Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś Wigilia. Najlepsze są święta u rodziców

Irena Boguszewska [email protected]
Maria i Witold Liszewscy z wnuczką Paulinką. – Tyle radości wnosi w nasze codzienne życie. I święta z takim dzieckiem są zupełnie inne – mówią.
Maria i Witold Liszewscy z wnuczką Paulinką. – Tyle radości wnosi w nasze codzienne życie. I święta z takim dzieckiem są zupełnie inne – mówią. Fot. Radek Koleśnik
W domu Marii i Witolda Liszewskich z Koszalina przy wigilijnym stole zasiądzie w tym roku sześć osób. Małżonkowie spędzą święta ze swoją córką i jej rodziną.

Ile kosztują święta?

Ile kosztują święta?

Państwo Liszewscy w tym roku na wigilię i pierwszy dzień świąt dla sześciu osób wydadzą na:
- ryby - 100 zł
- mięsa - 90 zł
- pierogi, łazanki z makiem, racuchy, kulebiak, paluszki - 60 zł
- ciasta - 50 zł
- bakalie - 40 zł
- owoce i warzywa - 40 zł
- prezenty - 350 zł
razem: 730 zł
Drugi dzień świąt Liszewscy spędzą u córki.

Państwo Liszewscy mają dwie córki. Obie są psychologami, obie pracują i mają własne rodziny. Starsza Marzena razem z mężem mieszka w Koszalinie. Mają dwoje dzieci - osiemnastoletniego syna Andrzeja i dwuletnią córeczkę Paulinkę.

Katarzyna, czyli młodsza córka, mieszka w Warszawie z mężem i trzyletnią córką Weroniką. W poprzednich latach na święta przyjeżdżali do Koszalina, ale tegoroczne spędzą u teściów Kasi w Warszawie.

- Tak ustaliliśmy już wcześniej - mówi pani Maria. - Nie lubię, jak zimą podróżują samochodem. Nigdy nie wiadomo, jaka będzie pogoda. Kiedy jadą do nas w śnieżycę, czy gołoledź, to strasznie się z mężem denerwujemy. A potem w święta nic tylko się martwię, jak oni wrócą. Dlatego postanowiliśmy, że nic na siłę. Lepiej niech na święta zostaną w Warszawie. Będą daleko, ale za to bezpieczni.

Do świąt państwo Liszewscy zaczęli przygotowywać się już od początku grudnia. Kupowali i znosili do domu, to co mogli, głównie trwałe produkty - cukier, mąkę, bakalie itd.

Potem wzięli się za sprzątanie i gotowanie. Na Boże Narodzenie pani Maria gotuje barszcz, robi ryby, głównie pieczonego pstrąga, dorsza po grecku, śledzie. Kiedyś kupiła żywego karpia, ale nikt go nie chciał zabić. Od tego czasu karpia u nich nie ma. Jedzenia jest za to mnóstwo. Są pierogi, kapusta z grzybami, kulebiak z kapustą i grzybami, drożdżowe faworki, zrobione na słono z kminkiem do barszczyku. Mają tę zaletę, że można je upiec kilka dni wcześniej. Pani Maria sama piecze ciasta - piernik, sernik i z kremem. W Boże Narodzenie tradycyjnie muszą być u nich łazanki z makiem i racuchy drożdżowe.

- Ja ich nigdy wcześniej nie robiłam, ale kiedyś na święta przyjechała do nas moja mama i zrobiła takie racuchy - opowiada pani Maria. - Wszystkim bardzo smakowały i od tego czasu na każde święta muszą być na stole obowiązkowo.

W kuchni niepodzielnie króluje pani Maria, ale mąż jej dzielnie pomaga - obiera warzywa, kroi pod jej dyktando. Są po ślubie razem 45 lat, ale zawsze woli spytać żonę, co planuje i potrzebuje.

