Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grypa spada z nieba

opr. jsz
Dwaj brytyjscy astronomowie dowodzili, że wirusy grypy spadają na nas z nieba.

Nieżyjący już Sir Fred Hoyle oraz jego współpracownik Chandra Wickramasinghe przez wiele lat prowadzili wspólnie badania nad pyłem międzygwiazdowym, sugerując, że może on zawierać również cząstki organiczne - najbardziej podstawowe cegiełki życia. Czasami wyobraźnia ich ponosiła i wtedy prezentowali rozmaite koncepcje dotyczące zjawisk zachodzących na Ziemi, proponując ich kosmiczne wytłumaczenie. Do takich zjawisk zaliczyli epidemie grypy.

Uczeni zwrócili uwagę, że wciąż nie wiadomo, dlaczego wirus grypy atakuje jedne osoby, a inne oszczędza. "Uważa się powszechnie, że ryzyko zachorowania na grypę rośnie wraz z częstością kontaktów międzyludzkich. Badania epidemiologiczne tego jednak nie potwierdzają. Okazuje się, że osoby mieszkające z ludźmi zagrypionymi nie chorują wcale częściej niż reszta populacji" - pisali badacze w głośnej książce "Choroby z kosmosu".

W kilku artykułach opublikowanych w renomowanych pismach dowodzili, że prawdopodobieństwo zakażenia się wirusem grypy bardziej zależy od miejsca, w którym przebywamy, aniżeli od liczby osób, z którymi się kontaktowaliśmy. Brytyjski tandem zaproponował hipotezę mówiącą, że rozprzestrzenianiu się infekcji grypowych sprzyja... aktywność Słońca oraz liczba plam na jego powierzchni.

Badacze zauważają, że wirusy grypy są mało mobile. Jeśli jakaś nowa odmiana pojawia się na wschodzie Azji, upłynie wiele miesięcy zanim dotrze do Europy, mimo że liczba ludzi latających samolotami pomiędzy tymi regionami błyskawicznie rośnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!