Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugie życie opla z czasów wojny. Koszalinianie składają go od podstaw

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Opel Kadett K38. A przed nim stoją (od lewej): Artur Strojny, prezes Stowarzyszenia Pojazdów Zabytkowych „Klasyczny Koszalin” oraz koszalińscy rekonstruktorzy - Norbert Koselski i Grzegorz Kruk
Opel Kadett K38. A przed nim stoją (od lewej): Artur Strojny, prezes Stowarzyszenia Pojazdów Zabytkowych „Klasyczny Koszalin” oraz koszalińscy rekonstruktorzy - Norbert Koselski i Grzegorz Kruk Radek Koleśnik
Można zrobić coś niemal z niczego? Można. Wystarczy tylko wielka pasja, upór w dążeniu do celu i niezachwiana wiara, że uda się go osiągnąć. To wszystko mają historyczni rekonstruktorzy, którzy realizują Projekt Kadett K38. Jego finał jest przewidziany na koniec przyszłego roku, gdy ulicami miasta po raz pierwszy pojedzie odrestaurowane auto z czasów II wojny światowej.

Grzegorz Kruk i Norbert Koselski to znani historyczni rekonstruktorzy, specjalizujący się w realiach II wojny światowej. Od wielu lat z powodzeniem - wraz z innymi miłośnikami przeszłości - realizują swoją pasję na różnych płaszczyznach. Można ich zobaczyć przy okazji plenerowych rekonstrukcji militarnych wydarzeń z czasów ostatniego, światowego konfliktu (wybuch Powstania Warszawskiego odtworzony na ulicach Sianowa) jak i w filmowych produkcjach poświęconych lokalnym wątkom wplecionym w wojenne zmagania („Koszalin. Historie Zapomniane”) oraz w produkcjach międzynarodowych, jak chociażby współpraca z kanałem Discovery. Zawsze dbają o to, aby nie tylko brać udział w tego rodzaju przedsięwzięciach, ale też swoim ubiorem z epoki i wszystkim akcesoriami oddać jak najrzetelniej historyczne realia.

- Dla kogoś z boku może to wyglądać na zabawę, gdzie szczegóły nie są ważne, ale dla nas one są bardzo istotne. To, co robimy dla nas ma sens wtedy, gdy ma to wymiar edukacyjny i popularyzacyjny, a to oznacza, że nie ma tu miejsca na jakąś lipę. Wszystko musi być zgodne z oryginałem - mówi Grzegorz Kruk. I właśnie to ostatnie zdanie skupia w sobie całą ideę, która towarzyszy najbardziej ambitnemu projektowi, jaki rekonstruktorzy realizują od pewnego czasu, a który w skrócie nazwali Projekt Kadett K38. Na czym polega? Na kompletnej rekonstrukcji modelu auta z czasów II wojny światowej, które było wykorzystywane przez niemiecką armię w czasie walk w Normandii, w 1944 roku (w ramach wojskowej łączności).

Impulsem do realizacji tego zadania był fakt, że taki model Opla udało się kupić od ich znajomego w Gołdapi. Ale był on w tak opłakanym stanie, że praktycznie trzeba było go odbudować od podstaw, krok po kroku. - Do tej pory udało nam się odtworzyć jego całą zewnętrzną bryłę i pomalować go w barwy zgodne z tymi z 1944 roku - mówi Norbert Koselski. - Przez pewien czas mieliśmy kłopot z osłoną lamp, której nigdzie nie mogliśmy znaleźć. W końcu wpadliśmy na pomysł, aby zwrócić się o pomoc do Politechniki Koszalińskiej o jej wydrukowanie w technologii 3D - dodaje koszaliński rekonstruktor. Uczelnia wspomogła koszalinian i w Centrum Druku 3D Politechniki Koszalińskiej taka osłona lampy powstała i została tak wkomponowana w całość, że nie sposób dostrzec różnicy pomiędzy wyprodukowaną osłoną, a resztą konstrukcji.

