Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Paweł Grzesiowski: Szczepionka na koronawirusa? W Chinach jest już pierwszy prototyp [WYWIAD]

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
fot. pixabay.com
Wirusy i ich mutacje były zawsze, one są starsze niż człowiek. Chodzi o to, że my przez swoje niefrasobliwe zachowanie ułatwiamy wirusom przenoszenie się na ludzi - mówi dr Paweł Grzesiowski, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, ekspert w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń.

Koronawirus? Polacy z chińskiego Wuhan przylecieli do Wrocła...

Panie doktorze, uporządkujemy trochę wiedzę o koronawirusach, zgoda?
Zgoda.

Wiemy, że koronawirusy to rodzaj wirusów, których cechą wspólną jest pojedyncza nić RNA wewnątrz swojej struktury. Pierwsze informacje na ich temat pojawiły się w latach 60. XX wieku. Szacuje się, że nawet kilkanaście procent wszystkich przeziębień wywołują właśnie koronawirusy. Miliony osób zakażonych tymi patogenami zdrowieje szybko, nawet bez pomocy lekarza rodzinnego. Ale są również inne koronawirusy bardzo groźne, prawda?
Tak, wśród tej całej rodziny mamy dwie zasadnicze grupy, czy odmiany. Jedna, tak zwane wirusy alfa, które wywołują zwykłe przeziębienia i druga, tak zwane wirusy beta, które są odzwierzęce, a przez to znacznie bardziej niebezpieczne. Może wywołać ciężkie zapalenie płuc, czyli niewydolność oddechową.

NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE O WIRUSIE Z WUHAN:

Dlaczego użył pan sformułowania „może”?
Bo nie zawsze to robi. Nie wszystkie przypadki - jeden do jednego - przebiegają tak samo. Można być zarażonym wirusem z tej grupy i nie mieć zapalenia płuc. Każdy z nas nieco inaczej reaguje na zakażenie, to jest też kwestia indywidualna. Na kilka tysięcy osób obecnie zarażonych około 20 procent, czyli co piąta osoba ma ciężką postać choroby. Bo też za to, czy pojawi się u nas postać septyczna, najcięższa tego zakażenia, w dużej mierze odpowiada nasz układ odpornościowy. Wirus ma receptory, takie specyficzne miejsca przyczepiania w naszym organizmie, które są głównie w płucach i sercu, co powoduje, że te narządy są najbardziej narażone na niewydolność.

Koronawirus zatacza coraz szersze kręgi. Sprawdź, dokąd już dotarł, co  o nim wiemy i jak możemy się przed nim ochronić. Gdzie jest koronawirus w Polsce?

Koronawirus z Chin. Co już wiemy o wirusie? Objawy, leczenie...

Z badań, które przeprowadzono w Chinach wynika, że zarażają się najczęściej osoby po 41 roku życia, tak?
Najnowsza publikacja, dosłownie z wczoraj, opis pierwszych 425 przypadków wskazuje, że średni wiek chorych to 59 lat, umierają osoby głównie po 60 roku życia z chorobami towarzyszącymi, a co najdziwniejsze, w ogóle nie chorują dzieci poniżej 15 lat. Ale bardziej szczegółowych informacji wciąż nam brakuje. W pierwszych tygodniach chorowali prawie sami mężczyźni, którzy zarazili się prawdopodobnie na osławionym już targu w Wuhan, A więc nie jest to grupa reprezentatywna dla całej populacji, która jest obecnie chora. Aktualne dane mówią o ok. 60 procent płci męskiej. Pojawiła się także w poniedziałek informacja, że w Pekinie mamy obserwowane jest dziewięciomiesięczne dziecko. Nie wiemy, czy są jakieś przesłanki, które sugerowałyby, że to choroba wyłącznie dorosłych, ale zwraca uwagę ich wyraźna dominacja. Trudno przewidzieć, czy jeśli wirus wydostanie się z pierwotnego ogniska epidemii w Wuhan i ich otoczenia, nie będzie atakował dzieci, ponieważ chyba nie ma żadnych immunologicznych przeciwwskazań, że tak powiem, aby ten wirus atakował dzieci.

