Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewakuować szpital! (fotogaleria)

fot. Rajmund Wełnic
Pacjenci szczecineckiego szpitala, w tym mamy z dopiero co urodzonymi maluszkami,przenoszą się do schroniska. Policja w tym czasie szukała bomby.
Pacjenci szczecineckiego szpitala, w tym mamy z dopiero co urodzonymi maluszkami,przenoszą się do schroniska. Policja w tym czasie szukała bomby. fot. Rajmund Wełnic
Dantejskie sceny rozgrywały się wczoraj w szczecineckim szpitalu. Ktoś zadzwonił, że w szpitalu jest bomba. Pospiesznie ewakuowano pacjentów.

Głupi żart wygonił pacjentów

NASZ KOMENTARZ

NASZ KOMENTARZ

Złapać tego idiotę
WSzczecinku to już trzeci fałszywy alarm w ciągu miesiąca. Wcześniej ewakuowano szkoły. Najwyższa pora coś z tym zrobić, bo następnym razem będą ofiary.
Krańcowa głupota autora telefonów poraża. Myślę, że najlepszą karą dla niego byłoby oddanie go w ręce ludzi,
którzy przed szpitalem umierali ze strachu o swoich bliskich.
RAJMUND WEŁNIC

Popołudniowy telefon o bombie w szpitalu postawił na nogi wszystkie służby ratunkowe w powiecie. Zapadła decyzja o przeniesieniu chorych do pobliskiego schroniska dla młodzieży. Policjanci podejrzewali, że ktoś zrobił kretyński dowcip, ale ryzykować nie można było.

- W tej chwili mamy około 80 pacjentów, z tego 30 leżących - mówił nam na gorąco dyrektor szpitala w Szczecinku Andrzej Łysiak. Powiało grozą, bo część z nich była podłączona do aparatury podtrzymującej życie. Odwołano zabieg na chirurgii. W chwili alarmu na oddziale położniczym urodziło się dziecko. Mama w połogu z noworodkiem została więc na sali. Jej przewiezienie byłoby groźne dla życia. Inne matki, tuląc maluszki okutane w kocyki, oraz ciężarne, powędrowały do schroniska, odprowadzane przez pielęgniarki.

Personel ściągano pośpiesznie z domów. Lżej chorzy, w szlafrokach i piżamach, szli sami. Osoby, których stan był poważniejszy, jechały na wózkach lub łóżkach. Z nieba lał się żar, w słońcu temperatura przekraczała 40 stopni. Pacjent z astmą co chwila musiał przystawać, bo brakowało mu tchu.

Płakali mali pacjenci, wyprowadzani z oddziału dziecięcego. Z przerażeniem przyglądali się temu przechodnie i rodziny pacjentów. - Mam matkę po udarze, nie widziałam, żeby ją wywozili, a wpuszczać do środka nie chcą! - płakała jedna z kobiet. - Rozszarpałbym gnoja, który zadzwonił! - krzyczał mężczyzna, który przyjechał do chorej matki z Białogardu. Nerwowo było także w schronisku, w którym stłoczono chorych. Osoby w niezłym stanie czekały w świetlicy.

Mężczyzna ze złamanym barkiem krzyczał na dziennikarzy, którzy chcieli się czegoś dowiedzieć i wyganiał ich z sali. W tym czasie policjanci ustalali, kto dzwonił z ostrzeżeniem. W słuchawce w szpitalu i w komendzie odezwał się męski głos. Błyskawicznie było wiadomo, że ktoś korzystał z telefonu na kartę w sieci Heyah.
Dodatkowo zamęt wprowadził kolejny anonimowy telefon, że poprzednie były... pomyłką. Mimo to ewakuacji chorych nie przerwano.

Dopiero po blisko dwóch godzinach, gdy przeszukano już większość sal szpitalnych i bomby nie znaleziono, pacjenci mogli wrócić do łóżek.

Natomiast w Bobolicach około godz. 17.30 pod Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy podjechał strażacki wóz bojowy. Strażacy zarządzili natychmiastową
ewakuację ponad 40 uczniów i wychowawców. - Straż Pożarna w Szczecinku
otrzymała telefoniczną informację, że w ośrodku podłożona jest bomba - powiedział
nam Jan Wójcik, gminny komendant straży w Bobolicach. Tu również nie znaleziono ładunku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!