Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko w Oknie Życia w Koszalinie. Czy to jedyne wyjście?

Joanna Krężelewska
Na razie nie wiadomo, jak długo chłopiec, nazwany Gabrysiem, pozostanie w koszalińskim szpitalu. Jeśli w ciągu sześciu tygodni nie zgłosi się jego matka, dziecko może trafić do adopcji.
Na razie nie wiadomo, jak długo chłopiec, nazwany Gabrysiem, pozostanie w koszalińskim szpitalu. Jeśli w ciągu sześciu tygodni nie zgłosi się jego matka, dziecko może trafić do adopcji. Radosław Koleśnik
W Oknie Życia w Domu Samotnej Matki pozostawiono dziecko. Czy to jedyne wyjście? Pytamy Annę Kozłowicz-Zientałę, ordynatora Oddziału Neonatologicznego Szpitala Wojewódzkiego Koszalinie.

Jak w drugiej dobie życia czuje się mały pacjent, który do szpitala trafił z Okna Życia w Domu Samotnej Matki?

Chłopczyk jest w stanie dobrym, w dobrej kondycji, jednak diagnostyka nie została jeszcze zakończona. Nasze pielęgniarki okazują mu dużo serca.

Podobno nadały mu nawet imię...

Gabryś. Chyba z uwagi na archanioła Gabriela, by go chronił.

A w jakim stanie chłopiec trafił na oddział?

Dziecko było bardzo oziębione. Miało 32 stopnie temperatury. Straciło też dużo krwi, gdyż pępowina nie była zawiązana. Ubytek był na tyle duży, że musieliśmy pominąć procedury.

Jakie?

Krew w takich przypadkach ściągamy ze Szczecina, bowiem musi być ona w specjalny sposób przygotowana. To w najlepszym razie zajmuje dziesięć godzin. Tego czasu nie mieliśmy. Na ratunek, ze wskazań życiowych krew została przetoczona w inny sposób.

Mówi pani „na ratunek”. Czyli życie tego maleństwa było zagrożone?

Było. Zdecydowanie. Był we wstrząsie z hipotermii i z utraty krwi. To była wyjątkowo mroźna noc. Dziecko to narodzone nawet w szpitalu wymagałoby natychmiastowej pomocy - diagnostyki, kroplówki, ale nie byłoby wtedy stanu zagrożenia życia. Nie wiemy też, jaki jest dziś stan matki. Poród jest szczególnym momentem, który obarczony jest wieloma zagrożeniami zarówno dla dziecka, jak i właśnie dla matki. Dlatego chcę zaapelować do wszystkich kobiet, które nie chcą lub nie mogą wychowywać dziecka, by wiedziały, że bez żadnych konsekwencji mogą urodzić dziecko w szpitalu.

Co znaczy „bez konsekwencji”?
Kobieta może zadeklarować zamiar oddania dziecka i w żaden sposób nie jest później niepokojona, nękana, oceniana. Szanujemy tę decyzję, a ja bardzo szanuję te kobiety.

To deklaracja? Oświadczenie?

Zawsze dzieje się to w cztery oczy - kobieta może powiedzieć o swej decyzji już w izbie przyjęć, czy zadeklarować ją po porodzie lekarzowi dyżurnemu czy mnie. I nie ma z tym żadnych problemów.

Czyli wbrew powtarzanej czasem opinii, nikt nie naciska na matkę, by jednak zabrała dziecko, by wychowała je?

Nie, absolutnie. Nikt jej nie ocenia, nikt jej nie nęka. Ma jednocześnie sześć tygodni czasu na zmianę decyzji. Były i takie sytuacje, że matka z różnych względów, bo czasem to ogromne kłopoty osobiste, czasem naciski rodziny, decydowała się oddać dziecko. Po jakimś czasie zmieniała zdanie i najczęściej, zaznaczam - po zbadaniu konkretnej sytuacji - dziecko odzyskiwała.

Czyli takie kobiety nie muszą na przykład obawiać się telefonów do rodziny, namawiania, żeby ktoś przekonał, by zabrały dziecko do domu?

Absolutnie nie. Prawo medyczne bardzo ściśle to reguluje. Informacje o stanie zdrowia pacjenta również. Jeśli pacjentka życzy sobie, by nikogo nie informować o stanie jej zdrowia, czy o stanie dziecka, jest to z całą mocą respektowane.

Jak często zdarzają się takie porody?

To między pięć a siedem porodów rocznie, kiedy matka bezpośrednio po porodzie deklaruje zamiar oddania dziecka.

W sumie dzieci, które zostają w szpitalu, to kilkanaście rocznie. Gros z tych dzieci zostaje ze wskazań społecznych. Wcześniej otrzymujemy z sądu rodzinnego pismo z nakazem zawiadomienia o fakcie urodzenia dziecka przez panią X z racji jej sytuacji. Sąd dziecka nie wydaje matce.

Czy jest Pani zatem z tych medycznych, ale i społecznych względów, przeciwniczką idei Okien Życia?

Jestem przeciwniczką porzucania dzieci z narażeniem ich życia i zdrowia. Jeśli okno spełniło swą role, nie mogę być przeciwna tej idei. Ale uważam, że nie ma potrzeby, by takie okna funkcjonowały, bo każda kobieta może bezpiecznie dla siebie i dziecka urodzić w szpitalu.

Jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, to chwała, że Okno Życia jest, bo to dziecko mogłoby zginąć i obawiam się, że tak mogłoby się w tę mroźną noc skończyć. Namawiam jednak i proszę wszystkie kobiety, które się boją, by porzuciły lęk. W szpitalu dostaną pomoc dla siebie i dla dziecka. Myślę, że kiedy z niej skorzystają, będą miały spokojniejsze sumienia.

W Oknie Życia w Domu Samotnej Matki pozostawiono dziecko. Czy to jedyne wyjście? Pytamy Annę Kozłowicz-Zientałę, ordynatora Oddziału Neonatologicznego
W Oknie Życia w Domu Samotnej Matki pozostawiono dziecko. Czy to jedyne wyjście? Pytamy Annę Kozłowicz-Zientałę, ordynatora Oddziału Neonatologicznego Szpitala Wojewódzkiego Koszalinie.

Okno Życia: siostry uratowały chłopczyka [wideo, zdjęcia]

O przyszłości chłopca, pozostawionego w Oknie Życia, zadecyduje sąd i ośrodek adopcyjny.

Okno Życia: siostry uratowały chłopczyka [wideo, zdjęcia]

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!