Tak, jak pan stwierdził, w gronie ludzkich koronawirusów znajdują się też takie, które wywołują bardzo poważne zakażenia. Chodzi głównie o patogeny odpowiedzialne za dwie choroby: SARS i MERS. Ten nowy koronawirus odkryty właśnie w Chinach podobny jest do tego odkrytego w tym kraju w 2002 roku, który wywołuje SARS, ostrą niewydolność oddechową?
Tak, wykazano około 80 procent genetycznego podobieństwa między tymi wirusami, bo też są z tej samej grupy. Prawdopodobnie ten nowy jest młodszy. Prawdopodobnie funkcjonuje w środowisku krócej. Stąd jego podobieństwo do wirusa wywołującego SARS. Ale ponieważ jest nowym mutantem, stąd też tak masywna epidemia w Chinach, bo nie mamy na niego żadnej odporności.

Z tego wynika, że wirus wywołujący SARS zmutował. Jak do takiej mutacji właściwie dochodzi?
Wirus w niczym nie przypomina człowieka, nie jest złożonym organizmem, nie posiada narządów. Zmiana w tym, jak wygląda czy funkcjonuje człowiek następuje w ciągu tysięcy lat. Wirus mutuje przypadkowo i trwa to, jak widać, znacznie, znacznie krócej. Ma geny, które cały czas są w ruchu - wirus to taka mała cząsteczka materiału genetycznego. W związku z tym, przy każdym rozmnożeniu może dojść do przypadkowej zmiany kolejności genów, to z kolei powoduje powstanie mutacji, która może doprowadzić do powstania zupełnie nowego typu wirusa. Obrazowo można powiedzieć, że wirus to taki odprysk materiału genetycznego, który jest cały czas w ruchu, w pewnej zmienności. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób przewidzieć, jak dużo powstanie nowych mutacji, które z nich będą niebezpieczne - to ciągły proces w biologii. Najważniejszy jest fakt, że ten wirus jest wirusem odzwierzęcym. We wtorek mieliśmy kolejną publikację, która to potwierdza: do mutacji doszło w nietoperzach - tam narodził się nowy mutant. A, niestety, w ostatnich latach w Chinach nastała moda na jedzenie nietoperzy. W Internecie można obejrzeć dziesiątki filmów, na których ludzie pokazywali, jak się je łowi, oprawia, zjada. Istnieje ryzyko, że tą właśnie drogą wirus zaatakował człowieka.

Bo te koronawirusy, bardzo niebezpieczne dla człowieka, u zwierząt nie wywołują żadnych chorób?
Tak, na tym właśnie cała rzecz polega, że zwierzę stanowi dla tych wirusów doskonały inkubator. Taki wirus żyje sobie w zwierzaku i mu nie szkodzi. Natomiast, niestety, jeśli przeskoczy na inny gatunek, nie tylko na człowieka, może zaatakować świnię, psa, czy kota, to u nich wywołuje ciężkie objawy chorobowe.

Podobno koronawirus wywołujący MERS rozwija się w wielbłądach?
Tak, SARS i MERS kolonizują nietoperze, z których SARS przedostał się na cywety, to ssaki z rodziny wiwerowatych. W przypadku MERS, ma pani racje, wielbłąd stał się pośrednikiem między nietoperzem a człowiekiem.

Ten ostatni wirus nazywany Wuhan 2019-nCoV wywołuje podobnie objawy jak przy zapaleniu płuc. Można z nim walczyć podobnie jak przy tej chorobie?
Leczy się jego objawy, czyli zapalenie płuc, bo to jest ciężkie uszkodzenie płuc. Tylko to nie jest takie zapalenie płuc, o jakim często myślimy.

Koronawirus? Tutaj Polacy ewakuowani z Wuhan będą czekali na...

