Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duńczyk zabił pięć osób w norweskim mieście. Motyw jest jeszcze nieznany, ale są nowe informacje

Michał Elmerych
Michał Elmerych
HAKON MOSVOLD LARSEN/AFP/East News
Espen Andersen Bråthen tak nazywa się Duńczyk, który strzelał do ludzi w Norwegii. Jest oskarżony o zabiciew środę pięciu osób w Kongsbergu. - Posiedzenie aresztowe w Sądzie Rejonowym w Buskerud odbędzie się w piątek — informuje policja.

37-letni Duńczyk, który wczoraj strzelając z łuku zabił pięć osób w położonym 80 kilometrów od Oslo norweskim mieście Kongsberg jest przetrzymywany w więzieniu w Drammen.
Z każdą minutą ujawniane są kolejne fakty dotyczące tej zbrodni. Według policji zabójca był w kilku miejscach miasta. Między innymi w hipermarkecie. Według relacji medialnych miał przy sobie kilka innych rodzajów broni, między innymi nóż.

Miasto przez całą noc przypominało oblężoną twierdzę, w której oprócz karetek pogotowia, pojawiły się znaczne siły policji i śmigłowiec.

Burmistrz Kongsbergu Kari Anne Sand powiedziała norweskiej gazecie „Verdens Gang”: „To szok dla nas wszystkich. Brakuje mi słów, by opowiedzieć o tej tragedii. Powołano zespół kryzysowy, aby pomóc krewnym i poszkodowanym”.

Teraz w mieście jest już spokojnie, ale policja ma broń z ostrą amunicją.

Pomoc osobom będącym w szoku proponuje również proboszcz miejscowej parafii.

- Staramy się jak najlepiej opiekować ludźmi i trwać z nimi w niewyobrażalnym żalu. To, co się wydarzyło, jest trudne do zrozumienia — mówi proboszcz Reidar Aasbø norweskim mediom

Przed północą norweska policja ujawniła, że wśród rannych jest także jej funkcjonariusz. Wszystkie ofiary śmiertelne (cztery kobiety i jeden mężczyzna) był między 50 a 70 rokiem życia.
Było też więcej rannych:

ZOBACZ TEŻ:

Zabójca działał sam, a ofiary wybierał przypadkowo.

Jak relacjonują świadkowie, Duńczyk strzelał nie tylko w hipermarkecie, ale też w biurowcu. Policja otrzymała zgłoszenie, nawiązała kontakt ze sprawcą, ale udało się mu zgubić funkcjonariuszy. Horror trwał 34 minuty. Według policji wszystkie ofiary zginęły właśnie w tym czasie. Jeden z mieszkańców opisuje mediom, jak na jego oczach zginęła kobieta:

- Nigdy nie słyszałem takiego krzyku. To był krzyk śmierci – mówi.

Według mediów napastnik, był znany policji. Kilka lat temu przeszedł na islam i policjanci zakładali możliwość radykalizacji jego zachowania. Zwłaszcza że wcześniej zdarzały się incydenty z jego udziałem. Jakie? O tym policja milczy. Wiadomo tylko, że było to wcześniej niż w tym roku. Duńczyk otrzymał też zakaz zbliżania się do dwóch członków rodziny, którym miał grozić śmiercią. Mówi się też o tym, że kontaktował się z tamtejszą służbą zdrowia. Sugerowane są kłopoty psychiczne.

Policja nic nie mówi też o motywie, jaki mógł być przyczyną zbrodni. Szef policji Ole Bredrup Sæverud powiedział, że wyjaśnienie tego zajmie trochę czasu. Ale jak twierdzi, mężczyzna jest chętny do współpracy z policją. „Czy był to czyn terrorystyczny” – to dopiero badamy.

Norwegowie wstrzymali premierę duńskiego filmu „Vildmænd”, „Dziki człowiek” powodem jest postać głównego bohatera, który poluje z łukiem i strzałami. Film opowiada o ojcu duńskiej rodziny, Martinie, który uciekając od codzienności, próbuje żyć jak dzikus w norweskich górach.

W lipcu minęło 10 lat od innej masowej zbrodni w Norwegii. 22 lipca 2011 roku norweski prawicowy terrorysta Anders Breivik zabił łącznie 77 osób, najpierw powodując eksplozję bomby w centrum Oslo, a później strzelając do ludzi na wyspie Utøya.

Bądź na bieżąco i obserwuj:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Duńczyk zabił pięć osób w norweskim mieście. Motyw jest jeszcze nieznany, ale są nowe informacje - Głos Szczeciński