Danuta Szewczyk, historyk w koszalińskim Muzeum, pokazuje na przedwojennej mapie zaznaczone budynki socjalne. - Głównie mieszkały w nich wdowy. Ale zdarzały się też całe rodziny i renciści - mówi.
(fot. Fot. Radek Koleśnik )
Są to nieduże domy z czerwonej cegły. Stoją pomiędzy ulicami Pileckiego (dawna Gwardii Ludowej) a Głowackiego. Rzucają się w oczy swoją skromną konstrukcją i niewielkimi rozmiarami. Łącznie postawiono ich w tym miejscu osiem. Wszystkie przed 1945 rokiem służyły jako domy socjalne dla najuboższych koszalinian.
Jako pierwszy wybudowano największy z nich, ten stojący od strony ulicy Głowackiego. Stało się to w 1882 roku. Trzynaście lat później, w 1895 roku, tuż przy nim wyrosły dwa inne, mniejsze budynki. Co ciekawe, każdy z nich miał swoją nazwę: największemu nadano imię przytułku świętej Katarzyny, budynek po jego lewej stronie (patrząc od strony ulicy Głowackiego) nazywał się przytułkiem Ducha Świętego, a ostatni z tej trójki zyskał miano przytułku świętego Jerzego.
- Ówcześni koszalinianie bardzo szanowali tradycję, a te trzy nazwy nawiązywały do średniowiecznych szpitali-przytułków, które działały w Koszalinie i które nosiły takie właśnie nazwy - mówi Danuta Szewczyk, historyk w koszalińskim Muzeum. Dodaje, że wtedy, przed wiekami, najuboższymi opiekował się Kościół katolicki (w Koszalinie robiły to cysterki), a po reformacji tą działalność przejęły władze miejskie. - I to właśnie gmina wybudowała te trzy pierwsze domy socjalne w Koszalinie - opowiada historyk.
Kto mieszkał w tych budynkach? Do naszych czasów przetrwała lista lokatorów, którą przechowuje koszalińskie Archiwum Państwowe. Wynika z niej, że były to głównie wdowy oraz renciści. Łącznie w tych niewielkich, przeważnie jednopokojowych mieszkaniach żyło kilkadziesiąt osób. Nie musieli płacić czynszu, gmina fundowała im opał i regularnie wypłacała niewielki zasiłek. - To było dojrzałe, świadome swojej roli społeczeństwo. Wspomaganie najbiedniejszych obywateli miasta było wówczas czymś naturalnym i oczywistym. Poza tym był to czas dynamicznego, gospodarczego rozwoju Niemiec, w tym także Koszalina, i miasto stać było na zorganizowanie tak rozległej pomocy - wyjaśnia Danuta Szewczyk.
Kolejne domy pobudowano już za czasów Hitlera: w latach 1934 -1935. Ostatni z nich musiał powstać w pierwszych latach II wojny światowej, bo nie ma go na mapie z 1939 roku (te już nie miały własnych nazw). Część z nich pobudowano też za pieniądze z prywatnych fundacji, w tym także i tej założonej przez Ernesta Brauna, burmistrza Koszalina w latach 1816-1859. - Najprawdopodobniej założył ją gnębiony wyrzutami sumienia. W 1847 roku, podczas rozruchów w mieście spowodowanych nieurodzajem ziemniaków i głodem, który zaczął gnębić biednych koszalinian, burmistrz wydał rozkaz strzelania do protestujących ludzi. Od kul zginęło wtedy 30 osób. Zakładając fundację, która miała wspierać biednych, pewnie chciał odkupić swoją winę - mówi historyk.
Socjalny charakter budynki te straciły po 1945 roku. Wszystkich mieszkających tu Niemców wysiedlono za Odrę w jednym z pierwszych transportów. Dziś są tu mieszkania komunalne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?