Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fabryka Borowskiego, czyli kuter, narzędzia i maszyny generała Józefa Hallera

Łukasz Gładysiak
Fabryka Hermana Borowskiego w Kołobrzegu była jednym z najprężniej działających zakładów produkcyjnych na Pomorzu Środkowym w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Foldery reklamowe spółki znaleźć można było w wielu miastach Niemiec
Fabryka Hermana Borowskiego w Kołobrzegu była jednym z najprężniej działających zakładów produkcyjnych na Pomorzu Środkowym w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Foldery reklamowe spółki znaleźć można było w wielu miastach Niemiec zbiory prywatne
Kołobrzeski przemysł. Mechanik z Elbląga sprowadził nad ujście Parsęty rewolucję przemysłową

Z racji uzdrowiskowego charakteru, do Kołobrzegu nigdy nie zagościł tzw. przemysł ciężki. Gospodarka rozwijała się tam przede wszystkim w oparciu o zasoby naturalne: dary morza, rolnictwo czy elementy związane z funkcjonowaniem miasta jako znanego na południowym wybrzeżu Bałtyku kurortu. Tę przemysłową stagnację wykorzystał rzutki mechanik z Elbląga, za sprawą którego nad ujście Parsęty zagościła industrialna rewolucja.

Herman Borowski przybył do Kołobrzegu w 1910 r. W śródmieściu, przy dzisiejszej ul. Armii Krajowej, otworzył warsztat, w którym samodzielnie naprawiał różnego rodzaju urządzenia mechaniczne. Z powodu braku konkurencji i zapotrzebowania chociażby ze strony armatorów, którzy coraz chętniej w miejsce tradycyjnych żagli instalowali na łodziach silniki spalinowe, majątek przemysłowca szybko się powielił. Pozwoliło mu to na wykupienie działki na kołobrzeskich Panewnikach i budowę pełnowymiarowej fabryki.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego, Motoren- und Maschinenfabrik Herman Borowski GmbH, bo taką pełną nazwę nosiły zakłady, wyspecjalizowały się w budowie oraz serwisie silników napędzających kutry i maszyny rolnicze. W halach montażowych powstawały też całe łodzie rybackie, sprzęt wykorzystywany przez rolników, a nawet, jak wynika z wydanego w tym czasie folderu reklamowego firmy, ciężarowe i luksusowe samochody. Niestety do dnia dzisiejszego nie udało się ustalić pod jakim szyldem pojazdy te opuszczały zakład na Panewnikach.

Nowe możliwości otworzyło Hermanowi Borowskiemu przejęcie władzy w Niemczech przez Adolfa Hitlera, narodziny III Rzeszy i błyskawiczna remilitaryzacja kraju. Od tego momentu do grona stałych klientów zaliczyć mógł wojsko, a tego, od połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku w Kołobrzegu i regionie nie brakowało. Nie można wykluczyć, że elementy jednostek napędowych trafiały do warsztatów Wehrmachtu chociażby w nowo wybudowanych Koszarach Waldenfelsa (dziś: miejsce stacjonowania 8. Batalionu Remontowego przy ul. Koszalińskiej) czy bazy Luftwaffe w Podczelu i Bagiczu. Ruszyła także produkcja amunicji, przede wszystkim artyleryjskiej. Pod koniec wojny zakład podjął się poza tym kompletowania popularnych w tym czasie w całych Niemczech silników napędzanych gazem drzewnym. Tego rodzaju instalacje trafiały nie tylko do samochodów (przed upadkiem państwa Hitlera powstał nawet wariant słynnego Volkswagena Garbusa, napędzany właśnie "holz-gazem"), ale nawet czołgów.

W tym okresie zapotrzebowanie było tak duże, że w Panewnikach pracowano niemal bez przerwy, w systemie trzyzmianowym.

Utrzymanie tempa produkcji wykorzystując tylko miejscowe zasoby ludzkie nie było możliwe. W związku z tym, do kołobrzeskiej fabryki kierowano robotników przymusowych z większości państw okupowanych przez Niemcy. Nie zabrakło wśród nich Polaków. Żołnierz 2. batalionu morskiego wzięty do niewoli podczas wojny obronnej 1939 r., Wacław Komuda, którego w fabryce Borowskiego zastało nadejście nad ujście Parsęty wojsk radzieckich i 1. Armii Wojska Polskiego, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wspominał: "Osiemdziesiąt sztuk pocisków dziennie to norma jednego zatrudnionego. Nie zrobisz, zdechniesz z głodu". Dodawał również, że obcokrajowców doprowadzano do pracy z odrębnego obozu internowania. Każdy z nich dziennie otrzymywał wyżywienie w postaci 350 g chleba, 3 ziemniaków i cienkiej, niewiadomego pochodzenia, zupy.

