Wydawałoby się że ulica zwycięży. Wszak 80 procent Gruzinów – jak nieomylnie wykazują sondaże – popiera integrację z Zachodem i jednocześnie nie znosi Rosjan, z którymi, podobnie jak my, długo i z fatalnymi skutkami mieli do czynienia. Z tym powszechnym nastawieniem musi się liczyć nawet władza, na czele z partią noszącą malowniczą nazwę „Gruzińskie marzenie”. Dość powiedzieć że w grudniu ubiegłego roku tamtejszy rząd podpisał akt kandydatury Gruzji do Unii Europejskiej. Na jesieni kolejne wybory, nie ma co iść pod prąd sympatiom ludu.
Bo jednocześnie ten sam lud dwanaście lat temu usadził miliardera-populistę Bidzinę Iwaniszwilego oraz innych liderów „Gruzińskiego marzenia” na rządowych stołkach, na których do tej pory twardo się trzymają. To przeciw nim buntuje się teraz Tbilisi.
To w końcu jak jest? Gruzini chcą czy nie chcą integracji z Zachodem? Skoro odpowiedzią nie może być ani proste „tak”, ani „nie”, zajrzyjmy do podszewki.
Ten naród o starych chrześcijańskich tradycjach, łączących go z Europą, miał pecha w historii ostatniego tysiąclecia. Gruzja od czasów najazdów mongolskich była ciągle przez kogoś podbijana, z Rosją w etapie finalnym, czyli na początku XIX wieku. Z tej wielkiej rosyjskiej zagrody Gruzini uwolnili się dopiero przed 35 laty, w dobie rozpadu ZSSR. W rezultacie nie ma ona tradycji silnej państwowości, przez całe stulecia będąc raczej zlepkiem różnej wielkości księstw, w których każdy władca oglądał się w inną stronę. I tak pozostało do dzisiaj, z tym że dawne „rozdrobnienie dzielnicowe” dzisiaj przekłada się u Gruzinów na ostre, jaskrawe podziały polityczne. Zupełnie jak u nas.
Za tym idzie kolejna bieda – korupcja. Gruzja taka czy inna zawsze była na nią podatna. Ale to są sprawy spod podszewki. Jawnie – na glebie korupcji rozkwita populizm. Na tej to właśnie fali doszła do władzy partia pod nazwą tyleż malowniczą, ile nadziei budzącą.
Dziś te gruzińskie marzenia i nadzieje, skonfrontowane z realiami władzy, mocno przyblakły, ale nie na tyle, by nie stwarzać partii Iwaniszwilego (który doszedł do znaczenia dzięki miliardom zarobionym m. in. na handlu z Rosją) perspektyw na utrzymanie władzy po październikowych wyborach. Trzeba tylko mocniej uchwycić wędzidła. I temu właśnie służy procedowana ustawa. Agenci zagraniczni? Zachodnie firmy czy organizacje pozarządowe, działające w Gruzji legalnie i za pomocą jawnie przyjętych metod działania, po przyjęciu „ustawy o przejrzystości” będą pod lupą tajnych służb, łatwo mogąc ulegać stygmatyzującym i dyskryminującym przepisom, a nawet zostać zdelegalizowane. Z kolei różne agendy wpływu putinowskiej Rosji – zarówno gospodarcze, jak i kryptopolityczne – znając świetnie, właśnie od przysłowiowej podszewki, gruzińskie społeczeństwo, będą mogły w sposób niejawny, ale skuteczny, nie tylko działalność kontynuować, ale też wzmacniać, jako że pozbędą się niepożądanych konkurentów z Zachodu.
Wszystko to brzmi niewesoło, ale patrzmy na bieżące wydarzenia. Na najbliższą sobotę gruzińska opozycja zapowiada masową demonstrację w Tbilisi, szykowaną jako największa w dwumiesięcznej historii ostatnich antyrządowych protestów. Trzymamy kciuki.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?