Pan Zdzisław ze Szczecinka (nazwisko do wiadomości redakcji) z żoną odwiedził w sierpniu cmentarz w Kiełpinie w gminie Borne Sulinowo, gdzie spoczywają jego teściowie. – Cmentarz wyglądał jakby przeszło tornado, wszędzie walała się skoszona trawa, siano dosłownie oklejało pomniki – mówi. – W trawie były i groby teściów, a nagrobek teściowej miał ukruszony narożnik, a od uderzenia ciężkim sprzętem rozsunęły się płyty pomnika.
Nasz Czytelnik podejrzewał, że do uszkodzenia musiał dojść podczas koszenia traw, zapewne kosiarka zawadziła o narożnik. – Nie widzę innego wytłumaczenia, a na pewno granitowa płyta nie ukruszyła się od upadku znicza, jak nam potem usiłowano wmówić – pan Zdzisław mówi, że sprawę zgłosił do Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Bornem Sulinowie, które zarządza cmentarzem w Kiełpinie.
- Zadzwoniłem do PUK-u, poprosiłem, aby ktoś przyjechał o zobaczył co się stało, pani uświadczyła, że nie ma potrzeby przyjeżdżać, abym dostarczył jej zdjęcia, bo firma jest ubezpieczona od takich zdarzeń – nasz rozmówca pojechał do Bornego ze zdjęciami cmentarza po wykaszaniu i pytaniem czy ktoś kto to robił był przeszkolony i czy ktoś odebrał taką pracę. – Gdy pani zobaczyła zdjęcia tego bałaganu to aż zaniemówiła.
Sprawa – prosta do załatwienia, taka się jednak nie okazała. Prezes PUK poprosił, aby poszkodowany zgłosił swoje roszczenie na piśmie, aby móc je przekazać firmie ubezpieczeniowej. Koszt samej rozbiórki i złożenia pomnika fachowiec wycenił na 1,2 zł plus koszty oszlifowania narożnika. – Wszystko szło sprawnie, szybko skontaktował się ze mną likwidator szkód, umówiliśmy się na wizytę na cmentarzu – pan Zdzisław mówi, że tego dnia czekał na likwidatora, a gdy ten się nie zjawiał zadzwonił. – Okazało się, że ponoć pojechał do Kiełpina, ale w Pomorskiem…
Nasz bohater umówił się więc z kolejnym likwidatorem, ale jeszcze zanim ten się zjawił na cmentarzu, ubezpieczalnia odpisała, że odszkodowanie mu się nie należy. Z kolejnych pism wynikało, że osoba kosząca nie potwierdziła, iż uderzyła w nagrobek, nie sprzęcie nie ma śladów uszkodzenia. – Z analizy dokumentacji wynika, że do uszkodzenia nie mogło dojść w wyniku uderzenia pojazdem – firma twierdzi, że uszkodzenie jest powyżej poziomu gruntu i kosiarka nie mogła go dokonać na tej wysokości. A w ogóle chodnik przy pomniku nie był koszony.
Panu Zdzisławowi opadły ręce, bo na zdjęciu wyraźnie widać, że nagrobek jest w trawie. Na kolejnej rozmowie – tym razem z prawnikiem PUK-u – gdy mówił, że sprawę można było załatwić polubownie, wystarczyło poprawić pomnik, oszlifować utłuczony narożnik, usłyszał, że firma nie po to jest ubezpieczona, aby to samemu załatwiać. – Nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć pozew w sądzie – nasz rozmówca mówi, że nie ma to specjalnej ochoty, bo to oznacza kolejne wydatki i zmarnowany czas, ale sprawy tak nie zostawi.
- Firmy ubezpieczeniowe maja swoje procedury, które pozwalają ustalić okoliczności zdarzenia, a były oświadczenia pracowników twierdzących, że w żaden sposób nie uszkodzili nagrobka – mecenas Jakub Rogólski, prawnik borneńskiego PUK-u, mówi, że koszenie odbyło się za pomocą ręcznej wykaszarki na żyłkę (choć w liście z ubezpieczalni jest mowa o pojeździe – red.), którą trudno ułamać kawałek granitu. – Panu Zdzisławowi przedstawiłem nasze argumenty, rozumiem, że może się z nimi nie zgadzać i najpewniej rozstrzygnie to sąd.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?