Historia jest mocno nieprawdopodobna. W marcu 2018 roku powiatowy inspektor weterynarii w Szczecinku nakazał odebranie zwierząt gospodarskich rolnikowi z Silnowa. – Zwierzęta były potwornie zaniedbane – mówi Dorota Kostulska z Urzędu Miejskiego w Bornem Sulinowie. Zgodnie z prawem to gmina musi wtedy fizycznie odebrać zwierzęta właścicielowi i zapewnić ich schronienie i opiekę.
I tak się stało. Burmistrz Bornego wydała stosowną decyzję, a sześć krów i dziewięć świń trafiło do gospodarza w sąsiedniej gminie Barwice, co nie było wcale łatwe, bo rolnicy nie palili się do przygarnięcia zwierząt do swojego gospodarstwa w obawie przed przywleczeniem jakiejś choroby. Dwa psy gmina umieściła w schronisku dla bezdomnych zwierzą w Szczecinku.
Ustawa o ochronie zwierząt stanowi, że koszty utrzymania odebranych zwierząt pokrywa gmina, ale – z chwilą decyzji sądu o ich losie - będzie musiał pokryć właściciel. Sęk w tym, że w międzyczasie rolnik z Silnowa ogłosił upadłość konsumencką. Jego majątek – w tym bydło, nierogaciznę i psy – przejął syndyk, który ma zadanie go spieniężyć i pokryć z tego zobowiązania dłużnika.
Z sprawa dodatkowo się przeciąga, bo rolnik ma sprawę karną za znęcenie się nad zwierzętami i do czasu prawomocnego wyroku ze stadem nic nie można zrobić – to sąd orzeknie o ich przepadku lub o zwrocie właścicielowi, czyli obecnie syndykowi.
- Wyrok skazujący zapadł przed Sądem w Szczecinku, mój klient został uznany za winnego – mecenas Stanisław Diduch, pełnomocnik oskarżonego, mówi, że sędzia orzekł też przepadek zwierząt na rzecz Skarbu Państwa. – Wyrok jest nieprawomocny, napisałem wniosek o uzasadnienie i złożymy apelację.
Z całej operacji najbardziej zadowolone są chyba zwierzęta, których kondycja znacznie się poprawiła. Dziś w niczym nie przypominają zabiedzonych stworzeń sprzed pół roku. Mają się tak dobrze, że ochoczo zabrały się do reprodukcji i dziś jest już ich dwa razy więcej niż półtora roku temu. Razem z liczebnością stada rośnie jednak rachunek za ich utrzymanie. Kosztowne są pasza, media, utrzymanie pomieszczeń, opieka weterynaryjna i formalności związane choćby z rejestracją bydła.
Początkowo było to około 4 tysięcy zł miesięcznie, dziś już 8-9 tysięcy złotych. Schronisko i rolnik spod Barwic regularnie ślą rachunki do borneńskiego ratusza, a ten je regularnie płaci. Na dziś należności urosły do około 100 tysięcy zł. I rosną z miesiąca na miesiąc. Gmina płaci i domaga się, aby jej z kolei pieniądze – począwszy od lutego 2019 roku, gdy ogłoszono upadłość rolnika - oddał syndyk.
Kwota jest poważna i obciąża – nie wiadomo jeszcze jak długo – gminnego podatnika. Syndyk Władysław Sowirka szacuje, że znacznie przekracza już wartość zwierząt, według niego wartych około 40 tysięcy zł. – Nie uznaję kosztów utrzymania zwierząt, których nie mogę sprzedać i spłacić z tego długu upadłego rolnika – syndyk mówi, że w administracyjnej decyzji burmistrza o odebraniu zwierząt powinny być od razu określone koszty ich utrzymania, a nie według rachunków słanych przez gospodarza. Jego zdaniem gospodarz nie tylko ponosił koszty, ale i czerpał pożytki np. miał mleko od krów. – Nie zapłacę, będzie spór i koszty te niech ustali biegły – dodaje Władysław Sowirka.
Urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że takie jest prawo. Kompletnie nieżyciowe i generujące niepotrzebne koszty. Zwierzęta powinny być już dawno sprzedane, a pieniądze przeznaczone na pokrycie długów rolnika.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?