Całość zdarzenia wyglądała naprawdę dramatycznie. Wszystko działo się akurat w czasie, gdy niedaleko wejścia do portu morskiego rozbił się jacht z obywatelami Niemiec (pisaliśmy o tym kilka dni temu). Ratownicy z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Darłówku zostali wysłani do akcji, by sprawdzić sytuację z jachtem.
- Gdy wracali i przepływali przez główki portu w Darłowie zauważyli jak dwie osoby wpadają do wody. Podpłynęli do nich, żeby im pomóc. Był to ojciec z synem. Nasi ratownicy wyciągnęli ich na łódź. Warunki pogodowe były niesprzyjające, więc mężczyźni mieliby duże problemy z przeżyciem - opisuje nam Rafał Goeck, rzecznik prasowy SAR - Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Mężczyźni zostali przetransportowani na stację ratownictwa morskiego w Darłowie. Tam otrzymali niezbędną pomoc, dostali m.in. suche ubrania i herbatę.
- Na szczęście poza szokiem nic innego im się nie stało - dodaje rzecznik.
W rozmowie z naszą redakcją służby ratownicze podkreślają, że niejednokrotnie zdarza się, że ludzie lekceważą zakazy i wchodzą nie tylko na falochrony, ale i różnego rodzaju ostrogi.
- Nie wolno wchodzić na budowle hydrotechniczne, ponieważ może się to skończyć tragicznie. W Darłówku mieliśmy doskonały przykład tego, jak to mogło się skończyć. Na szczęście poszkodowani wyszli z tego cało - zaznacza nasz rozmówca.
Dramatyczne zdarzenie z Darłówka jest przestrogą dla innych, którzy w dalszym ciągu nie przestrzegają znaków zakazów. Jak usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców, który obserwował akcję ratowniczą, kilka chwil później na drugi falochron weszła kolejna dwójka ludzi nie robiąc sobie nic z ogromnych fal, które przykrywały co pewien czas budowlę.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?