Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Egzekucja rozbójnika sprowadziła nieszczęścia

Łukasz Gładysiak
Atak Raubritterów na podróżnych - wizja artystyczna z XIX w.
Atak Raubritterów na podróżnych - wizja artystyczna z XIX w. Domena publiczna
Szymona von Lode bali się w regionie wszyscy. Jak mawiano w XVI-wiecznym Kołobrzegu rabuś groźny był nawet po swojej śmierci.

Raubritter - to, pochodzące z języka niemieckiego słowo, budziło grozę w wielu państwach Europy okresu późnego średniowiecza i renesansu. Rycerze-rabusie, bo tak należy je tłumaczyć byli zmorą również terenów dzisiejszej Polski. Swoich miało i Pomorze Środkowe.

Na początku XVI w. jednym z najsłynniejszych nad Bałtykiem był pochodzący z zamożnego, niemieckiego rodu, Szymon von Lode. W 1512 r. jego oddział rozbity został niedaleko Kołobrzegu, a on sam stanął przed obliczem tamtejszego sądu. Po krótkim procesie został skazany na śmierć i ścięty.

Wieść o straceniu brata dotarła do Henryka von Lode, który zaprzysiągł kołobrzeżanom zemstę. Nie dość, że udało mu się na nowo zorganizować kompanów Szymona, to jeszcze do wznieconego przez siebie buntu zdołał wciągnąć część lokalnej szlachty. Armia rozbójników w niedługim czasie przejęła kontrolę nad większością lasów i dróg wiodących do miasta. Napadała na kupców i grabiła podkołobrzeskie wsie. Jedną z metod, która pozwalała na ustawiczny rozrost liczebny formacji von Lodego, stało się branie zakładników z wiernych prawowitej władzy familii rycerskich. Przywódców rodowych zmuszano w ten sposób albo do płacenia wysokich okupów, albo do zbrojnego wsparcia bandyckiej działalności.

Dziś nie wiadomo, w jaki sposób zakończył się trwający kilka lat bój z rabusiami. Mówi się, że to, co za ich sprawą działo się na szlakach i w lasach Pomorza Środkowego, było klątwą, jaką na Kołobrzeg rzucić miał przed ścięciem Szymon von Lode. W ten sam sposób niekiedy tłumaczono też wybuch buntu cechów rzemieślniczych oraz działalność czarownic. Wydarzenia te miały miejsce w latach dwudziestych XVI w. Ostatecznie, również za sprawą skazanego Raubrittera, w 1529 r.miasto spustoszyć miała zaraza. A

Kołobrzeski Focke-Wulf
W dziejach stoczonej 70 lat temu bitwy o Kołobrzeg nie brakuje epizodów, których próżno szukać na kartach oficjalnych, związanych z tym wydarzeniem, opracowań historycznych. Jednym z mniej znanych szereszemu gronu odbiorców faktów jest dramtyczna ucieczka dwóch pilotów Luftwaffe, która w symboliczny sposób zakończyła się dopiero... prawie 5 dekad po kapitulacji III Rzeszy.
Rankiem, 4 marca 1945 r., gdy na rogatkach Kołobrzegu stały już radzieckie czołgi, dwóch niemieckich pilotów: Feldwebel Horst Stobbe oraz Gefreiter Johannes Ewers poderwało z płyty lotniska w Bagiczu (wówczas: Bodenhagen) samolot myśliwski Focke-Wulf 190F. Maszyna, należąca do 1. pułku myśliwskiego III Grupy Luftwaffe przeleciała nad oblężonym miastem docierając do bałtyckiego wybrzeża.

Gdy minęła latarnię morską, została trafiona pociskiem artylerii przeciwlotniczej albo, czego do dziś nie rozstrzygnięto, zniesiona przez wiatr. Samolot wpadł do morza niedaleko wejścia do portu. Obaj piloci zginęli.
Do jesieni 1991 r. wrak Focke-Wulfa z Bagicza spoczywał na dnie morza. Ostatecznie został wydobyty przez płetwonurków Wojska Polskiego. Na pokładzie znaleziono teczkę z dokumentami pozwalającymi, mimo upływu czasu, ustalić tożsamość lotników. 9 styczia 1992 r. zostali pochowani na kołobrzeskim cmentarzu wojennym, są jedynymi żołnierzami niemieckimi, którzy na nim spoczywają.
Elementy wraku w tym obszerny fragment przedniejc części Focke-Wulfa z charakterystycznym silnikiem tłokowym oraz pamiątki po Stobbe i Ewersie podziwiać można w Muzeum Oręża Polskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!