Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hipokrates na ostrym dyżurze

Magdalena Olechnowicz [email protected]
– „Do widzenia! Wynagrodzenie miesięczne lekarza, wysokiej klasy specjalisty: Tutaj – 2.300 zł (brutto). Czechy – 5.400 zł. Dość wyzysku!” – m.in. o tym informują swoich pacjentów w ulotkach protestujący lekarze.
– „Do widzenia! Wynagrodzenie miesięczne lekarza, wysokiej klasy specjalisty: Tutaj – 2.300 zł (brutto). Czechy – 5.400 zł. Dość wyzysku!” – m.in. o tym informują swoich pacjentów w ulotkach protestujący lekarze. Sławomir Żabicki
Od początku tygodnia w całej Polsce strajkują lekarze. Wygląda na to, że biorą się z rządem za bary.

Kto dłużej wytrzyma? Dziś nie wiadomo. Oby przetrzymał to pacjent.

Słupsk, szpital
przy ul. Obrońców Wybrzeża
Plakat z napisem "strajk" zawisnął przed izbą przyjęć w poniedziałek o godz. 8. Nie oznaczał on jednak, że nikt nie zostanie przyjęty. - Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie. Odsyłamy na konkretny oddział i decyzję o przyjęciu podejmuje ordynator - usłyszeliśmy od Jeanetty Tankielun, oddziałowej izby przyjęć.
Przed izbą czeka Katarzyna Czarnuch z małym synkiem na rękach. Dziecko ma mieć na drugi dzień zabieg na oddziale chirurgii dziecięcej. Oni zostali przyjęci normalnie. - Wszystkie oddziały dziecięce pracują normalnie - zapewnia Andrzej Parzych, ordynator chirurgii dziecięcej.
Tuż obok izby przyjęć znajduje się neurochirurgia. Zaglądamy na oddział. Doktor Jarosław Nyż przekazuje właśnie pielęgniarce, aby informowała, że planowych przyjęć na oddział nie będzie. Co mówić pacjentom? Aby o termin dowiadywali się, kiedy z urlopu wróci ordynator. Zaznacza jednak, że pacjentów, którzy mieli termin na poniedziałek zoperowano już wcześniej, w piątek. W gabinecie lekarskim bojowe nastawienie. - Musimy zwrócić na nas uwagę rządu. Nie może być tak, że lekarz, aby przyzwoicie zarobić musi pracować po kilkanaście godzin na dobę, na kilku etatach. To nie jest normalne. Odbywa się to kosztem naszego życia rodzinnego. Mamy tylko po jednym dziecku, a kolega, który ma już czterdziestkę na karku, nie ma dzieci. Poza tym, proszę sobie wyobrazić lekarza, który zmęczony, niewyspany zabiera się za operację. Jak ma się czuć pacjent? - pyta Arkadiusz Buczyński, neurochirurg. - Obliczyłem, że moja stawka godzinowa to 10 zł na rękę. Przecież hydraulicy wyżej się cenią. Kolega radiolog, który wyjechał właśnie na zastępstwo do Irlandii dostaje 70 euro za godzinę.
Dziś tylko z nożem w plecach
Idziemy piętro wyżej. Na drzwiach, za którymi robi się badania RTG, czytamy, że w związku ze strajkiem lekarzy, żadne planowe badania nie będą wykonywane. Kolejne piętro - chirurgia ogólna i naczyniowa. Na drzwiach oddziału czytamy "Goodbye Poland. Lekarz specjalista w Wielkiej Brytanii zarabia 44 tys. zł, w Polsce 2 200 zł". Na chirurgii pracuje doktor Wojciech Galla, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Słupsku. - Na oddziale jest tylko dwóch dyżurnych lekarzy i ordynator. Odwołaliśmy wszystkie planowe zabiegi i operacje - mówi Galla.
Właśnie tu miała zostać przyjęta kobieta z Bytowa. Mówi, że dla własnego dobra nie chce się przedstawiać. - Jestem przerażona i wściekła. Miałam mieć operację na woreczek żółciowy. Dwa miesiące czekałam na ten dzień. Bywa, że czuję się fatalnie, wymiotuję, nie mogę spać bo mnie boli. I co usłyszałam? Że zostałabym przyjęta, gdybym miała nóż w plecach albo odciętą nogę. A skoro nie mam, to powinnam siedzieć w domu i oglądać telewizję. Jak ogłoszą koniec strajku, to mam się umówić na nowy termin.
