Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest papież, czyli tajemnicze zniknięcie Ojca Świętego w Koszalinie

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Ojciec Święty i ksiądz Kazimierz Bednarski klęczą w kościele Ducha Świętego
Ojciec Święty i ksiądz Kazimierz Bednarski klęczą w kościele Ducha Świętego Fot. Archiwum parafii pod wezwaniem Ducha Świętego
1 czerwca 1991 roku, Koszalin. Pierwszy dzień wizyty Jana Pawła II. Zanim rozpoczęła się główna msza święta na placu kościołem w parafii Ducha Świętego doszło incydentu zupełnie wyjątkowego, zważywszy na bardzo wysokie organizacyjne standardy oraz normy bezpieczeństwa towarzyszące zazwyczaj papieskim wizytom.

Papamobile przejechał przez środek placu wśród tysięcy ludzi, których papież błogosławił. Wcześniej zaakceptowany plan przewidywał, że przy drewnianym ołtarzu zbudowanym tuż obok kościoła, papieski samochód skręci w prawo w wyłożoną dywanami drogę i przejedzie obok szpaleru biskupów przygotowanych do celebry. Kierowca skręcił jednak w lewo. Co gorsza, znajdowało się tam duże zagłębienie wypełnione wodą. Papieskie auto wjechało prosto w zagłębienie i stanęło. Dookoła nie było nikogo.

- Gdy to zobaczyłem, niewiele myśląc, pobiegłem do samochodu, padłem na kolana w tą wodę i wołam do papieża „Ojcze Święty, to nie tutaj!” - wspominał ksiądz Kazimierz Bednarski, były proboszcz parafii pod wezwaniem Ducha Świętego, który zmarł na początku tego roku. - On wtedy spojrzał na mnie, uśmiechnął się i mówi „A dojdziemy?”. A ja na to „Tak, dojdziemy, ale po wodzie”. A on, ciągle się uśmiechając, odpowiada „Jezus chodził po wodzie, to i my damy radę. Będzie dobrze” - wspominał koszaliński duchowny. Po chwili papież wysiadł z samochodu i razem z proboszczem brodził w wodzie dobre kilkadziesiąt metrów, aż do miejsca, gdzie wówczas była zakrystia.

Cały dystans przeszli bez towarzystwa ochrony. - Papież wziął mnie pod rękę i tak sobie szliśmy. Gdy dotarliśmy do zakrystii, wyszli z niej mocno zaniepokojeni ksiądz Stanisław Dziwisz oraz funkcjonariusze ochrony, którzy przez kilka dobrych minut szukali papieża i przejęli ode mnie Ojca Świętego. Niedługo potem rozpoczęła się msza święta. Te kilkadziesiąt metrów, które razem przeszliśmy to była najważniejsza droga w moim życiu - podkreślał ksiądz Bednarski. Co ciekawe, osoby odpowiedzialne za wizytę musiały jeszcze raz zaakceptować zmianę przyjętego wcześniej scenariusza. Tym razem stało się tak na specjalne życzenie Jana Pawła II. Po mszy świętej papież z powrotem znalazł się w zakrystii. W tym momencie proboszcz Bednarski nieśmiało zaproponował ojcu świętemu obejrzenie nowo budującego się kościoła. Papież zgodził się. Ksiądz Kazimierz Bednarski wspominał, że zmiana w programie wizyty nie była organizatorom na rękę, lecz niewiele mogli zrobić.

W świątyni obaj duchowni uklęknęli przed ołtarzem. Wspólna modlitwa wywarła na koszalińskim proboszczu ogromne wrażenie. - Ojciec święty modlił się półgłosem. Modlił się wtedy m.in. za tych wszystkich, którzy budują świątynie. Za ludzi, którzy przychodzą do kościołów i tworzą Ziemię Świętą. To było wyjątkowe doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę - opowiadał ksiądz Bednarski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera