W piątek
Ostatni raz L. Hartwicha widziano w piątek między godziną 12 a 13 w nadmorskim Jarosławcu. Tu miał swoje stoisko z pamiątkami.
- Poprosił, żeby przypilnować przez chwilę towaru, bo chce pójść coś zjeść - opowiada Marzena Gregorczyk, która sprzedaje po sąsiedzku biżuterię. - Zostawił wszystko: klucze od auta, dokumenty, utarg. Już nie wrócił... Teraz razem z mężem, jak się zastanawiamy, to dochodzimy do wniosku, że od kilku dni sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Ale może to dlatego, że miał problemy w gminie z załatwieniem miejsca na stoisko.
Gregorczykowie zauważyli też, że w ostatnich dniach L. Harwtich często chodził do budki telefonicznej, żeby zadzwonić. - Ale czy to może mieć coś wspólnego z zaginięciem? Pojęcia nie mamy - komentują. - To był bardzo miły, sympatyczny człowiek. Nie wydaje się, żeby miał wrogów.
Nie wracał
Gdy L. Hartwich długo nie wracał, na poszukiwania ruszył jego przybrany syn Michał, który też sprzedaje pamiątki w Jarosławcu. - Chodziłem, pytałem ludzi. Przez wiele godzin. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Jakby zapadł się pod ziemię. Tylko jedna osoba widziała go około godziny 13, jak szedł w stronę latarni. To wszystko. A policja? Jakoś opieszale działa. Wciąż powtarzają, że nic nowego nie ma w sprawie i że go "wciągnęli" do rejestru zaginionych.
W domu w Sławsku siedzi i martwi się żona L. Hartwicha. - Ja naprawdę nie wiem, co się mogło stać - mówi. - Codziennie wyjeżdżał do Jarosławca o godzinie 8, wracał około 23. Nie miał żadnych kłopotów ze zdrowiem, żadnych wrogów. Był przez ludzi lubiany. Jedyne kłopoty, jakie miał, to z naszym mieszkaniem.
Mieszkanie
O mieszkaniu radnego Hartwicha swego czasu było w gminie głośno. Wyszło na jaw, że niby nieprawnie zajął gminny lokal, bo nie miał na to zgody wójta. Radny twierdził, że wójt dał mu ustną zgodę. Sprawą zajęła się Rada Gminy. Powołano nawet komisję śledczą. Dziś radny z rodziną zajmuje mieszkanie, o które toczył się spór, ale nadal nie ma na to dokumentów od wójta.
- Może to ta polityka go zgubiła? Może to przez to mieszkanie? - zachodzi w głowę żona. - Miał przez to trochę przeciwników w gminie. Dostawaliśmy głuche telefony, ale nie łączyliśmy tego ze sprawą.
Plotki?
Znajomy radnego Zdzisław Żalejko, też radny, słyszał o pewnych podejrzeniach, że za sprawą może stać były mąż pani Bożeny.
- Ale może to jakieś plotki... Oni mieli na pieńku. Podobno ktoś go widział, tego byłego męża, w okolicy w piątek. Tak czy inaczej Z. Żalejko jest przekonany, że stało się coś strasznego. - Musiał go ktoś gdzieś wywieźć - komentuje. - No chyba że jakiś udar albo coś...
Pani Bożena zamierza skorzystać z pomocy jasnowidza. Bo skoro policja męża do tej pory nie znalazła, to może specjalista od niekonwencjonalnych metod coś poradzi? Podobno na podstawie zdjęcia zaginionego jest w stanie określić, gdzie ten zaginiony przebywa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?