A myślimy sobie, że ktoś się przeziębił, albo miał grypę i się nie do końca wyleczył, no i przyplątało się zapalenie płuc.
Właśnie. To nie jest „zwykłe” bakteryjne zapalenie płuc, które się leczy antybiotykami. To inna choroba, wirusy atakują nie pęcherzyki płucne, ale rozmnażają się w tkance wokół pęcherzyków, tak zwanej tkance śródmiąższowej. To powoduje, że w płucach zbiera się płyn, pęcherzyki ulegają zniszczeniu i przestają przekazywać tlen do krwi. Nazywa się to właśnie niewydolnością oddechową, bo jeśli nie dostajemy tlenu z płuc do krwi, to nasze organy obumierają. W płucach następuje wymiana gazowa, dwutlenek węgla wymieniany jest na tlen - jeśli to się nie dzieje, człowiek zaczyna się zatruwać swoim dwutlenkiem węgla. Nie dostaje też tlenu. W efekcie, bez podłączenia do respiratora - umiera.

Koronawirus zbiera śmiertelne żniwo. Epidemia w Chinach

Źródło: Xinhua/x-news

Panie doktorze, w mediach pojawiła się informacja o wielkim laboratorium, które znajduje się w rejonie miasta Wuhan i w którym eksperymentuje się z wirusami. Naukowcy już w 2017 roku ostrzegali, że nowy koronawirus może stamtąd „uciec”. Teraz niektórzy twierdzą, że tak właśnie się stało, albo, co gorsza, że specjalnie „wypuszczono” nowego koronawirusa, żeby zobaczyć, jak działa na człowieka. Pan wierzy w takie teorie?
To bzdura i to podwójnie, bo po pierwsze, to laboratorium powstało właśnie po epidemii SARS i MERS, aby badać wirusy z tego regionu, a po drugie zbadano sekwencję genomu wirusa i jest to efekt naturalnej mutacji. Nie da się wprowadzić obcych genów do wirusa bez śladu, a 25 izolatów zostało przebadanych i nic nie wskazuje, aby tak się stało.

Światowa Organizacja Zdrowa (WHO) przedstawiła najnowszą listę największych zagrożeń dla zdrowia w 2019 roku. Co na niej jest? Co najbardziej zagraża ludzkości?Sprawdź na kolejnych slajdach >>>Zobacz też: Nowe prawo na porodówkach. Przyszłe mamy będą zaskoczone zmianami

Przez co umrzemy? TOP 10 największych zagrożeń dla zdrowia w...

Czemu ten wirus rozprzestrzenia się tak szybko? Bo tak łatwo się przenosi?
Przeciwny jestem stwierdzeniu, że ten wirus rozprzestrzenia się łatwiej niż inne. Np. odra czy ospa wietrzna jest bardziej zakaźna. Obecnie odnotowano kilkadziesiąt przypadków zarażeń poza Chinami i od tych przypadków mamy 3 niewielkie, wtórne ogniska choroby. Więc jestem raczej zdania, że ten wirus nie rozprzestrzenia się bardzo łatwo. Jeżeli mamy pięciu chorych w Ameryce, ośmiu chorych Tajlandii, którzy przyjechali z Chin i nie zarazili swojego otoczenia, to znaczy, że do zakażenia potrzebny jest dłuższy lub bliższy kontakt z chorym - nie jest tak, że ktoś chory siedzi w samolocie i wszyscy pasażerowie zarażają się automatycznie 2019-nCoV. Raczej budowałbym przekonanie, że to, co dzieje się w Chinach jest wynikiem przede wszystkim przeludnienia, ogromnego zagęszczenia ludności, braku możliwości terapeutycznych, a nie tylko i wyłącznie winą samego wirusa. Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt - poza Chinami nikt nie umarł. W Chinach mamy, póki co, ok. 170 ofiar, ale chińskie lokalne media piszą o załamaniu służby zdrowia w tym regionie. W ciągu kilku dni zbudowano nowy 1000-łóżkowy szpital! Więc być może te zgony nie są wywołane aż tak ciężkim przebiegiem choroby, ale na brakiem respiratorów i możliwości leczenia wszystkich potrzebujących. A przecież wiadome jest, że jeśli nie damy w odpowiednim czasie człowiekowi wsparcia oddechowego respiratorem czy „sztucznym płucem” tzw. ECMO, to ryzyko śmierci bardzo wzrasta. Byłbym więc bardzo ostrożny w określaniu zjadliwości tego wirusa i łatwości zarażania, ponieważ - jak już mówiłem - w innych krajach, do których dotarł nie mamy przypadku śmiertelnego, a stan pacjentów będących pod opieką lekarzy poprawia się.

