Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to syn złamał kręgosłup matce wersalką, czy podstępna choroba? Proces przed Sądem Okręgowym w Słupsku

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżony Sławomir T., obrońca - aplikant adwokacki Rita Onka, oskarżyciel - asesor prokuratury Joanna Szweda, pełnomocnik pokrzywdzonej - radca prawny Aleksandra Danik, świadkowie i publiczność z SP 6 w Słupsku. Procesowi przewodniczy sędzia Daniel Żegunia
Oskarżony Sławomir T., obrońca - aplikant adwokacki Rita Onka, oskarżyciel - asesor prokuratury Joanna Szweda, pełnomocnik pokrzywdzonej - radca prawny Aleksandra Danik, świadkowie i publiczność z SP 6 w Słupsku. Procesowi przewodniczy sędzia Daniel Żegunia Bogumiła Rzeczkowska
Po pytaniach i wnioskach obrony w sprawie 34-letniego Sławomira T. pojawia się coraz więcej wątpliwości. Dlaczego jego matka leży sparaliżowana pod respiratorem? Czy tu skutek przyciśnięcia wersalką? Czy choroba, która łamie kręgosłup i uszkadza rdzeń przy większym urazie? O ciężkim stanie Elżbiety T., depresji, sercu matki, synu "gniazdowniku" mówiono wiele na wtorkowej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Słupsku.

O tym, że proces sądowy może być lekcją życia, przekonali się we wtorek nie tylko uczniowie, którzy odwiedzili Sąd Okręgowy w Słupsku. W tragicznej historii sparaliżowanej matki i oskarżeniu jej syna za sprawą obrony nastąpił niespodziewany zwrot. Po przesłuchaniu lekarza 34-letni Sławomir T. wyszedł z aresztu.

Elżbieta T., matka oskarżonego ma 63 lata. Jest całkowicie sparaliżowana. Oddycha za nią respirator. Kobieta przebywa w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym słupskiego szpitala w Ustce. Nie ma już dla niej ratunku. Po złamaniu kręgosłupa uszkodzony rdzeń to stan nieodwracalny.

Ciężkie zarzuty

Prokuratura Rejonowa w Słupsku oskarża o to syna Elżbiety T. - Sławomira T. Według śledztwa mieszkający z matką mężczyzna fizycznie i psychicznie znęcał się nad nią od sierpnia 2021 roku do lipca 2023 roku. Po pijanemu wszczynał awantury, znieważał kobietę, wyzywał wulgarnymi słowami, krytykował ją, nieustannie niepokoił, groził jej, izolował, wyrzucał z domu i nie pozwalał wejść, groził jej pozbawieniem życia. Używał także przemocy fizycznej, między innymi uderzał matkę po rękach i twarzy oraz dusił.

Najgorsze miało nastąpić w lipcu ubiegłego roku. Zdaniem prokuratury podczas kolejnej awantury pokrzywdzona odniosła ciężkie obrażenia ciała. Sławomir T. przycisnął pokrzywdzoną do ściany wersalką i złamał jej kręgosłup w odcinku szyjnym. To ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu.

Ofiara w bardzo ciężkim stanie trafiła do szpitala. Jednak nie od razu, bo z wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków wynika, że pogotowie nie chciało przyjechać, bo syn dzwonił pijany, bo matka – choć obolała i leżąca na podłodze - krzyczała, że nie chce pomocy, bo karetka przyjechała, ale nikogo nie zastała. Po trzech dniach z pomocą kolegi udało się wezwać pogotowie z komisariatu.

Na rozprawie przed Sądem Okręgowym w Słupsku oskarżony mówi niewiele. W śledztwie częściowo się przyznał.
- Przyznaję się jedynie do tego, że podniosłem wersalkę z mamą i ona uderzyła głową w ścianę. Nie przyznaję się do reszty zarzutów. Przez ostatni rok w naszym mieszkaniu nic się nie działo. Nie wszczynałem awantur w miejscu zamieszkania, nie wyzywałem matki i nie biłem jej – wyjaśniał.

Powiedział, że tamtego dnia przed pójściem do pracy chciał wyjąć narzędzia z wersalki, ale mama nie chciała ustąpić. A po powrocie do domu zastał ją już obolałą.

Elżbieta T. dzisiaj niczego nie zezna. Jedyne słowa, jakie zdążyła powiedzieć, przekazała policjantce, która przyjechała na interwencję. Mówiła, że po zdarzeniu z wersalką sama poszła do łazienki i wracając, poślizgnęła się, upadła i uderzyła w głowę.

Tylko jedno piwo

Podczas wtorkowej rozprawy zeznawały kuratorki – zawodowa i społeczna, które miały nadzór nad sposobem leczenia odwykowego Sławomira T. Obie stwierdziły, że kontakt z mężczyzną był utrudniony. Owszem, przyznawał, że ma problem z alkoholem, deklarował chęć leczenia, ale później nie oddzwaniał, nie był obecny w domu, a jeśli był, to nietrzeźwy. Rodzina już wcześniej miała założoną Niebieską kartę, bo były interwencje policji, gdy dochodziło do przemocy. W przeszłości Sławomir T. miał też problemy z prawem za posiadanie narkotyków.

