Rok 2016 rysuje się dla kołobrzeskiego rybołówstwa raczej w ciemnych barwach. Od początku stycznia z 15,5 tys. ton do 12,4 tys. ton obniżone zostały kwoty połowowe dorsza, coraz mniej przychylna jest dla armatorów także natura.
- Naszych członków coraz częściej dotyka problem rozrastającej się populacji fok. Jeśli w ogóle w sieciach znajdujemy ryby takie jak dorsz, troć czy łosoś, to często są to albo same głowy, albo ogryzione szkielety. Zdajemy sobie sprawę, że te zwięrzęta są pod ochroną, ale wygląda na to, że stracono nad nimi panowanie - mówi „Głosowi” Andrzej Gościniak, prezes Stowarzyszenia Armatorów Łodziowych w Kołobrzegu. Organizacja ta, skupia właścicieli jednostek otwartopokładowych długości do 8 m, pracujących tzw. systemem stawowym m.in. nad ujściem Parsęty, w Dźwirzynie i Ustroniu Morskim.
Grupa ta, podobnie jak armatorzy większych jednostek, bije także na alarm odnośnie projektu posadowienia wzdłuż środkowego wybrzeża południowego Bałtyku elektrowni wiatrowych. - Farmy wiatraków planuje się zbudować na terenach najbardziej zasobnych w ryby, nie konsultując tego faktu z ludźmi, którzy z morzem wiążą byt swój i swoich rodzin. Kable biegnące po dnie mocno utrudnią nam i tak już niełatwe połowy - zaznacza Andrzej Gościniak.
Więcej na temat problemów rybaków łodziowych w regionie w piątkowym wydaniu „Głosu Kołobrzegu”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?