Myśli pan, że skala epidemii, o której mówią chińskie władze, to rzeczywista skala problemu?
Jestem niestety pewny, że to nie jest rzeczywista skala epidemii. Wszystkie oficjalne komunikaty podają tylko liczbę potwierdzonych laboratoryjnie zakażeń. Wiemy, że zarówno wydolność laboratoriów jak i ilość pobieranych materiałów jest niewspółmierna do tego, co tam się w rzeczywistości dzieje. Przecież, jeśli jednego dnia zgłosi się do lekarzy tysiąc chorych, to nie wszystkim można w ciągu 24 godzin zrobić testy. Zarażonych jest na pewno więcej, niż podają oficjalne komunikaty. Rzeczywistych liczb pewnie nigdy nie poznamy, bo część chorych w ogóle nie ma wykonywanych testów, tylko umiera albo jest leczona - a takie przypadki nigdy nie zostaną wpisane do rejestru, a tym samym potwierdzone. Ale ta ogólna liczba chorych nie jest nam potrzebna do określenia zagrożenia, bo nawet niedoszacowane ale regularnie gromadzone dane pozwalają ocenić sytuację.

Jakie produkty są wyjątkowo rakotwórcze?

Rakotwórcze produkty. Co cię może zabić? Tego unikaj, by zmn...

Niebezpieczeństwo związane z tym wirusem jest też takie, że objawy pojawiają się kilka czy kilkanaście dni po zarażeniu. Można więc założyć, że są osoby, które opuszczają Chiny, wydaje im się, że są zdrowa, a tak naprawdę są już zarażone 2019-nCoV.
Tak, to prawda. Ustalony okres wylęgania tej choroby jest dość szeroki, mówi się, że trwa od trzech do dziesięciu dni, dla bezpieczeństwa należy przyjąć, iż to czternaście dni. To dość długi czas - ktoś może przyjechać z Chin, nie mieć żadnych objawów choroby, zarażać, a te objawy mogą się pojawić po dwóch tygodniach. Co gorsza - nie wiemy na razie, od kiedy ktoś zaraża. Kiedy ma gorączkę i kaszel - to już na pewno, ale w wielu chorobach wirusowych do zarażenia dochodzi wcześniej. To znaczy w wydzielinie z dróg oddechowych wirus jest obecny przed pojawieniem się gorączki, a to dawałoby szansę zarażania także przez osoby bezobjawowe. To właśnie powoduje, że jesteśmy tak wyczuleni. I każda osoba powracająca z Chin, zwłaszcza z tego regionu, w którym występuje epidemia musi być poddawana obserwacji. To jedyny na ten moment sposób na powstrzymanie pandemii.

Myśli pan, że przypadków zarażeń w Europie, ale i w Polsce, będzie przybywać?
Musimy odróżniać zakażenia zawleczone z Chin i tych pewnie będzie przybywać. Ludzie stamtąd wyjeżdżają i wraz z nimi z tego regionu będzie wydostawał. Natomiast, powtarzam, nie mamy na dzień dzisiejszy żadnego, poza Chinami, poważnego ogniska epidemicznego wtórnych zakażeń. W Niemczech zachorowały 3 osoby z kontaktu z chorym, w Japonii jedna, w Wietnamie także jedna. Musimy te zakażenia wyraźnie rozdzielać i o tym precyzyjnie informować: nie ma poza Chinami poważnych ognisk epidemiologicznych tej choroby, co wskazywałoby na to, że na razie wirus jest w stanie lokalnej epidemii. Mimo, że ta epidemia ma tak ogromny zasięg, jest tyle tysięcy chorych, to wciąż jest to lokalne zakażenie, lokalna epidemia, a nie pandemia.

Jak Chiny mogą sobie z tą epidemią poradzić? Bo na razie wygląda na to, że sobie nie radzą.
To chyba najtrudniejsze pytanie. To nowy wirus i nie mamy z nim doświadczenia. Ta sytuacja jest swego rodzaju testem dla ludzkości. Na razie ten test znakomicie zdajemy. Na szczęście informacja o koronawirusie dość szybko dotarła do WHO. Po tygodniu - wiemy dokładnie, co to za wirus. Ruszyły już prace nad szczepionkami. Pierwszy prototyp szczepionki jest już gotowy w Chinach - to czwartkowa wiadomość. Odpowiedź naukowców i lekarzy na tę sytuacje jest dobra - dajemy radę. Natomiast, szybkość rozprzestrzeniania się epidemii i jej zasięg w tej chwili jest nie do określenia. Obawiam się, że Chińczycy nie są w stanie sobie z tym problemem sami poradzić, ponieważ tych przypadków jest już za dużo. Są dwie możliwości - albo przez tę kwarantannę wirus straci siłę, bo nie będzie nowych osób do zarażenia i epidemia powoli wygaśnie, albo tak jak obserwujemy to w tej chwili, epidemia będzie się rozprzestrzeniać. Podobno przed zamknięciem miasta Wuhan pięć milionów ludzi stamtąd uciekło - te osoby mogły wywlec wirusa poza tę prowincję. Tak naprawdę wiele autorytetów ma wątpliwości, czy chińska kwarantanna przyniesie oczekiwane skutki, bo ludzie boją się zamknięcie miasta, wyłączenia transportu - a to rodzi patologiczne zachowania.

Czy zdrowe jedzenie też może zabić?

Zdrowe jedzenie też może zabić? Tego nie jedz i nie pij w na...

Z drugiej strony, trudno się dziwić, że ludzie chcą się ratować! To instynkt, wola przetrwania.
Właśnie dlatego ludzie mogą próbować wydostawać się z tego regionu. Zawsze rodzą się pytania, czy takie drastyczne działania na skalę makro są korzystne, czy mogą wywołać bardzo duże zamieszanie. Na razie, niestety, nie wygląda na to, żeby te działania powstrzymały epidemię. Kiedy ogląda się filmy z Chin, widać, że sytuacja wygląda tam źle: jest bardzo mało miejsc w szpitalach, ludzie czekają w kolejkach do lekarzy godzinami, jeden koło drugiego. Nawet wtedy mogą się zarażać. Dlatego to co dzieje się w Chinach nie może być przełożone na warunki w jakimkolwiek innym kraju. Tam panuje stan wyjątkowy - sytuacja jest poza kontrolą, ale proszę pamiętać, że w tym regionie mieszka 50 milionów ludzi, są tysiące chorych i nie ma chyba szans aby wszystkim pomóc.

Dlaczego w takim razie świat nie pomoże Chinom, skoro sytuacja Chińczyków przerosła? Nie wyśle tam lekarzy, sprzętu?
Oczywiście, że świat pomaga Chinom. Właśnie światowi eksperci doradzają władzom chińskim. Ale Chińczycy mają też przygotowanych swoich lekarzy. Nie zwrócili się do świata z prośbą o pomoc. Mówią tak: „Próbujemy sobie poradzić, rzuciliśmy tam dziesiątki tysięcy wojskowych lekarzy”. Budują dwa szpitale, pewnie w ciągu kilku dni będą gotowe. Ściągają maski, ściągają testy. Dopóki rząd danego kraju nie sygnalizuje, że nie daje rady, nikt z zewnętrz nie ruszy z pomocą. Chińczycy zwrócili się o pomoc naukową, medyczną do WHO. I taką pomoc dostali. Natomiast ingerencja w ich działania przeciwepidemiczne może nastąpić tylko wtedy, kiedy Chińczycy o to poproszą. Nikt tam nie może pojechać i zarządzić kwarantanny.

Jak się przed tym wirusem chronić? Myć ręce, nosić maski - czy to jest skuteczna obrona?
Tak, mycie i dezynfekcja rąk to podstawa, bo wbrew pozorom ten wirus jest bardzo wrażliwy na działanie czynników chemicznych. Wystarczy woda z mydłem, czy zwykły preparat do dezynfekcji rąk, żeby się go pozbyć. On jest wirusem otoczkowym, a więc nie posiada wielkiej oporności na środki chemiczno-myjące. Natomiast druga rzecz, to ochrona dróg oddechowych w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z osobą zakażoną, wtedy stosujemy maski z filtrem co najmniej FP2, czyli z filtrem na drobne cząsteczki. Wówczas nasze drogi oddechowe są chronione. To są proste, nie jakiejś wyrafinowane techniki. Ale mówimy tu o zwykłych ludziach. Jeśli ktoś pracuje w szpitalu z chorym, tych zabezpieczeń jest znacznie więcej, bo osoba zakażona wymaga przeprowadzenia wielu czynności i ktoś opiekujący się nią, może się zarazić wydzielinami - w takich sytuacjach ludzie pracują w specjalistycznych kombinezonach, z zabezpieczeniem głowy, twarzy, skóry.

