Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duch wielkiego kapitana

Marek Rudnicki, [email protected]
Kazimierz Haska (po prawej) na pokładzie "Zawiszy Czarnego”, podczas postoju w porcie.
Kazimierz Haska (po prawej) na pokładzie "Zawiszy Czarnego”, podczas postoju w porcie.
Kapitan Haska był ojcem Elżbiety Haska-Owczarskiej, matki Piotra Owczarskiego.

- Pochodzę z rodziny żeglarskiej - opowiada Piotr Owczarski. - Dziadek Kazimierz zaczął żeglować w 1926 r., ale moja rodzina związana jest z morzem już od ponad 100 lat. Jeszcze w czasie zaborów mój pradziad, Jan Balbuza, był podoficerem cesarskiej marynarki wojennej i pływał na pancerniku.

Sławni przodkowie

Pradziadek, Jan Haska (ojciec dziadka, Kazimierza Haska) był powstańcem wielkopolskim, który walczył o przyłączenie Wielkopolski do Rzeczypospolitej.

Natomiast brat babci, Marii Owczarskiej, Zygmunt Balbuz był czołgistą 10 Brygady Kawalerii Pancernej I Dywizji Pancernej gen. S. Maczka. Jego dywizja walczyła m.in. w północnych Niemczech, gdzie 5 maja 1945 r. przyjęła kapitulację garnizonu w Wilhelmshaven, bazy niemieckiej floty wojennej. Wrócił do Polski w 1946 r. Był później prześladowany przez władze komunistyczne.

W kronikach rodzinnych przewija się też Heliodor Cepa (jego matka z domu Owczarska, siostra Ignacego Owczarskiego, praprapradziadka Piotra Owczarskiego). Ten drugi był dowódcą łączności oddziałów powstańczych w Powstaniu Wielkopolskim w latach 1918-1919. Brał udział w III Powstaniu Śląskim w 1921 oraz w walkach Syberyjskiej Dywizji Piechoty w wojnie polsko-bolszewickiej. W II Rzeczypospolitej był m.in. dowódcą wojsk łączności. Po wybuchu drugiej wojny światowej walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po powrocie do Polski do 1949 r. służył w Wojsku Polskim, m. in. w Sztabie Generalnym. W 1951 r. został aresztowany.

Dążenia dziadka i wnuka

Losy obu, dziadka Kazimierza i wnuka Piotra, nieustannie się przeplatają, choć oddzielone są od siebie ponad półwieczem. Haska od przyjazdu do Szczecina był wraz z Pawłem Smolarkiem (po wyjeździe do Gdańska stworzył tam Muzeum Morskie) inicjatorem utworzenia tu silnego i prężnego Muzeum Morskiego, jako centrum kultury i edukacji morskiej, które do dziś nie powstało. Dopiero obecnie planowana jest jego budowa.

Jego wnuk jest członkiem Rady (przyszłego) Muzeum Morskiego w Szczecinie przy marszałku województwa. Zabiegał o jego powstanie od wielu lat, organizując m.in. skuteczne protesty żeglarzy w sprawie lokalizacji muzeum (po nich zdecydowano, że będzie to wyspa Łasztownia).

Haska zainicjował budowę Centralnej Przystani Jachtowej dla Szczecina. Powstała, choć nie w tym wymarzonym przez niego kształcie. Zaczęto ją budować i później zaniechano (obecny teren JK AZS). Owczarski kontynuuje te działania. Jest inicjatorem budowy Portu Jachtowego na Wyspie Grodzkiej.

- W domu dziadków były piękne obrazy, w tym marynistyczne - wspomina wnuk. - Czcią darzono portret generała Mariusza Zaruskiego, pod dowództwem którego dziadek pływał przed wojną. Pamiętam fascynujący mnie model starego żaglowca, stojący na biblioteczce i żeglarskie książki, które dosłownie połykałem. Dom miał swój niepowtarzalny klimat, ducha morza i wolnej Polski.