Na oddział dzwoniła też Alicja Tyska ze Słupska. - Córka miała termin na środę, więc chciałam się dowiedzieć, czy zostanie przyjęta. Niestety nie. Strasznie nam to komplikuje życie, bo już zwolniłam ją z praktyki szkolnej, a teraz może jej nie zaliczyć, bo powiedziano mi, że zaświadczenia o odwołaniu operacji nie dostanę. Poza tym, córka ma jakiegoś guzka i boje się o nią - mówi Tyska.
Strajkuję, ale operuję
Zaglądamy na urologię. Ordynator Janusz Kordasz właśnie skończył operować. To pan dziś nie strajkuje? - pytamy. - Strajkuję, ale musiałem zoperować faceta, bo miał nowotwór prostaty. Nie mogłem czekać. Szkoda by było człowieka, młody jeszcze. Przyjąłem też dzisiaj pacjenta z nowotworem nerki. Jutro będzie operowany - mówi Kordasz.
Przed drzwiami oddziału czeka jeszcze dwóch starszych panów. - A panowie z czym? - pyta ordynator. Okazało się, że na badania kontrolne, ale były krwawienia. I im lekarz nie odmówił przyjęcia. - A jak tu odmówić? W końcu jesteśmy lekarzami i mamy pomagać. Pięciu pacjentów jednak już odesłałem - przyznaje doktor.
Wychodząc natknęliśmy się na emerytowaną już ordynator OIOM-u, która tym razem była tu w roli pacjenta. - Ja przez 40 lat pracy w szpitalu nigdy nie strajkowałam. I dziś też bym nie strajkowała. Żal by mi było tych biednych pacjentów - mówi, ale prosi o anonimowość. - Koledzy nie lubią, jak ktoś się wyłamuje...
Strajk z ludzką twarzą
O godzinie 13 w poniedziałek odbyło się nadzwyczajne spotkanie dyrektora szpitala Ryszarda Stusa z ordynatorami wszystkich oddziałów. - Chciałem mieć rozeznanie, jak wygląda praca na poszczególnych oddziałach. Ja, tak jak wszyscy, obawiam się konsekwencji strajku. Przede wszystkim martwi mnie los pacjenta. Póki co, strajk przebiega z ludzką twarzą. Pilniejsze przypadki są przyjmowane. Wszyscy jednak wyrazili nadzieję, że ten strajk szybko się skończy - mówił nam po spotkaniu Stus.
Normalnie pracowali lekarze na oddziałach dziecięcych, onkologicznym, nefrologii, gdzie przeprowadza się dializy oraz oczywiście na OIOM-ie i porodówce. Z kwitkiem jednak odesłani zostali pacjenci z przyszpitalnych poradni specjalistycznych. - Póki co ludzie przyjmują tę informację ze zrozumieniem. Obawiam się jednak, że jeśli strajk się przedłuży, to ich zdenerwowanie sięgnie zenitu - mówi pielęgniarka w rejestracji ogólnej przychodni specjalistycznej przy ul. Jana Pawła II w Słupsku.
Pracowała jedynie poradnia onkologiczna oraz dziecięce. Lekarze w przychodniach rejonowych nie wzięli udziału w strajku.
Związki mówią: Zaostrzyć!
Zdaniem Wojciecha Galli, przewodniczącego Związku Zawodowego Lekarzy w Słupsku formę strajku należałoby zaostrzyć. - Obawiam się jednak, że koledzy lekarze nie wytrzymają. Trudno jest im odmawiać udzielania pomocy chorym. Mają dylemat moralny, czy dobrze robią. Dobrym pomysłem jest niewypisywanie kart zgonów. Bez nich nie można zmarłego pochować. Chłodnie szybko by się wypełniły, a przy wysokiej temperaturze taka forma strajku byłaby, może wstrząsająca, ale skuteczna. I co ważne, nie cierpieliby już chorzy, bo tych normalnie byśmy przyjmowali - proponuje Galla
O co chodzi w tym wszystkim? O pieniądze. Ale nie tylko.
- Nasze żądania to 5 tys. zł pensji dla lekarza bez specjalizacji, a 7,5 tys. zł dla specjalisty. Ale przede wszystkim chodzi o mądrą reformę służby zdrowia. Nakłady na służbę zdrowia są zdecydowanie za niskie - podkreśla Galla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!