Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dośc folkloru i disco polo, czas wziąć się do roboty!

Jacek Kmiecik
Jacek Kmiecik
Fatalnie rozpoczęły się dla reprezentacji Polski eliminacje Euro 2024. Biało-Czerwoni pod wodzą nowego selekcjonera Fernando Santosa zaliczyli falstart, a w zasadzie to katastrofalną wtopę!

Portugalski trener, reklamowany jako doświadczony fachowiec (prowadził dotychczas dwie reprezentacje - Grecji i Portugalii z sukcesami, zdobywając nawet z rodzimą drużyną narodową mistrzostwo Europy 2016) miał niczym mityczny Midas odmienić oblicze naszej kadry.

Santos z drużyny prezentującej archaiczny futbol, koncentrujący się wyłącznie na obronie własnej bramki i sporadycznych kontratakach, jaki prezentowała choćby pod wodzą poprzedniego selekcjonera Czesława Michniewicza, miał przewietrzyć kadrę, wpuścić „świeżą krew” i stworzyć zespół grający nowoczesną, cieszącą oko i co ważniejsze skuteczną piłkę.

Wszystko się posypało

Taki przynajmniej miał przyświecać cel włodarzom Polskiego Związku Piłki Nożnej z prezesem Cezarym Kuleszą na czele. Reprezentacja, krytykowana za „turlany futbol” z „lagą” Wojciecha Szczęsnego do Roberta Lewandowskiego jakim obrzydzała polskim kibicom choćby Mundial 2022 w Katarze, przy 68-letnim Santosie miała wykonać całkowity zwrot - cierpliwie konstruować akcje, nie unikając przy tym pojedynków i odważnego wchodzenia w drybling, z wykorzystaniem wahadeł, coś co stara się grać obecnie światowa czołówka.

Służyć temu miały nowe (bądź odkurzone) twarze w kadrze jak Michał Karbownik, Paweł Dawidowicz, Kamil Piątkowski, Kacper Kozłowski, Ben Lederman, Michał Skóraś czy Karol Linetty, które zastąpiły wysłużonych lub kontuzjowanych, strasznie już wyczerpanych Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka czy Arkadiusza Milika.

Zanim jednak Santos na dobre rozpoczął przygotowania do inauguracyjnego spotkania z Czechami, posypała mu się nowa kompania. Kilku zawodników zgłosiło kontuzje i opuściło zgrupowanie, później paru zdążyło się wykurować.

Nie miało to jednak żadnego znaczenia w piątkowy wieczór w Pradze. Polacy pod wodzą Santosa zamiast do raju trafili... do piekła. I to już w trzeciej minucie, gdy przegrywali 0:2. Tak fatalnego początku Biało-Czerwoni nigdy dotychczas nie zanotowali.

Był to najniższy wymiar kary

Potem było jeszcze gorzej! Nasi reprezentanci zachowywali się niczymi chłopcy we mgle, niemiłosiernie ośmieszani przez „Czeskie Lwy”. Gwiazdy, gwiazdeczki i meteory z europejskich lig dostawały surową lekcję gry w piłkę od krajowców z peryferyjnej pierwszej czeskiej ligi.

Polskie Orły w Pradze nie istniały. I tylko dobra wola gospodarzy, którzy pod koniec spotkania nieco spuścili nogę z gazu, dała parodystom Santosa honorową bramkę, zupełnie niepotrzebnie zacięmniającą opłakany obraz naszych „nielotów”. Wynik 1:3 to kara najniższa z możliwych. Kibice Biało-Czerwonych po meczu w Pradze pod stadionem zaintonowali: „Polacy, nic się nie stało!”, ale przejść do porządku dziennego nad tą katastrofą nie wolno!

Trzeba uderzyć się w pierś, posypać głowę popiołem i podjąć radykalne działania naprawy gry reprezentacji, która jest, a w zasadzie powinna być naszym oknem wystawowym i produktem eksportowym, nakręcającym całą piłkarską machinę w naszym kraju.

Dość więc folkloru i zabawy w disco-polo (półtora roku wystarczy!), czas zakasać rękawy i wziąć się poważnie do roboty!

Kolejny mecz z Albanią w poniedziałkowy wieczór na PGE Narodowym nie wróży niczego dobrego. Nie ma się co łudzić, że Linetty, który przez 9 lat nic dobrego nie wniósł do kadry, poderwie nagle Biało-Czerwonych do walki i godnie zastąpi na środku pomocy Krychowiaka.

Z obawą przed Albanią

Nie oczekujmy też fajerwerków od występującego w drugiej Bundelidze i lansowanego na siłę w drużynie narodowej Karbownika. Trudno wymagać polotu od Sebastiana Szymańskiego, gdy już w kadrze Paulo Sousy nie radził sobie na skrzydle. A czas wypalonego na boisku (bo przecież nie w walce o premie) kapitana Roberta Lewandowskiego nieuchronnie zbliża się do końca.

- Musimy wyjść z wiarą, że jesteśmy w stanie zagrać wspaniały mecz z Albanią - zapowiedział Santos, nie przewidując większych zmian w składzie...

66. w rankingu FFA Albania to wielka niewiadoma. Zmieniła trenera z 68-letniego Włocha Edoardo Reję na 49-letniego Brazylijczyka Sylvinho. Mimo braku głośnych nazwisk potrafi być groźna i sprawić wiele cierpienia.

Mamy zbyt dużo do stacenia, żeby przegrać te kwalifikacje. Ale jeśli miałoby to pomóc w odrodzeniu polskiej piłki, można ostatecznie spisać Euro’24 na straty. Byle w końcowym rozrachunku to się opłaciło i byśmy doczekali się reprezentacji, z której bylibyśmy dumni, jak i z całej polskiej piłki, która poziomem odpowiadałaby 38-milionowemu narodowi, pretendującemu do miana liderów Europy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dośc folkloru i disco polo, czas wziąć się do roboty! - Sportowy24