MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dźwiga, śpiewa i nie narzeka

Rozmawiał Rajmund Wełnic
Rozmowa z Mariuszem Pudzianowskim

"Pudzian" siłacz nad siłacze

- 30 lat na karku, a ty wciąż nie masz sobie równych na zawodach siłaczy.
- Trudno mi to oceniać, sporo jest "młodych wilków", którzy próbują pokonać mistrza, ale przecież na tym ten sport polega. Jednak na razie jakoś daję sobie radę. Może stojącym z boku łatwiej mieć na ten temat zdanie.

- W Szczecinku wygrałeś zawody z cyklu Pucharu Polski, choć dzień wcześniej startowałeś w Norwegii. Ile jeszcze może znieść twój organizm?
- Faktycznie nie było łatwo, bo po zawodach mieliśmy kilkunastogodzinną podroż i praktycznie prosto z samochodu startowałem w Szczecinku. Na dodatek na środkach przeciwbólowych, bo doznałem kontuzji ramienia. Mimo to ustanowiłem nowy rekord w dźwiganiu kul. Generalnie jednak na zdrowie nie narzekam, choć zaczyna doskwierać brak czasu. Praktycznie nie mam prywatności, ciągłe wyjazdy, starty, imprezy pokazowe. Nie ukrywam, że to trochę męczy. Ale taki był mój świadomy wybór i godzę się z tym. Kulturystykę zacząłem uprawiać prawie 17 lat temu. Wzorem do naśladowania był mój ojciec, ciężarowiec. I tak pozostało do dziś.

- W wywiadach zawsze pytają cię o doping, a ty niezmiennie odpowiadasz, że trzeba samemu zostać wyczynowcem, aby poznać odpowiedź na to pytanie. Dlaczego otaczacie tę kwestię taką tajemnicą?
- Na każdym treningu dźwigam po kilka ton żelastwa. Po siłowni jeszcze biegam i pływam. Trenuję także karate kykushinkai. Diety specjalnej nie stosuję, jem to, co każdy, choć oczywiście używam odżywek. Doping? Każdy o to pyta, a ja zawsze mówię: zacznij uprawiać sport zawodowy, wtedy poznasz jego tajniki.

- Kilka lat temu strongmeni wyzwolili się spod opieki menedżerów i praktycznie sami rządzą w tym światku, ustalają reguły, terminarz i - przede wszystkim - warunki finansowe. Jak wam się to udało?
- Pewni ludzie byli zbyt zachłanni i chcieli zbijać fortunę na naszych plecach. Wykorzystaliśmy ten moment i usamodzielniliśmy się. Teraz każdy z zawodników pracuje na własną rękę, na swoje konto i odpowiedzialność. Nikt już nikogo nie wykorzystuje.

- Właśnie, stworzyłeś całe przedsiębiorstwo pod marką "Pudzian" - występujesz w reklamach, filmach, firmujesz napoje energetyczne i inne produkty. Na zawodach sprzedają nawet odzież dziecięcą z twoim wizerunkiem.
- Taki jest sport zawodowy. Popularni sportowcy najwięcej zarabiają wcale nie na startach, lecz na sprzedaży swego wizerunku. Mam od tego specjalistów i menedżerów, z którymi zainteresowane firmy mogą się kontaktować. Dla mnie jednak najważniejszy jest sport, cała reszta to tylko dodatek.

- Mało kto zna cię od strony muzycznej, a jesteś podporą zespołu Pudzian Band.
- No nie, to twór mojego brata, w którym czasem uczestniczę i w wolnych chwilach się pobawię i pośpiewam. Ale głównodowodzącym w zespole jest mój brat i 95 procent sukcesu to jego zasługa. Dla mnie to miłe oderwanie się od codzienności, taki odskok w bok. Przecież nie całe moje życie to żelastwo i sport. Trochę rozrywki i relaksu też się mi należy.

- A jak "Pudzian" śpiewa i czego słucha?
- Powiem tak: słoń na ucho mi nie nadepnął, jakoś daję sobie radę. Lubię posłuchać pop i muzykę dance, coś, co wpada w ucho.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!