Prócz działalności przemysłowej Herman Borowski zaangażował się również w kulturę. W jego mieszkaniu, zlokalizowanym tuż obok warsztatu na ul. Armii Krajowej, w 1912 r. otworzyło podwoje pierwsze kołobrzeskie kino. Prócz ekranu i projektora, znalazło się tam miejsce na fortepian lub pianino, które przygrywało niemym filmom. Już po roku elblążanin otworzył drugi punkt, tym razem na zapleczu ratusza. Z powodu zbyt małej ilości miejsc dla widzów, interes został po kilku miesiącach zamknięty. Zamiłowanie do dziesiątej muzy sprawiło, że już jako miejscowy potentat, w 1936 r. Borowski zbudował pełnowymiarową salę kinową przy dzisiejszej ul. Edmunda Łopuskiego, tzw. Kamerlichtspiele (aktualnie: Kino Wybrzeże). Prócz realizacji osobistego marzenia, był to również dar fabrykanta dla jego córki, Charlotty. O ile kilka dekad po bitwie obiektowi temu udało się przywrócić pierwotną funkcję, pozostałe inwestycje Borowskiego w Kołobrzegu walki toczone w marcu 1945 roku obróciły niestety w perzynę.

W historii prezentowanych zakładów, obok wykorzystywania robotników przymusowych, noszących na ubraniach naszywkę z literą "P", pojawia się jeszcze jeden, niezamierzony przez założyciela fabryki, wątek polski. Dzień po uroczystych zaślubinach z Bałtykiem, których, wrzucając ufundowany przez gdańską polonię pierścień w morskie fale, 10 lutego 1920 r. dokonał w Pucku generał Józef Haller, oficer dotarł do położonej u nasady Półwyspu Helskiego Wielkiej Wsi (obecnie: Władysławowo). Kaszubscy rybacy, którzy zaprosili dowódcę Błękitnej Armii, by wraz z nimi, po raz pierwszy pod biało-czerwoną banderą, wypłynął na otwarte, polskie morze, podstawili do tego celu kuter noszący nazwę "Gwiazda Morza". Jednostka ta, w historii rodzimej marynistyki uchodząca za pierwszą, jaka po odzyskaniu niepodległości oficjalnie wyszła na Bałtyk, kilka lat wcześniej zbudowana została właśnie w kołobrzeskiej fabryce Hermana Borowskiego.

Warto przypomnieć, że według oficjalnej historii Władysławowa, to właśnie pochodząca znad ujścia Parsęty łódź dała poniekąd początek jednej z dzielnic tego miasta - Hallerowa. Wszystko za sprawą oficera Wojska Polskiego, który razem ze słynnym dowódcą Frontu Pomorskiego wypłynął w rejs "Gwiazdą Morza" - podpułkownika Henryka Bagińskiego. Zafascynowany widokiem, jaki objawił się po wypłynięciu łodzi, postanowił wykupić 20 ha ziemi w rejonie Wielkiej Wsi i założyć tam osadę o nazwie związanej z generałem. W krótkim czasie zaczęli osiedlać się tam oficerowie "Błękitnej Armii", a potem także arystokraci czy artyści. W efekcie osada przekształciła się w kurort.

Anhalt - król kosmetyków

Obok zakładów Hermana Borowskiego Kołobrzeg słynął w Niemczech i dużej części Europy z wyrobów kosmetycznych oraz leków ziołowych. Działo się tak za sprawą uruchomionej pod koniec XIX w. i rozbudowanej w 1906 r. fabryki Wilhelma Anhalta, znajdującej się przy dzisiejszej ul. Kasprowicza.
To właśnie stamtąd w świat wędrował słynny szampon do włosów "Javol", środek do pielęgnacji jamy ustnej "Kosmodont" oraz seria kosmetyków do twarzy opatrzonych marką "AOK".

Robotnicy przymusowi

Od początku II wojny światowej istotną rolę w podtrzymaniu zdolności produkcyjnych III Rzeszy odgrywali robotnicy przymusowi z państw okupowanych przez Niemcy. Nie inaczej sytuacja przedstawiała się w Kołobrzegu i regionie, gdzie pierwszymi, którzy zmuszeni zostali pracować na rzecz państwa Hitlera byli polscy jeńcy wojenni z obozu Stalag IIIB Hammerstein w Czarnem. W kolejnych latach wojny nad ujście Parsęty sprowadzani byli nie tylko Polacy, ale także na przykład Francuzi, zarówno wojskowi, którzy przegrali kampanię 1940 r., jak i ludność cywilna.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!