Wnuka Piotra łączy nie tylko coś, co wiecznie gna w nieznane, ale również umiłowanie morza i wody. Prócz miłości do żeglarstwa ma też drugą, do kajakarstwa turystycznego i ekstremalnego.
Kajakiem Piotr zaczął pływać ze swoim ojcem w 1968 roku po jeziorze Dąbie. Zorganizował wiele wypraw, w tym spektakularną "Wyprawę kajakową Bałtyk 2007" wraz z Andrzejem Golginem, przepływając kajakiem "K2" ze Szwecji do Polski. Inna wyprawa, "Kajakami przez Kanał La Manche", miała na celu przepłynięcie Dover Strait, między Cap Cris Nez - Dover. Brali w niej udział inni znani kajakarze, Aleksander Doba i Jerzy Świtek. Niestety, z powodu silnych wiatrów wyprawa nie zakończyła się sukcesem.

Jest też inicjatorem powstania Szczecińskiej Pętli Kajakowej, planuje także w roku 2014 wyprawę do Arktyki.

Dziadek Haska opowiadał wnukowi, że na morze ciągnęło go od dzieciństwa i ten zew był motorem każdych podejmowanych działań.

- Do domu dziadka przychodzili znajomi, w różnym wieku - wspomina wnuk. - A ja byłem tylko chłopcem bawiącym się żołnierzykami w ogródku, na strychu czy w piwnicy, jedzącym pyszne konfitury śliwkowe czy kopytka mojej babci Jadwigi. Dopiero po latach okazało się, że były to znane osoby ze świata żeglarstwa, plastyki i muzealnictwa. "Kaziu", jak do niego mówili, miał dar przyciągania nieprzeciętnych ludzi. Sam był tytanem pracy, o którym znajomi mówili, że jest przykładem uczciwej, przedwojennej poznańskiej szkoły.

Zachodniopomorskie żagle

Za prezesury kapitana Haski w Okręgowym Związku Żeglarskim, żeglarstwo zachodniopomorskie stało się najszybciej rozwijającą się dyscypliną sportu. Czynił zabiegi, aby Szczecin był międzynarodowym ośrodkiem żeglarstwa.

Owczarski czyni to samo, choć w innych warunkach. Przekuwa w rzeczywistość hasła "Szczecin stolicą żeglarstwa południowego Bałtyku" oraz "Szczecin - miasto gdzie zaczynają się wielkie wyprawy". Był inicjatorem zorganizowania obchodów 65-lecia żeglarstwa polskiego na Pomorzu Zachodnim, utworzenia "Alei Żeglarzy" w Szczecinie, organizatorem pierwszej w Szczecinie Gali Żeglarskiej "Szczecińskie Rejsy Roku" i wielu innych temu podobnych imprez. Zabiega o utworzenie Szczecińskich Nagród Żeglarskich i organizację corocznej Gali Żeglarskiej.

Mówi otwarcie, że to wpływ dziadka, który go ukształtował.

- Pamiętam go pijącego kawę w salonie na tle biurka i biblioteczki ze starym żaglowcem - ożywia obrazy z dzieciństwa pan Piotr.

- Drzwi na werandę otwarte, w tle zielony ogród, on z papierosem w ręku, zamyślony. Na strychu trzymał żagle do jachtu "Wojtek", kotwicę i szekle, które strasznie mnie fascynowały. Dziadek często wypływał. Czekałem z niecierpliwością na jego powrót i opowieści o jeziorze Dąbie, zalewie lub morzu.

Wspomina też charakter "poznański" dziadka, niedostosowany do ówczesnej rzeczywistości i poglądy na świat, których nie chciał zmieniać (nigdy, mimo wielu namów i nacisków, nie zapisał się do PZPR).
Zaraz po przybyciu do Szczecina Haska, ze względów bezpieczeństwa, zamieszkał w "dzielnicy polskiej" w mieszkaniu przy al. Piastów. Już jednak w 1946 roku podobnie jak wielu szczecinian, gdy wyrzucano z miasta Niemców, zajął jeden z bliźniaków na Pogodnie.

