiększa się strumień wody i człowiek z założonymi na nogi duszami może się unosić w powietrzu. Proste? Proste, ale trzeba było to wymyślić i skonstruować.

Utrzymanie równowagi stojąc na słupie wody wymaga pewnej wprawy, ale ponoć dość szybko można opanować podstawowe umiejętności zabawy na flyboardzie. Pan Paweł pokazywał, że można zawisnąć niemal nieruchomo na kilku (ponoć nawet ośmiu) metrach, wyskakiwać spod wody niczym delfin, wykonywać salta i inne efektowne ewolucje. Brawa, jakie zebrał od licznie zgromadzonej publiczności były jak najbardziej zasłużone.

Choć o mały włos pokaz w ogóle by się nie odbył. Pierwszy uniemożliwił bowiem policjant z patrolu wodnego. Okazało się bowiem, że właściciele flyboardu nie zabrali ze sobą m.in. patentu sternika motorowodnego pilota skutera. Udało im się go ściągnąć dopiero na drugi dzień.

- Mamy w planach zwiększyć atrakcyjność szczecineckiego jeziora i niewykluczone, że jeszcze w tym sezonie przy naszym wyciągu do nart wodnych będzie można spróbować sił we flyboardingu - mówi Piotr Misztak, szef SzLOT-u. Chętnych nie powinno zabraknąć, choć przyjemność fruwania i nurkowania nie należy do tanich. 10-minutowe akrobacje kosztują około 150 złotych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!