Sytuacja finansowa koszalińskiego hospicjum jest bardzo zła. Sam rachunek za gaz w ostatnim miesiącu wzrósł o ponad 6 tys. złotych. Jeden posiłek dla pacjenta podrożał z 16 do 22 złotych, a opłata za odebranie kilograma odpadów medycznych zwiększyła się o 100 proc. – z 4,50 do 9 złotych. Na to nałożył się wzrost poziomu wynagrodzeń i wszystkich opłat za media. Droższe są środki czystości, leki, pieluchy, wreszcie paliwo.
– Usługi świadczymy na niezmiennym poziomie, zarówno w hospicjum stacjonarnym, jak i domowym. Przez to co miesiąc brakuje nam średnio 140 tys. zł, które dokładamy z rezerwy utworzonej z darowizn naszych darczyńców – wskazuje Grażyna Zięba, dyrektorka Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego w Koszalinie. – Dzięki tej pomocy w ogóle jeszcze istniejemy. Wsparcie naszych darczyńców powinno być przeznaczone na spełnianie marzeń pacjentów, na inwestowanie w nowoczesny sprzęt, w rozbudowę, na opiekę nad większą liczbą podopiecznych. Dziś pozwala nam przetrwać i zwyczajnie działać.
Świadczenia z NFZ wypłacane są hospicjum według wyceny z 2014 roku. W największym uproszczeniu oznacza to, że pozwalają na wypłacenie pracownikom pensji. I to bez składek ZUS. - A przecież opieka paliatywno-hospicyjna państwa to świadczenia gwarantowane. Nie możemy zrozumieć, dlaczego finansowanie hospicjów przez NFZ nie stoi na równi z finansowaniem szpitali czy przychodni – dodaje Grażyna Zięba.
Planu oszczędzania stworzyć się nie da. – Na czym mamy oszczędzać? Na lekach? – dodaje szefowa hospicjum.
Dziś w placówce przebywa 18 pacjentów. NFZ finansuje pobyt 14 osób. Reszta pochodzi ze zbiórek. Oczywiście, stowarzyszenie, które prowadzi hospicjum, będzie wnioskować o zapłatę za nadwykonania kontraktu i dotąd udawało się zdobyć dodatkowe środki. Oszczędności pozwolą hospicjum działać jeszcze przez kilka miesięcy, może przez rok. Jak długo – trudno oszacować, bo sytuacja, podobnie jak koszt funkcjonowania i ceny, zmienia się dynamicznie.
- Dużo środków pochłania hospicjum domowe. Obejmujemy opieką pacjentów na terenie całego powiatu koszalińskiego. Lekarze, pielęgniarki, psycholodzy muszą do nich dojechać, a paliwo jest bardzo drogie – mówi Grażyna Zięba. Co ważne, hospicjum, ani żadna inna placówka nie mają kontraktu z NFZ na finansowanie działalności w domach ciężko chorych pacjentów. Jednym z wymogów umowy było zorganizowanie w terenie punktu rejestracyjnego, co wiązało się z dodatkowym obciążeniem finansowym. - I mijałoby się z celem, bo to Koszalin, a jest centrum powiatu. Lokalizacja takiej placówki na peryferiach samorządu jest z punktu widzenia osób dojeżdżających nieracjonalna – zaznacza dyrektor Zięba.
Hospicjum funkcjonuje dziś dzięki otwartym sercom i portfelom przyjaciół. – To koszalinianie budowali hospicjum i wciąż są z nami. W zeszłym roku podarowali nam 685 tys. zł z 1 proc. podatku. Podczas akcji Dar Serca na cmentarzach w regionie wsparli nas kwotą 140 tys. zł. Pola Nadziei, regularne wpłaty na konto, a także pomoc rzeczowa – to pozwala nam pomagać chorym – wylicza Teresa Krysztofiak, koordynatorka hospicyjnego wolontariatu. – Ważna jest każda paczka podkładów, każdy karton mleka. Każda złotówka, bo dla nas to aż złotówka.
- Walczymy. Informację o naszych problemach skierujemy do rządzących, bo sytuacja nie jest już niepokojąca, ale dramatyczna – podsumowuje Grażyna Zięba.
Najbliższą okazję, by wspomóc działalność hospicjum, będziemy mieć 1 listopada na cmentarzach w regionie. Rok temu akcja Dar Serca przyniosła 140 tys. zł, czyli tyle, ile miesięcznie brakuje w budżecie. Dlatego warto pomóc!
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?