- Mama twierdziła, że syn nie pije, bo nie ma za co. Tylko jedno piwo poprzedniego dnia. Szuka pracy – przytaczała słowa matki oskarżonego Judyta J., zawodowa kurator. - Matka była trzeźwa. Nie skarżyła się. Nie padło złe słowo na syna. Schorowana. Nie do końca szczera na temat spożywania alkoholu przez syna. Mogła się go bać.
- Czy to syndrom „serca matki”? – zapytał wprost sędzia Daniel Żegunia, czy chodzi o „gniazdownika” – dorosłego mężczyznę na utrzymaniu matki.
- Z doświadczenia wiem, że są mamy broniące i chroniące. Mogło tak być w tym przypadku – odpowiedziała świadek.
Jej zdaniem Elżbieta T. nie miała żadnych obrażeń, mówiła logicznie. Sprawiała wrażenie osoby schorowanej fizycznie, a nie psychicznie.

- Pani Elżbieta mówiła, że syn nie pije, ale zdarza mu się pić piwo, że szuka pracy, że pomaga koledze w remoncie. Mówiła „wypił tylko piwo”. To jest obrona – zeznawała Jowita B., kuratorka społeczna. - Bardzo broniła pana Sławomira. Mówiła, że nie ma już awantur, a wcześniej były o błahostkę i syn był agresywny. Matka mówiła, że jest ciężko, bo utrzymuje syna. Rozmawiałam z matką, która kocha, broni syna i wszystko usprawiedliwia – podsumowała kuratorka.

Depresja i sztywne kości

Istotnie informacje do sprawy wnieśli lekarze – psychiatra Krzysztof Gawroński i neurochirurg Rafała Muchowski, którzy zostali przesłuchani na wniosek obrony. Dlatego, że z zeznań brata oskarżonego wynikało, że matka leczyła się psychiatrycznie. Natomiast po operacji Elżbiety T. neurochirurg poinformował go o chorobie matki, która nie ma związku ze zdarzeniem.

Obaj lekarze zostali za ich zgodą zwolnieni przez sąd z tajemnicy zawodowej. Psychiatra zeznał, że Elżbieta T. była leczona z powodu zaburzeń depresyjnych, a kilka lat temu przebywała w szpitalu.
- Były okresy dobrego funkcjonowania pacjentki i okresy depresji. Apatia, wycofanie się, niewychodzenie z domu, nadużywanie alkoholu w tym czasie. Nie stwierdziłem omamów. Do poradni była przyprowadzana przez męża, raz przez syna, nie wiem, którego. Chory w tym stanie nie wierzy, że coś mu pomoże. Przymuszenie przez inne osoby sprawia, że pacjent się zgłasza – mówił doktor, przyznając, że nie przypomina sobie, by pacjentka miała jakieś obrażenia.

Przełomem w procesie były zeznania neurochirurga Rafała Muchowskiego.
- Pamiętam Elżbietę T., chorującą na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa - rozpoczął zeznania- neurochirurg. - Została przywieziona ze złamaniem. Była operowana.

Rafał Muchowski podkreślił, że choroba ZZSK utrudnia leczenie i obniża wytrzymałość mechaniczną kręgosłupa.
- Jej kręgosłup był strukturą sztywną o bardzo małej wytrzymałości – mówił doktor. - W tej chorobie kręgosłup staje się jedną kością. Po urazie rdzeń był zgnieciony, ale porażenie nie musiało nastąpić od razu. Uszkodzenie takie jest nieuleczalne.

Według lekarza takiego urazu nie spowodują zwykłe codzienne czynności, ale siła zewnętrzna - tak. Chorzy na ZZSK muszą po prostu na siebie uważać. Neurochirurg opisał też, że pacjentka trafiła do szpitala po kilku dniach leżenia na podłodze, ale pierwotnie kontakt z nią był zachowany. Zaraz po urazie mogła wykonywać sama przez jakiś czas czynności. Jednak doszło do pogorszenia, straciła oddech, objął ją paraliż. Lekarz odniósł się też do pytań obrony o transportowanie pacjentki w pozycji siedzącej przez ratowników.

- Drużyna ratowników powinna unieruchomić kręgosłup pacjentki. Jeśli jest niedowład czterokończynowy, transport powinien się odbywać w pozycji leżącej. Z kołnierzem na desce ratowniczej. Nieprawidłowe zabezpieczenie pacjenta może doprowadzić do pogłębienia urazu. Jednak tu powinien wypowiedzieć się biegły z zakresu ratownictwa medycznego – stwierdził świadek.

Areszt uchylony

Aplikant adwokacki Rita Onka, w zastępstwie obrońcy Bartosza Fieducika, swoimi pytaniami kierowanymi do lekarzy przekonała sąd, by jeszcze raz przesłuchać biegłą z zakresu medycyny sądowej, która wydając opinię nie wiedziała o chorobie Elżbiety T., a także pracowników pogotowia ratunkowego. Sąd zgodził się też z wnioskiem obrony, że Sławomir T. może przebywać na wolności. Areszt tymczasowy został uchylony. Oskarżony musi meldować się pięć razy w tygodniu na komisariacie, ma zakaz kontaktowania się z matką oraz zakaz opuszczania kraju.

Sąd ukarał też świadka Adriana R., który nie przyszedł na rozprawę, karą porządkową w wysokości 1 tysiąca złotych. W rozprawie w charakterze publiczności uczestniczyli uczniowie klasy VII b ze Szkoły Podstawowej nr 6 w Słupsku. Z pewnością była to dla nich pouczająca lekcja wychowawcza i dobry wykład prawa.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy to syn złamał kręgosłup matce wersalką, czy podstępna choroba? Proces przed Sądem Okręgowym w Słupsku - Głos Pomorza