Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debatują o debacie w Szczecinku. Chyba będzie

Rajmund Wełnic
Od lewej przedstawiciele sztabu RdS Marek Stasiuk i Jacek Pawłowicz oraz PO Daniel Rak i Jakub Hardie-Douglas.
Od lewej przedstawiciele sztabu RdS Marek Stasiuk i Jacek Pawłowicz oraz PO Daniel Rak i Jakub Hardie-Douglas. Rajmund Wełnic
Negocjacje w sprawie debaty kandydatów na burmistrza wyglądają bardziej ciekawie niż sama debata. Akcja pełna zwrotów sytuacji doprowadziła w końcu do spotkania Jerzego Hardie-Douglasa i Joanny Pawłowicz.

Rozmowy sztabów wyborczych Platformy Obywatelskiej i Razem dla Szczecinka zrywano kilka razy, wracano do stołu negocjacyjnego, by znowu od niego wstawać. I negocjacje zaczynać na nowo. Komitetu kandydatów wydawały co i rusz komunikaty, co odwołując wcześniejsze ustalania i debatę, to znowu na nią zapraszając. Efektem tych kłótni, toczonych jeszcze na oczach dziennikarzy zaproszonych na losowanie tematycznych paneli, jakie mają poruszyć kandydaci na burmistrza, było uzgodnienie dość dziwacznej formuły debaty. Oprócz zwyczajowego zadawania pytań nawzajem i odpytywaniem kandydatów przez dziennikarzy, ustaleniem czasu wypowiedzi, sporna była zwłaszcza kwestia udziału publiczności. Platforma Obywatelska nie chciała się na to początkowo zgodzić obawiając się, że widzowie będą dogadywać i obrażać. - Chcecie zrobić wiec wyborczy, takie jest nasilenie agresji i złych emocji z waszej strony - grzmiał na oponentów Jakub Hardie-Douglas, członek sztabu wyborczego swojego ojca, urzędującego burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa.

- Złych emocji? - dziwił się z kolei Jacek Pawłowicz, przedstawiciel Razem dla Szczecinka, a prywatnie mąż kandydatki. - Wystarczy wejść na waszą stronę internetową, aby przekonać się, kto jest agresywny.

Koniec końców stanęło na tym, że każdy ze sztabów zaprosi na widownię największe sali zamkowej po 15-20 swoich zwolenników, a resztę (około 40 miejsc) wypełnią mieszkańcy. PO jednak do końca miała wątpliwości, jak będą się oni zachowywać i czy nie będą padały obraźliwe treści. Dlatego nie chciała się długo zgodzić na bezpośrednie zadawanie pytań przez gości - ludzie mieli je pisać na kartce i przekazywać prowadzącym debatę przedstawicielom obu komitetów, a ci - po wyeliminowaniu obraźliwych pytań - zadać je kandydatom. Po długich kłótniach uzgodniono, że będzie można zadać pytanie przez mikrofon, ale będzie z nim chodził po sali dziennikarz, który ma reagować odebraniem głosu, gdyby ktoś się zagalopował.

Debata ma się odbyć w szczecineckim zamku w środę wieczorem, już po zamknięciu tego wydania "Głosu" (relację wideo zamieściliśmy na naszych stronach internetowych gk24.pl), więc nie można wykluczyć, że dojdzie jeszcze do jakichś niespodzianek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!