Aktualnie rekonstruktorzy są w trakcie wykonania najtrudniejszej części projektu - drobiazgowego i zgodnego z oryginałem odtworzenia wyposażenia wnętrza. Zarówno pasażerskiej kabiny jak i tego, co w tym modelu znajdowało się pod maską. Tutaj z pomocą przyszły im realia zakończenia wojny i to, że zwycięski ZSRR w ramach reparacji wojennych wykorzystał niemieckie projekty technologiczne i wdrożył je u siebie. - I tak też się stało z autem Kadett K38 - tłumaczy Grzegorz Kruk. - W ten sposób powstał jeden z modeli Moskwicza, który w rzeczywistości był stuprocentową kopią swojego niemieckiego pierwowzoru i był produkowany do końca lat 50. Tak się złożyło, że takie dwa Moskwicze są w naszym posiadaniu. Oczywiście, ich stan nie jest najlepszy, a mówiąc wprost jest bardzo zły, ale to z części z tych dwóch samochodów w dużej mierze złożymy naszego Opla - ujawnia Grzegorz Kruk. Dodaje też, że niezwykle ważną osobą w realizacji ich projektu jest Radek Pohnke z Berlina. - On także jest w naszym zespole i odpowiadał za nadzór i prace związane z przygotowaniem auta do malowania. To właśnie Radek nawiązał kontakt z niemiecka firmą, która specjalizuje się w produkcji farb przeznaczonych do renowacji pojazdów historycznych. To on nadał naszemu projektowi właściwy kolor oraz nałożył we właściwy sposób malowanie kamuflażu na aucie w taki sposób aby wiernie przypomniał malowanie z epoki - wymienia. Koszalinianin za pomoc dziękuje też historykowi i znawcy dziejów regionu Adamowi Kotarskiemu. - Adam przeszukuje internet, wertuje książki w poszukiwaniu materiałów, które potrzebne są przy kolejnych etapach pracy z autem - mówi Grzegorz Kruk.

Koszalińscy rekonstruktorzy pomoc uzyskali też z jeszcze jednej strony. Wsparli ich członkowie dobrze znanego i cenionego w Koszalinie Stowarzyszenia Pojazdów Zabytkowych „Klasyczny Koszalin” (grupujące miłośników i właścicieli historycznych, głównie powojennych samochodów). - To świetny pomysł, aby taki historyczny pojazd odbudować i to niemal od zera. Rzecz jasna nie jest to sprawa prosta, ale tym bardziej prowokuje do zaangażowania wszystkich środków, aby tak ambitny projekt się powiódł - mówi Artur Strojny, prezes „Klasycznego Koszalina”. - Bez wahania włączyliśmy się w pomoc przy jego realizacji i nasi członkowie będą służyć wszelką wiedzą i doświadczeniem przy rekonstrukcji auta, a mogę powiedzieć tyle, że są one niemałe. I jestem pewien, że przyszłym roku Opel Kadett K38 przejedzie ulicami Koszalina w ramach jednej z naszych automobilowych parad - dodaje Artur Strojny.

Na taki premierowy przejazd liczą też Grzegorz Kruk i Norbert Koselski. - Marzy nam się, aby nasz Kadett wraz z całą kawalkadą aut z „Klasycznego Koszalina” przejechał nowym wiaduktem w chwili jego otwarcia. No, ale to kwestia przyszłości. W tej chwili skupiamy się na tym, aby naszą rekonstrukcję zakończyć z sukcesem - dodają koszalinianie. Zgodnie też podkreślają, że rekonstrukcja ta ma szersze znaczenie i nie sprowadza się tylko i wyłącznie do odbudowania samochodu dawnej konstrukcji.
- Jasne, że jest on nam potrzebny, aby nasze rekonstrukcyjne realizacje były jeszcze bardziej atrakcyjne dla widzów i zgodne z historycznymi realiami - tłumaczy Norbert Koselski. - Ale od początku chodziło nam o coś więcej. Po pierwsze o to, aby za pośrednictwem tej rekonstrukcji zaktywizować historycznie naszą lokalną społeczność, co nam się już udało, bo wsparły nas Politechnika Koszalińska i „Klasyczny Koszalin” za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Po drugie ważne dla nas było także i to, aby zainteresować przeszłością jak największą liczbę, przede wszystkim młodych ludzi. Czyli zrealizować cel, który przyświeca nam w ramach całej naszej działalności: poznać przeszłość na tyle, aby lepiej zrozumieć teraźniejszość. Bo to jest w tym wszystkim najważniejsze- podkreśla koszalinian.

Obaj rekonstruktorzy cały czas apelują też o wsparcie. - Jeśli ktoś chciałby w taki, czy w inny sposób włączyć się w realizację naszego projektu i nam pomóc to będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Rzec jasna najlepsze dla nas wsparcie to te finansowe, bo to jest bardzo kosztowny projekt. Ale każda pomoc jest dla na ważna. I z góry za nią dziękujemy - mówi na koniec Grzegorz Kruk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera