Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawcy szpiku. Czapki z głów

(r)
Sebastian Żak przyjechał aż spod Wrocławia, aby podziękować Małgorzacie i Jerzemu Stefańskim, rodzicom Piotra, który oddał mu swój szpik.
Sebastian Żak przyjechał aż spod Wrocławia, aby podziękować Małgorzacie i Jerzemu Stefańskim, rodzicom Piotra, który oddał mu swój szpik. Rajmund Wełnic
W Szczecinku po raz kolejny spotkali się dawcy szpiku kostnego z całej Polski. Nic dziwnego, bo stąd proporcjonalnie pochodzi chyba najwięcej dawców w kraju.

Dwa dni przed zjazdem szpik choremu na białaczkę oddała Monika, 50 osoba ze Szczecinka i okolic. To najpewniej krajowy rekord zważywszy, że w całym powiecie mieszka niespełna 80 tysięcy osób. Imponująco wygląda także liczba zarejestrowanych dawców, których jest stąd już 2704, czyli niemal co piąta osoba z banku danych Fundacji przeciw Leukemii. Wielka z tym zasługa Henryka Siegerta, prezesa Fundacji, a przede wszystkim ojca Pawła, którego zabrała białaczka. Po tej tragedii pan Henryk poświęcił się przekonywaniu młodych ludzi, aby zostali dawcami.

W Szczecinku zjawiło się tym razem ponad 70 zrealizowanych dawców. Zebrani na scenie kina zebrali ogromne brawa, równie wielkie, jak Monika Sankowska z firmy Medigen prowadzącej badania genowe, która otrzymała także Złoty Krzyż Zasługi przyznany przez prezydenta.
Nie było chyba na widowni i scenie osoby, która nie ocierałaby łez, gdy doszło do spotkania biorcy Sebastiana Żaka i rodziców Piotra Stefańskiego ze Szczecinka, który oddał mu swój szpik (sam dawca był zagranicą).

Biorca i dawca szpiku znali się tylko z rozmów telefonicznych, na spotkanie twarzą w twarz jeszcze przyjdzie czas. Łamiącym się głosem ocalony mężczyzna dziękował rodzicom za wychowanie wspaniałego syna, łez nie wstydzili pani Małgorzata i pan Jerzy. Nie wstydził się i nasz reporter…

Wspaniali ludzie z całej Polski mają nie tylko wielkie serca, ale i świetne geny. Można się było o tym przekonać widząc Zuzię, kilumisięczną córeczkę państwa Bartosza i Dominiki Płaszczyńskich z Łubowa koło Szczecinka. Pan Bartosz, na co dzień żołnierz zawodowy i strażak ochotnik, także oddał już swój szpik choremu. - Służenie innym mam już chyba wpisane w życiorys, to moja misja - śmieje się. - Człowiek przeszedł już różne sytuacje, widziałem i życie, i śmierć, gdy umierali mi na rękach, więc, gdy zadzwonił telefon od pana Henryka o osobie w potrzebie nie miałem wątpliwości, że oddam szpik.

Szczecinek i okolice, zapewne z powodu wymieszania ludności z różnych stron Polski, do jakiej doszło tu po wojnie, są rezerwuarem dawców, bo dość łatwo trafić wśród nich na osobę o odpowiednim zestawie antygenów. - Średnio na 250 zarejestrowanych jedna osoba zostaje dawcą, w Szczecinku ten wskaźnik wynosi aż 57 do 1 - mówi H. Siegert. - Są wśród nich osoby, które już kilka razy ratowały ludzkie życie.
Jest i ciemna strona. Bywa, że dawca rezygnuje z oddania szpiku, gdy biorca już na niego czeka.

- Dzieje się tak, gdy ludzie rejestrują się pod wpływem emocji, czasami na zasadzie owczego pędu, gdy organizuje się akcje przez internet - mówi H. Siegert i dodaje, że tylko raz zdarzyła mu się taka historia, ale jeszcze przed poinformowaniem biorcy o znalezieniu dawcy. - To dramat, dlatego tam, gdzie docieramy staramy się przygotować ludzi do tego, że kiedyś może zadzwonić to nich "ten" telefon. Swoje spotkania kończę zawsze stwierdzeniem, że jeżeli miałbyś się wycofać, to lepiej w ogóle się nie rejestruj. Nie dawaj złudniej nadziei.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!