Od tych urządzeń trzymaj się z daleka! Ich promieniowanie mo...

Takie epidemie już się pojawiały. Oprócz epidemii SARS, w latach 2004-2008 mieliśmy ptasią grypę, zmarło 300 osób. Potem, w latach 2014-2016, był wirus Ebola, który zabił ponad 11 tys. osób w Afryce Zachodniej, ale zachorowali także obywatele niektórych krajów europejskich. W 2015 r. pojawił się przenoszony przez komary wirus Zika, groźny przede wszystkim dla kobiet w ciąży. W 2018 r. w Nigerii zapanowała gorączka krwotoczna Lassa, która pozbawiła życia blisko 100 osób. Myśli pan, że takie epidemie będą się wciąż zdarzały, że jesteśmy wobec nich bezradni?

Tak, będą się zdarzały, nie mam co do tego wątpliwości. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła w pewnym momencie tak zwaną chorobę X, której jeszcze nie ma. Ogłosiła, że ludzkość musi być przygotowana na pojawienie się całkiem nowej choroby, nie wiadomo: czy to odzwierzęcej, czy zmutowanej. Ponieważ taka jest biologia.

Sami też pewnie przyczyniamy się do tego, że pojawiają się wciąż nowe wirusy, które atakują człowieka, prawda?
Człowiek sprzyja pojawianiu się epidemii poprzez swoje fatalne zachowanie wobec natury. Przecież gdybyśmy szanowali naturę, nie musielibyśmy jeść nietoperzy! Nie musimy naruszać ekosystemu.

Chce pan powiedzieć, że ekosystem buntuje się przeciwko człowiekowi?
No pewnie! Nie to, że buntuje, po prostu, płacimy cenę za niszczenie ekosystemu, co ułatwia tego typu zjawiska, jakie widzimy dzisiaj w Chinach. Wirusy i ich mutacje były zawsze, one są starsze niż człowiek. Chodzi o to, że my przez swoje niefrasobliwe zachowanie ułatwiamy wirusom przenoszenie się na ludzi. Nie mówiąc już o tym, że jest nas bardzo dużo, coraz więcej - przecież nie jest przypadkiem, że ta epidemia ma miejsce w najbardziej zaludnionej części świata - tam żyją 3 miliardy ludzi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że skutki przeludnienia odbijają się na naszym otoczeniu. Ludzie wycinają lasy, zabierają nietoperzom ich naturalne środowisko życia, więc nietoperze zaczynają przylatywać nad ludzkie domostwa. Zostawiają swoje odchody, które może zjeść świnia, czy ptak i w taki właśnie sposób wirusy zaczynają krążyć wśród ludzi. Zła, rabunkowa gospodarka ludzi wobec Ziemi, przynosi także negatywne skutki. I epidemie są jednym z nich, niestety.

Czyli tak ważny obecnie temat, jak walka o nasz klimat, to także walka z epidemiami, które dziesiątkują mieszkańców Ziemi?
Absolutnie tak, naukowcy jasno wskazują co trzeba zrobić, aby uniknąć globalnych zmian ekosystemu i kolejnych pandemii. Ale do tego trzeba jedności wszystkich narodów świata, zaangażowania i solidarności, A o to dziś jest bardzo trudno, może w obliczu globalnego zagrożenia, ludzkość zjednoczy się w walce o zdrową planetę.

NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE O WIRUSIE Z WUHAN:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dr Paweł Grzesiowski: Szczepionka na koronawirusa? W Chinach jest już pierwszy prototyp [WYWIAD] - Portal i.pl