- Wiele domów było z pełnym wyposażeniem, wspaniałymi meblami, w których stały jeszcze ciepłe garnki z obiadem, pozostawione przez dopiero co deportowanych Niemców - opowiada Owczarski. - On jednak wzbraniał się zająć dom, w którym unosił się jeszcze duch poprzednich gospodarzy. Wybrał dom rozszabrowany, z uszkodzonym dachem, przekonując przyjaciół, że taki mu bardziej odpowiada. Zrobił nawet dokumentację fotograficzną ruiny, a następnie wziął się za naprawy i sprowadził doń swoje rzeczy z Poznania.

W tym domu w jadalni każde krzesło było inne. Wiązało się to z kłopotliwym sąsiedztwem. Na pobliskim bowiem moście na Łęknie (obecnie za Rajskim Ogrodem, skręt w ul. Traugauta) był posterunek radziecki, gdzie Sowieci mieli swój punkt kontrolny. Nie chciało im się stać, powyciągali więc krzesła z sąsiednich willi. I siedząc już na nich pełnili wartę. Gdy posterunek zlikwidowano, Haska, nie mając krzeseł w domu, pozbierał je i umieścił w jadalni.

Za butelkę wódki

Kazimierz Haska uchodził za wzór uczciwości. Zainicjował wydobycie z wody zatopionych przez Niemców jachtów. W ten sposób wydobyto jacht "Weser" przemianowany na "Witezia II". Była to pełnomorska jednostka użytkowana do końca wojny, konstrukcji prawdopodobnie Karla Martensa, wykonana z drewna mahoniowego ok. 1938 r. Niemcy zatopili go w 1945 r. w Świnoujściu.

Dziś w środowisku żeglarskim jednostka jest dziś legendą. Pływali na nim znani kapitanowie, jak Kazimierz Haska, Ludomir Mączka, Włodzimierz Głowacki, Emil Maria Żychiewicz dowodził wyprawą jachtu do Islandii w 1959 r.) i wielu innych. W 1959 r. jako pierwszy polski jacht dotarł do Islandii. Zatonął 19 września 1962 r. u wybrzeży Szwecji w okolicy Sandhamm koło Sztokholmu.

Po wojnie o zatopionym jachcie dowiedział się Haska. Kupił go w kwietniu 1946 r. za butelkę samogonu od rosyjskiego oficera marynarki. Rosjanie wskazali miejsce, gdzie spoczywał jacht, a Haska wraz z Zygmuntem Baszkiewiczem (pracownikiem Ligi Morskiej), wydobyli go i przyholowali za barką motorową "Warszawa" do Szczecina.

Mimo możliwości przejęcia jachtu za symboliczną sumę (co proponowano kapitanowi), odmówił i przekazał jednostkę na rzecz tworzącego się żeglarstwa. Pozyskany kadłub jednostki, nazwany później "Witeziem II", był pozbawiony masztu i olinowania.

- Kupując w Świnoujściu "Witezia", kupiliśmy również mało używany maszt do 100--tki, za który zapłaciliśmy więcej aniżeli za "Witezia" - pisał w zachowanym liście kpt. Haska do kpt. Włodzimierza Głowackiego. - Maszt po skróceniu był pierwszym masztem na "Conradzie".

- Był dla mnie nie tylko ukochanym dziadkiem, ale też niedoścignionym wzorem - mówi pan Piotr.
- Fascynował mnie nie tylko swoją osobowością, ale również wszechstronnymi zainteresowaniami. Jako dziecko lubiłem spędzać czas w jego pracowni rzeźbiarskiej. Patrzyłem, jak pracuje i tworzy medale, rzeźby, maski afrykańskie. Sam pod jego okiem dłubałem w drewnie, chłonąłem klimat pracowni i słuchałem morskich opowieści. Kapitan był też członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków.