Choinkę mają sztuczną i to od wielu lat. - Wszyscy mówią, że żywa pięknie pachnie - mówi pan Witold. - Tylko, że żonie ten zapach świerku źle się kojarzy. Dlatego od wielu lat mamy choinkę sztuczną. Kiedyś ubierałem ją razem z córkami, potem one same. Zawsze jednak wołały żonę, która w tym czasie była zajęta w kuchni, aby chociaż jedną bombkę, czy jakąś inną ozdobę powiesiła własnoręcznie. A teraz ja ją ubieram, ale pod okiem żony. Chcę, aby jej się choinka podobała. Czasem zdarza się, że żona przewiesza bombki, bo coś jej nie pasuje.
Jak dzieci były małe, to pod tą choinką były prezenty dla wszystkich. Teraz są głównie dla wnuków, a dla dorosłych najwyżej jakieś symboliczne upominki.

- Zawsze chciałam, aby prezent podobał się mnie i córkom - zdradza pani Maria. - Jednak nie zawsze tak było. Starałam się, wybierałam, a córki mówiły ładne, ładne, aby nie zrobić mi przykrości, ale widziałam, że nie są zadowolone. Dlatego zrezygnowaliśmy z obdarowywania się nawzajem. Kupujemy drobiazgi, a porządne prezenty wnukom. I zawsze uzgadniamy z córkami, co to ma być.

Przed świętami pieniądze płyną z kieszeni, jak woda. Państwo Liszewcy twierdzą, że od ubiegłego roku prawie wszystko podrożało.

- Nie pamiętam, ile co kosztowało dokładnie rok temu. Mąka, pieczywo, słodycze podrożały wcześniej, a nie przed samymi świętami - ocenia pani Maria. - Trudno te podwyżki nawet wyłapać. Jednak wędliny, za które niedawno płaciłam 18-20 zł za kilogram, teraz są po 23-25 złotych Tylko na święta człowiek tak bardzo nie liczy pieniędzy, bo to przecież nie czas na oszczędzanie.

Wszystko jest już kupione, przygotowane. W wigilię jednak dużo rzeczy trzeba jeszcze zrobić, głównie w kuchni. Do tego nakryć stół.

Wieczorem rodzina obowiązkowo pójdzie na pasterkę. - Idziemy razem z mężem. Kiedyś musieliśmy iść dalej, a teraz mamy kaplicę Straży Granicznej blisko domu i jesteśmy bardzo zadowoleni - mówią państwo Liszewscy. - I pasterki są nie tylko o północy, a też o godzinie 22. Córka z mężem pewnie się z nami do kościoła nie wybiorą, bo będą musieli jechać do domu i położyć wnuczkę spać. My pasterki za nic nie opuścimy. To dla nas bardzo ważne.

Państwo Liszewcy oboje są na emeryturze. Ona pochodzi z Białostockiego. Tam skończyła technikum ekonomiczne i wtedy zapragnęła wyjechać. - Gdzie ty pojedziesz? - pytała ją przyjaciółka. I zaproponowała, aby wybrała się do jej cioci do Kołobrzegu. Pojechała. W Kołobrzegu poznała swojego przyszłego męża - marynarza z Wojsk Ochrony Pogranicza. Pobrali się. Pani Maria pracowała w Kombinacie Budowlanym, a kiedy przeprowadzili się do Koszalina - w administracji Straży Granicznej. Mąż był tu oficerem.

Teraz zajmują się dwuletnią wnuczką Paulinką, bo jest zbyt mała, aby iść do przedszkola. Codziennie rano przywozi ją do nich zięć.

- I wszyscy są szczęśliwi, a my najbardziej - cieszy się pani Maria.
Państwo Liszewscy są coraz starsi. Aby ich odciążyć, wigilię chciały urządzać córki. - Kiedyś, gdy chodziłam do pracy, wszystko było mi łatwiej zrobić - mówi pani Maria. - A dzisiaj jakoś trudniej mi wszystko przychodzi, więcej czasu zajmuje. Na kartce sobie spisuję, co muszę kupić, co zrobić. Ale radzę sobie. Córki chciały przejąć ode mnie "świąteczną pałeczkę". Powiedziałam jednak, że dopóki będzie to możliwe, święta będą miały u rodziców - dodaje pani Maria.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!