- Ma pani ogrodnictwo, hurtownie, kwiaciarnie. Od czego Pani zaczęła?
- Zaczęło się od tego, że byłam pielęgniarką i pracowałam w szpitalu. Wyszłam za mąż za ogrodnika, pomagałam mu w pracy i uczyłam się nowego zawodu. Po 7 latach on zmarł i sama musiałam zająć się ogrodnictwem. Aby nie stać w miejscu, musiałam działać, aby się rozwijać.
- Jak Pani się do tego wzięła?
- Mieliśmy szklarnie, a w nich róże i frezje. Przyjeżdżali do nas po nie właściciele kwiaciarni, ale chcieli kupować więcej różnych gatunków kwiatów, a najlepiej wszystko w jednym miejscu. Otworzyłam więc najpierw jedną hurtownię, aby do róż i frezji mogli dobrać, co potrzebują, a potem kolejną w Koszalinie, no i własną kwiaciarnię.
- Czy kwiaty to trudny biznes?
- Bardzo trudny, bo długo się je produkuje, a potem bardzo szybko trzeba sprzedać. Potrzebne są w większych ilościach na określone terminy. Jak wysyp jest za wcześnie lub za późno, to można stracić dużo pieniędzy. Produkcja trwa parę miesięcy. Czasem, jak sadzimy cebule tulipanów, jest modny jakiś kolor, a zanim wyrosną - już inny.
- A co jest dla Pani najważniejsze w biznesie?
- Zawsze klient, więc wszystko robimy dla niego. Sprowadzamy najlepsze cebule tulipanów i lilii, ale kwiat produkować ładne i trwałe kwiaty. Własną produkcje uzupełniamy towarem sprowadzanym głównie z Polski. No i ściągamy nowości z Holandii, kwiaty sztuczne z Tajlandii, czy np. bardzo modny obecnie dżindżer - czerwone szyszki na długich łodygach - z Kostaryki i Hawajów. Robimy kompozycje. Niezależnie czy są z kwiatów żywych czy sztucznych, droższe, czy tańsze, to staramy się, aby były piękne i niepowtarzalne. Każdy bukiet powinien być inny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?