Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekolodzy alarmują: Bałtyk musi być uwolniony od sieci widmo

Wioleta Wasylów
Właśnie zakończył się trzyletni projekt Marelitt Balic, a jego efekty można zobaczyć w filmie dokumentalnym „Widmo Bałtyku”, którego polska premiera odbyła się pod koniec kwietnia w kołobrzeskim hotelu Aquarius.

Wprojekt WWF, finansowany z funduszy unijnych, były zaangażowane instytucje ze Szwecji, Niemiec, Estonii i Polski.

Marelitt Baltic starało się odpowiedzieć na pytanie jak skutecznie i systemowo rozwiązać problem zagubionych narzędzi połowowych - różnego rodzaju sieci - w Bałtyku. Co roku trafia ich tam nawet do 10 tysięcy. Określa się je mianem sieci widmo. W polskiej części morza może ich zalegać nawet 800 ton. Sieci poważnie zagrażają ekosystemowi morza. Często są bardzo cienkie, niemal niewidoczne. Łapie się w nie i ginie między 6 a 20 procent normalnego przyłowu ryb, ale też inne zwierzęta. Siatki mogą również utrudniać pracę i zagrażać nurkom oraz archeologom podwodnym. Wplątują się też w silniki jednostek pływających. Ponadto są wykonane z tworzyw sztucznych i jeśli za długo są w wodzie, rozkładają się w nich mikrocząsteczki plastiku, które potem zanieczyszczają wodę i dostają się do łańcucha pokarmowego ryb i ludzi.

Przez trzy lata, przy użyciu najnowszych technologii, badano więc dno Bałtyku. Szukano metod, które pozwolą znaleźć miejsca w morzu, w których gromadzi się najwięcej sieci widmo, po to, by stworzyć ich mapę. Ma to później pomóc w efektywnym szukaniu i odławianiu sieci, które zaczepiają się często o kamienie, wraki, a nawet zagubione kontenery. Przy okazji Marelitt Baltic udało się wyłowić ich 25 ton. Akcje przeprowadzano razem z rybakami. Za kutrami ciągnięto po dnie tzw. szukarki. Z kolei przy wrakach pomagali nurkowie. Cały czas trwa jednak poszukiwanie najlepszej metody wyławiania ciężkich sieci, która nie będzie niszczyła zabytkowych wraków.

Chciano też opracować system ograniczający gubienie sieci i ułatwić raportowanie tego, np. poprzez znakowanie chipami. - Wchodzi takie prawo, że jeśli rybak zgubi sieci i tego nie zgłosi, a ktoś to wyłowi, to armator ponosi koszty wydobycia. Teraz sieci są znakowane analogicznie, by wprowadzić chipy potrzeba nowych rozwiązań prawnych i dużych pieniędzy. Wielu rybaków jest sceptycznych, ale jeśli takie regulacje wejdą, to się dostosują. Za środki unijne można wymienić sprzęt, ale musimy mieć miejsce, gdzie można zdać ten stary, bo teraz w portach nie ma takiego zaplecza - mówi kołobrzeski rybak Władysław Wójtowicz. - W wyłowionych sieciach są zanieczyszczenia organiczne i nieorganiczne. Trzeba przystosować porty do odbioru takich odpadów, sortowania ich i odzyskiwania materiału do recyklingu. Teraz rybak starą wyłowioną sieć może wrzucić jedynie do zmieszanych odpadów komunalnych, ale to nie jest rozwiązanie, bo wtedy przenosi niebezpieczne odpady z jednego ekosystemu do drugiego. Zaś za utylizację sam by musiał zapłacić - dodaje Sylwia Migdał, koordynatorka projektu z WWF Polska. Pojawił się też pomysł rozszerzenia odpowiedzialności na producentów sieci za „cykl życia” produktu. Testowano ponadto różne sposoby recyklingu sieci.

W projekcie, jak i w filmie „Widmo Bałtyku”, edukowano wszystkie strony o konsekwencjach obecnej sytuacji. Wszyscy widzą zasadność prowadzenia takich projektów jak Marelitt Baltic. Wypracowane rekomendacje i rozwiązania organizatorzy chcą przenieść na regulacje prawne na poziomie krajowym i międzynarodowym. Może to pomóc organizacjom i rządom na całym świecie w skutecznej walce z sieciami widmo.

Zobacz także: Koszalin: Wiosenna Giełda Ogrodnicza w Koszalinie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo