Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyspozytor pogotowia. Pan życia i śmierci

Marzena Sutryk [email protected]
To w rękach dyspozytora jest decyzja, czy wysłać do chorego karetkę, czy nie.
To w rękach dyspozytora jest decyzja, czy wysłać do chorego karetkę, czy nie. Radosław Brzostek
Zofia G., dyspozytorka pogotowia z 20-letnim stażem, jeden jedyny raz popełniła błąd. I ten raz kosztował życie chorego człowieka. Zofia G. poniosła karę. A sądowy proces uświadomił wszystkim, że doświadczenie i procedury mogą być zawodne.

Fragmenty rozmowy dyspozytorki ze Sławna z bratem chorego:

Fragmenty rozmowy dyspozytorki ze Sławna z bratem chorego:

Pierwszy telefon , Mirosław Chojęta podaje adres i mówi: - Bardzo bym prosił, żeby przyjechała karetka do mojego brata. Nie wiem, co się z nim dzieje. On ciężko oddycha i jęczy. Rano wiem, że trochę wypił. Prosiłbym, aby przyjechała karetka.
Dyspozytorka pyta, skąd dzwoni rozmówca i czy brat chorował.
- Brat miał zwapnienie płuc, gruźlicę. Niech przyjedzie lekarz, bo z bratem jest coś nie tak.
Dyspozytorka: - Brat się na coś skarży?
- Nic do niego nie dociera, nie mam z nim kontaktu. Leży i powtarza: dobrze, dobrze.
Dyspozytorka: - Tylko rano pił? A jadł coś?
Pan Mirosław, zdenerwowany, rozłącza się.

Drugi telefon:
- Mój brat, on nie ma kontaktu ze mną. Jest siny.
Dyspozytorka: - Pan odłożył słuchawkę za pierwszym razem. Proszę mi powiedzieć, kto jest lekarzem rodzinnym tego pana?
- Czy ja mam teraz dzwonić? To chyba doktor (pada nazwisko).
Dyspozytorka: - To ja dam panu numer telefonu do lekarza rodzinnego.
- On jest siny, ma ciężki oddech. Co ja mam zrobić? Wzywam pogotowie, wy jesteście, jak d... od sr..., żeby przyjechać. Pracujemy na was! Jeżeli bratu coś się stanie, to pani stanie się to samo! Pan Mirosław rozłącza się.

Trzeci telefon:
- Proszę pani, mój brat nie żyje! Słyszy pani?! (Padają wyzwiska). I pani też nie będzie żyła! Proszę mi tu przysłać lekarza!

To był późny listopadowy wieczór, 2007 rok. Mirosław Chojęta ze Sławna, brat 49-letniego Władysława Chojęty, chorego na przewlekłe zapalenie płuc, dwukrotnie wzywa do niego karetkę. Bezskutecznie.

Za każdym razem rzuca w końcu słuchawką, poirytowany, że dyspozytorka, Zofia G., nie chce przysłać ambulansu. Gdy dzwoni po raz trzeci, jego brat już nie żyje.

Oskarżona: Robiłam, jak mnie uczono
Zofia G. twierdzi, że nie mogła dogadać się z dzwoniącym.

- Był pijany, rzucał słuchawką - tłumaczyła podczas procesu w sądzie w Sławnie. Nie przyznała się do zarzutu, choć biegły nie miał wątpliwości: dyspozytorka powinna wysłać pomoc zaraz po pierwszym telefonie, gdyż uzyskane dane były wystarczające.

- Chciałam uzyskać informację zgodnie ze standardami. Tak, jak mnie nauczono. Nigdy nikt, przez moje 20 lat pracy, nie rzucił słuchawką... - tłumaczyła roztrzęsiona Zofia G. - Gdyby nie odłożył słuchawki, nigdy by nie doszło do takiego incydentu.
Prokurator: Chory mógł żyć
- Dzwoniący za pierwszym razem mówił, że brat ciężko oddycha, że chorował. Za drugim razem, że brat coraz gorzej się czuje, że umiera - mówił na procesie Jarosław Płachta, prokurator rejonowy w Sławnie. - Gdyby karetka została wysłana, pokrzywdzony by żył.

- Moja klientka dostała telefon od osoby nietrzeźwej (Mirosław Chojęta faktycznie był wtedy nietrzeźwy - dop. red.) - bronił Zofii G. mecenas Wojciech Kosiec. - Nie przeprowadziła pełnego wywiadu, bo jej to uniemożliwiono. Mirosław Chojęta miał tylko zanotować telefon do lekarza rodzinnego, a gdyby ten zadzwonił na pogotowie i zlecił wysłanie karetki - to ta by pojechała.

Sąd: Winna
Sąd podzielił jednak zdanie prokuratury. - Oskarżona popełniła przestępstwo, bo nie wysłała karetki do osoby, która była w stanie zagrożenia życia - mówiła sędzia Anna Gruszczyńska.

- Wina nie budzi wątpliwości. Biegły ocenił, że nastąpił błąd w ocenie sytuacji przez dyspozytorkę, która nie wyciągnęła właściwych wniosków. Popełnienie przestępstwa nastąpiło w chwili, gdy nie udzieliła pomocy osobie narażonej na utratę życia albo na ciężki uszczerbek na zdrowiu.

Zofia G. usłyszała przed sądem nieprawomocny wyrok skazujący: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, do tego trzyletni zakaz pracy na stanowisku dyspozytora i 500 złotych grzywny.

Kobieta już od dawna nie pracuje w szpitalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!