Zaraz po przybyciu do Szczecina w 1945 roku zgłosił się do Lecha Krzekotowskiego (założyciela 1 sierpnia 1945 r. Muzeum Miejskiego w Szczecinie, też poznaniaka), aby pomóc mu w zabezpieczaniu pozostawionych przez Niemców zbiorów muzealnych i zabytków. Latem 1945 roku miasto było rabowane przez wojska radzieckie, atakowane przez bandy Werwolfu, rozkradane przez szabrowników, traktujących Szczecin jak łup wojenny. Praktycznie we dwóch ratowali zabytki, chroniąc je przed grabieżą.

Nestor i nasz guru

- Życie - mówi Piotr Owczarski - jest rejsem w Przyszłość, a żeglarstwo piękną przygodą i środkiem dotarcia do odległego celu. Dodaje też filozoficznie, wspominając rejs Islandia 2009, którego był inicjatorem i organizatorem (na jachcie s/y "Stary" dowodzonym przez kpt. Macieja Krzeptowskiego), a który po latach wyruszył trasą "Witezia II" do Islandii: - U zarania każdego rejsu jest ocean i marzenia.

Wyprawa Islandia 2009 była wynikiem realizacji marzeń o poszukiwaniu świata dzieciństwa i wolności. Oceany wciąż pozostają niezmierzone, piękne, oczekujące tych, którzy nie chcą się poddać znanej nam rzeczywistości. To kraina pełna tajemnic, czasu, który minął i jest. Dalej spotkamy tylko jego koniec i błękit. Ta niekończąca się podróż w przyszłość jest spełnieniem.

Żeglarstwo było też drogą do realizacji marzeń kapitana Kazimierza Haska. Wychował wiele pokoleń żeglarzy. Mówiono o nim: "Kochany Kaziu" (słowa znanego żeglarza Ryszarda Książyńskiego), ale i też pamiętają go, jako wymagającego, surowego dla adeptów żeglarstwa, bo, jak im wielokrotnie powtarzał: "od wiedzy i umiejętności zależy ludzkie życie".

Sławny kpt. Wojtek Jacobson, wtedy, w latach pięćdziesiątych XX w. młody chłopak, napisał o nim: Nestor naszego żeglarstwa i nasz Guru. Był sędzią żeglarskim klasy państwowej i jednym z najstarszych powojennych sędziów Polskiego Związku Żeglarskiego. Już od końca lat 40. przewodniczył komisjom regatowym w regatach międzyklubowych i klubowych, na terenie Szczecina i okręgu. W latach 50. XX w. należał do czołówki regatowej okręgu, był członkiem Narodowej Kadry Żeglarstwa. Odbył wiele rejsów, m. in. łodzią motorową "Ira" (która była wykorzystywana do prywatnych spotkań partyjnych bonzów, w tym Antoniego Walaszka, I sekretarza KW PZPR), wypływał w rejsy po Bałtyku, Morzu Północnym, dopłynął do Kanału La Manche i St. Molo.

Jako pierwszy polski żeglarz dotarł najdalej na Zachód niewielkim jachtem motorowym, pokonując trasę Szczecin - Świnoujście - Laboe - Kilonia -Holtenau - Calais - Cherbourg - Jersey - Hawr - Paryż - Rouen - Londyn - Rensburg - Szczecin. Ten rejs przeszedł do historii wyczynów naszych żeglarzy, opisywany był przez prasę zachodnią.

W 1958 r. był oficjalnym delegatem polskiego żeglarstwa na audiencji u króla Olafa V podczas jubileuszu Królewskiego Jacht Klubu Norwegii. Stał na czele polskiej delegacji w czasie obchodów 100-lecia Jacht Klubu Goteborga. Jako "Kapitan Kapitanów, najstarszy aktywny szczeciński żeglarz" (tak pisała o nim szczecińska prasa) powitał w Kilonii, w imieniu polskich żeglarzy, kpt. Krzysztofa Baranowskiego powracającego z rejsu dookoła świata.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!