W Zespole Szkół im. Henryka Sienkiewicza od nowego roku prowadzi się tylko dziennik elektroniczny. Tradycyjny, papierowy na dobre odszedł do lamusa. Teraz wszystkie oceny, uwagi i obecności wpisywane są prosto do komputera.
- Uczniowie oraz rodzice, którzy wyrazili taką chęć, otrzymali swoje loginy i hasła. Teraz w każdej chwili mogą wejść do internetu i sprawdzić na przykład oceny - tłumaczy Jacek Kawałek, nauczyciel informatyki, który wprowadził dziennik.
- Rodzice, którzy chcą korzystać z dziennika elektronicznego, mogą nawet usprawiedliwiać nieobecność swoich dzieci w szkole przez interent. Mogą też korespondować z nauczycielami, sprawdzić plan lekcji czy planowane sprawdziany.
Dziennik elektroniczny na dobre testowany był w szkole od dwóch lat. Ale pierwsze próby miały miejsce jeszcze w 2000 roku. Głównie na prośbę ojców uczniów, którzy są marynarzami i bywało, że na pół roku tracili kontakt ze swoimi dziećmi. Po powrocie z rejsu często czekała ich niemiła niespodzianka. Teraz na bieżąco mogą kontrolować postępy swoich pociech.
Elektroniczny dziennik oznacza też ułatwienie w pracy nauczyciela.
- W każdej sali nauczyciel ma komputer podłączony do sieci. Wszystkie informacje wpisuje się na bieżąco do dziennika elektronicznego - dodaje Jacek Kawałek. - Dane aktualizowane są co godzinę. Dzięki temu nauczyciele czy dyrektor szkoły mogą w każdej chwili sprawdzić np. ilu uczniów jest na lekcjach i kogo konkretnie brakuje. Nie muszą też już robić różnych statystyk, które zabierały im sporo czasu. Teraz komputer zrobi to za nich.
Z elektronicznego dziennika trochę mniej zadowoleni są uczniowie. Szczególnie ci, którzy z nauką są na bakier. Im humoru nie poprawi nawet awaria sieci czy komputera, bo dane z dziennika elektronicznego archiwizowane są co tydzień.
- Czasami rodzice od razu wpadają w panikę z powodu jakiejś jedynki. A ja wiem na przykład, że wystarczy mi tydzień żeby ją poprawić - przyznaje 16-letni Łukasz. - Dlatego wolałbym, żeby rodzice mieli ograniczony dostęp do dziennika.
Mieszane uczucia mają też niektórzy rodzice. - Na wywiadówki przychodzi teraz mniej niż połowa rodziców. Teraz będzie ich pewnie jeszcze mniej. A kontakt z nauczycielem jest przecież potrzebny - mówi pan Tomasz, ojciec dwóch nastoletnich córek. - Nic nie zastąpi rozmowy w cztery oczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?