Historia szczecińskich tramwajów. Koniec trasy był przy dworcu [zdjęcia]
Tak wyglądała z lotu ptaka zajezdnia Niemierzy
Szybko, bo już 12 sierpnia 1945 roku ruszył pierwszy tramwaj w polskim Szczecinie. „Trójka” wyjechała wówczas z najmniej zniszczonej Zajezdni Niemierzyn do Bramy Portowej. Ale po wojnie nie było wcale spokojnie.
Gdy komunikacja tramwajowa w polskim Szczecinie raczkowała, dość często dochodziło do awarii i wypadków. Posłuszeństwa odmawiał zużyty sprzęt, ale groźniejsza była ludzka nieostrożność.
Tak też było 4 września 1945 roku. Dzień był pogodny. Hamulce w tramwaju były sprawne. „Siódemka” jechała od zerwanego Mostu Akademickiego przy ulicy Mickiewicza w kierunku ulicy Przemysłowej (obecnie ulicy Antosiewicza). Na skrzyżowaniu alei Bohaterów Warszawy i ulicy 5 lipca wprost na tramwaj pędzi wojskowa ciężarówka. Dochodzi do zderzenia. Według świadków samochód jechał z nadmierną prędkością. Ich relacje zawiera raport sporządzony tuż po zdarzeniu, który trafił do Archiwum Państwowego.
– Uderzenie było dość silne, tak, że nasz wóz został wyrzucony z szyn i stanął w poprzek jezdni – relacjonował wypadek Zdzisław Florsch, kontroler w tramwaju.
W związku z tym został skaleczony jeden chłopczyk i jeden oficer rosyjski – w łopatkę. Na miejscu wypadku zjawiła się milicja obywatelska i pogotowie lekarskie.
Florsch zauważył niebezpieczeństwo, dlatego przyhamował. Być może dlatego nie było ofiar śmiertelnych. Świadkowie podali jeszcze jedną obciążającą kierowcę samochodu okoliczność.
– Szofer wozu ciężarowego w ostatniej chwili, gdy zobaczył tramwaj, najwidoczniej stracił panowanie – mówił Gustaw Schwahn, motorniczy. – Zamiast skręcić w lewo, to z całą szybkością biegu swego wozu, wpadł z przodu na tramwaj.
Konduktorka Janina Wachelka nie zauważyła zbliżającego się niebezpieczeństwa.
– Co do samego wypadku, nic bliżej zeznać nie mogę, gdyż będąc zajęta nic nie widziałam i na skutek zderzenia upadłam doznając ogólnego potłuczenia – zeznała kobieta.
Sabotaż? Nieszczęśliwe zdarzenie?
Tyle zeznania, jakie przetrwały do dziś, w większości niemieckiej załogi tramwaju. Czy przyczyną wypadku był niemiecki sabotaż? Czy do zderzenia nie doszło z powodu chęci zniszczenia taboru tramwajowego, który przejęli Polacy?
– W posiadanych publikacjach nigdzie nie znalazłem informacji o sabotażu załóg niemieckich obsługujących tabor tramwajowy – mówi Janusz Światowy, miłośnik historii komunikacji miejskiej Szczecina. – Raczej byłbym skłonny sugerować, że szczególnie chronili mienie jako byli mieszkańcy miasta. W czasie nalotów na Szczecin Niemcy ratowali budynki i urządzenia miejskie przed zniszczeniem. Ale mogę się mylić. Wydaje mi się, że bardziej mienie i urządzenia miejskie niszczyli i wywozili szabrawnicy i Werwolf.