Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dym nad kamienicą

(kos)
Załamana Anna Piątek w spalonym mieszkaniu. – Nikt z urzędników nie zainteresował się naszym losem – mówi.
Załamana Anna Piątek w spalonym mieszkaniu. – Nikt z urzędników nie zainteresował się naszym losem – mówi. Radek Brzostek
W ciągu kilkudziesięciu minut rodzina Piątków z ul. Rzemieślniczej w Koszalinie straciła większość swojego dobytku. Pożar, który wybuchł w niedzielę w ich mieszkaniu, strawił telewizor, kanapę, segment. Poszkodowani tłumaczą, że dramatu udałoby się uniknąć, gdyby nie bezduszność urzędników.

- Zapaliło się od instalacji elektrycznej - mówi Aleksandra Stachyra, sąsiadka pogorzelców. - Proszę zobaczyć, jak to gniazdko wygląda: kable na wierzchu, niezabezpieczone. Na korytarzu przewody są takie same. To wszystko iskrzy. Cud, że ten dom jeszcze nie spłonął. Zwłaszcza, że to nie pierwszy pożar spowodowany wadliwą instalacją.
Anna Piątek, której mieszkanie przy ul. Rzemieślniczej spłonęło, nie zostawiła suchej nitki na Zarządzie Budynków Mieszkalnych, administratorze kamienicy. - Dwa tygodnie temu zgłaszałam, że instalacja się przegrzewa. Nikt nawet nie raczył do nas zajrzeć. Teraz z mężem i trzyletnim dzieckiem zostaliśmy bez dachu nad głową. Muszę jechać 40 kilometrów do teściów. Tę noc mam gdzie spędzić, ale później? Do pracy idę na godzinę 5. Nikt z urzędników nie zainteresował się naszym losem, nie zaproponował pomocy. Obcy ludzie nas wsparli, a miasto nie zrobiło nic - mówiła ze łzami w oczach załamana kobieta. - Co my mamy robić?
Na miejscu zdarzenia pojawili się dziennikarze "Głosu Koszalińskiego". Dopiero po naszej zdecydowanej interwencji losem pogorzelców zainteresowała się Straż Miejska, w ciągu kilku minut przyjechał też Henryk Bagier, dyrektor ZBM, oraz Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina.
- Proszę się nie denerwować, zaraz znajdziemy jakieś rozwiązanie - prezydent uspokajał mieszkańców domu, którzy wyszli na ulicę. - Budynków wymagających remontów mamy w mieście kilkaset. Nie da się tego od razu zrobić. Będzie jednak 10 razy więcej pieniędzy na te przedsięwzięcia - próbował przekonywać M. Mikietyński. - O stan instalacji musimy wszyscy zadbać, wy też. Ktoś przecież wyrywa te kable.
To rozgrzało tłum do czerwoności. - Sami wyrywamy te kable?! To średniowiecze! Slumsy! - krzyczeli zebrani. - Nawet szczury nie chcą tu mieszkać. ZBM bierze pieniądze, a nic nie robi. Mają nas gdzieś! Dlatego, że jesteśmy biedni mamy się spalić?!
Po kilkudziesięciu minutach zapadła decyzja: jedną noc pogorzelcy spędzą u rodziny, a dyrektor ZBM obiecał, że w poniedziałek znajdzie się dla nich mieszkanie zastępcze. Wczoraj po rozmowach w ZBM, Piątkowie dostali jednopokojowy lokal przy ul. Lechickiej. Zostaną tu przez trzy tygodnie. W tym czasie spalone mieszkanie przy ul. Rzemieślniczej zostanie wyremontowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!