Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hipokrates 2015. Praca w hospicjum zmieniła moje życie

Joanna Boroń
Dariusz Zwoliński: - Jestem dla chorych, ale też ich bliskich.
Dariusz Zwoliński: - Jestem dla chorych, ale też ich bliskich. D. Grela
Dariusz Zwoliński, pediatra i anestezjolog, pracuje z najmłodszymi podopiecznymi hospicjum. Dla nich zmienił swoje zawodowe życie.

Jak Pan trafił do hospicjum?
Całe życie zawodowe pracowałem na intensywnej terapii dziecięcej. To ciężki oddział, ciągły kontakt z dziećmi, często umierającymi. Trzy lata temu zacząłem dyżurować jako lekarz dochodzący w hospicjum. W pewnym momencie poczułem, że to jest to, co chcę robić. Choć przyznaję, że do takiej pracy trzeba się całkowicie przestawić.

Czyli?
W tym co robimy nie chodzi już o walkę z chorobą. Gdy my wkraczamy to znaczy, że medycyna przegrała walkę z chorobą. Na studiach jesteśmy uczeni wygrywania z chorobą, gdy to się nie udaje to znaczy, że ponieśliśmy porażkę. W naszej pracy hospicyjnej chodzi o coś innego. Naszym zadaniem jest dbać o komfort pacjentów i ich bliskich.

Wybieramy najpopularniejszych lekarzy i pielęgniarki. Oddaj głos na swojego kandydata!

Codzienna praca z pacjentami, których stan się nie poprawi, to wielkie wyzwanie, emocje... Jak sobie z tym radzicie?
Wiem, że wielu osobom trudno to zrozumieć, ale ta praca daje satysfakcję. I przede wszystkim zmienia sens życia. Mojego zmieniło. Z punktu widzenia zawodowego nagle okazało się, że mam czas dla pacjenta. Nigdzie mi się nie spieszy. Mam czas, by pobyć z chorym i jego bliskimi. Porozmawiać o ich problemach. Prywatnie: inaczej patrzę na problemy dnia codziennego, bo mam inny punkt odniesienia.

Praca w hospicjum to ciągły kontakt ze śmiercią...
Do śmierci nie da się nikogo przygotować, szczególnie rodziców małych dzieci. Dlatego staramy się rodziny namawiać do tego, by żyły dniem teraźniejszym. Przyszłości z chorym dzieckiem nie można wiązać. Nie pójdzie do wymarzonej szkoły, nie założy własnej rodziny. Dobrze jest, jeśli rodzina akceptuje taką sytuację i zaczyna budować wspomnienia. Pamiętam taką sytuację, gdy rodzina z nieuleczalnie chorym dzieckiem pojechała na wymarzone wakacje. Dwa tygodnie po powrocie dziecko zmarło. Ale oni mają setki zdjęć i wspomnienia, które pomagają przejść proces żałoby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!