Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnik spłacił raty za telewizor w sklepie RTV AGD w Emce, a i tak jest dłużnikiem. Rzecznik konsumentów: - To ewidentnie wina sklepu

Inga Domurat [email protected]
Nasz Czytelnik zdążył zapomnieć o spłaconym kredycie na telewizor, gdy otrzymał wezwanie do zapłaty od firmy windykacyjnej.
Nasz Czytelnik zdążył zapomnieć o spłaconym kredycie na telewizor, gdy otrzymał wezwanie do zapłaty od firmy windykacyjnej. Fot. Piotr Czapliński
Czy można spłacić kredyt i wciąż być dłużnikiem banku, albo co gorsza firmy windykacyjnej? Można. Przekonał się o tym nasz Czytelnik, który na sprzedaż ratalną skusił się w sklepie RTV AGD warszawskiej sieci Euro-Net, w Galerii "Emka".

Do transakcji doszło 15 września 2007 roku. Nasz Czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji) zgodził się na kupno w oferowanej przez Euro-Net sprzedaży ratalnej telewizora i kilku drobiazgów na łączną kwotę prawie 2.200 złotych. Oprócz tego skorzystał z proponowanego przez sprzedawcę ubezpieczenia przedłużonych gwarancji, które zwalnia klienta od ponoszenia jakichkolwiek kosztów naprawy sprzętu w trzecim roku jego używania. Jego koszt to 210 złotych. Tym samym nasz Czytelnik za pośrednictwem sklepu zaciągnął kredyt w Cetelem Banku na kwotę nieco ponad 2.400 złotych. Z tym, że za to dodatkowe ubezpieczenie zapłacił gotówką na miejscu w sklepie. Sklep te pieniądze powinien przekazać do banku na poczet spłaty kredytu.

- Na dowód wpłaty mam paragon niefiskalny, który wystawił sprzedawca - wyjaśnia nasz Czytelnik. - Problem w tym, że te 210 złotych nie trafiło do banku. Nie wiem, co zrobił z nimi sklep, ale do banku ich nie przekazał i przez to ze mnie robi się dłużnika. A ja byłem przekonany, że kredyt już dawno w całości spłaciłem.

Spłacił kredyt i... został dłużnikiem

Nasz Czytelnik sumiennie płacił comiesięczne raty, a przez pół roku, by uniknąć naliczenia odsetek, spłacił wszystko. Oczywiście odliczył sobie te 210 złotych, które wpłacił w sklepie. Kiedy już o kredycie zapomniał, otrzymał pismo z banku, informujące o długu.

- Nie mogłem w to uwierzyć. Wysłałem do banku wszystkie potwierdzenia wpłat, łącznie z tym paragonem ze sklepu. Ostatecznie bank mi odpowiedział, że właśnie tych 210 złotych nie otrzymał i żąda ode mnie wpłaty, oczywiście, już kwoty powiększonej o odsetki, z których, skoro nie spłaciłem kredytu w pół roku, nie zostałem zwolniony - relacjonuje nasz Czytelnik. - Negocjacje nic nie dały. Poszedłem więc do Euro-Netu w "Emce", a tam nikt ze mną nie chciał rozmawiać. Żeby tego było mało, bank sprzedał mój dług firmie windykacyjnej i ta chce już ode mnie 1.220 złotych. Nie miałem wyjścia, musiałem skorzystać z pomocy rzecznika konsumentów.
To kolejny przypadek

Sprawdziliśmy, co udało się już ustalić w tej sprawie Arkadiuszowi Janzowi, powiatowemu rzecznikowi konsumentów w Koszalinie.

- To ewidentna wina sklepu. To on nie przekazał pieniędzy do banku. Co z nimi zrobił? Nie wiem - informuje Arkadiusz Janz. - Ja mogę powiedzieć, że to nie pierwsza taka sprawa dotycząca tego sklepu. Prowadzę już jedną i właśnie wysyłam pismo do warszawskiej centrali sieci Euro-Net z żądaniem wyjaśnienia sprawy i wypłaty odszkodowania dla mojej klientki. Wcześniej liczyłem na to, że to bank zwolni ją z roszczeń, obciążając nimi swojego pośrednika, czyli sklep. Ale bank, choć z taką sytuacją spotkał się po raz pierwszy, odmówił odstąpienia od roszczeń. Miał prawo, bo rzeczywiście wina nie leży po stronie banku, tylko sklepu. Dlatego i w sprawie dotyczącej klienta z Kościernicy, pismo z żądaniem odszkodowania będę wysyłał do siedziby warszawskiej sieci Euro-Net. Jeśli firma odmówi odszkodowania, to wystąpię z pozwem do sądu. Chciałbym wierzyć, że w obu przypadkach mamy do czynienia z błędem, a nie celowym działaniem. No i pozostaje pytanie, gdzie się podziały pieniądze wpłacone do kasy sklepu?

Musi udowodnić wpłatę

- Według informacji, które posiadamy, nasz klient nie spłacił nigdy kwoty przedłużonej gwarancji gotówką w kasie. Klient nie był w stanie przedstawić żadnego dowodu takowej wpłaty - tłumaczy w e-mailu Tomasz Siedlecki, dyrektor do spraw marketingu w warszawskiej siedzibie Euro-Net. - Nieprawdą jest, że nikt w koszalińskim sklepie nie chciał rozmawiać z klientem. Jednak, choć jest to mało prawdopodobne, dopuszczamy możliwość popełnienia błędu. Być może jakimś cudem zapłata nie została zaksięgowana. Jeżeli więc klient przedstawi nam jakikolwiek dokument potwierdzający wpłatę 210 zł gotówką do kasy, natychmiast uznamy roszczenie i przejmiemy dług w banku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty