Kilkumetrowy krzyż umieszczony na wysokim podeście, na który można było wejść po krętych schodach, powstał w 1829 roku. Upamiętniał pruskich żołnierzy z Koszalina i okolic poległych w wojnach napoleońskich. 3 sierpnia tamtego roku na szczycie Góry Chełmskiej odsłonił go pochodzący z Koszalina ojciec Rudolf Clausius, światowej sławy fizyk. (Rudolf Clausius urodził się w Koszalinie i spędził tutaj pierwsze kilkanaście lat swojego życia).
Krzyż trwale wpisał się w krajobraz niemieckiego Koszalina. Do II wojny światowej teren znajdujący się w jego pobliżu był miejscem wielu patriotycznych imprez. Był też punktem orientacyjnym, w którym zbierali się miłośnicy aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu i pośród drzew. Krzyż odsłonięty przez Clausiusa przetrwał nawet wojenną zawieruchę.
Przez kilkadziesiąt kolejnych lat po II wojnie światowej dla wycieczkowiczów z polskiego już Koszalina pomnik z krzyżem stanowił główną atrakcję wypraw na Górę Chełmską, robiono przy nim najwięcej pamiątkowych zdjęć. Działo się tak przez lata 50. i 60. Potem historia krzyża nagle się urywa. Wiadomo jedynie, że został on wysadzony w powietrze lub rozebrany, nieznany jest jednak ani sprawca ani powód. Co jakiś czas pojawią się na ten temat różne hipotezy, ale żadnej z nich nie udało się potwierdzić pewnej wersji wydarzeń.
Jedna z najpopularniejszych i najciekawszych teorii głosi, że pomnik zniszczyli najprawdopodobniej funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa PRL. Tak dzieje krzyża przedstawiali ponoć byli esbecy już po 1989 roku. Decyzja o jego demontażu miała zapaść na wysokim szczeblu partyjnym. Wynikała z obawy, że obiekt stanie się miejscem spotkań i pielgrzymek dla dawnych niemieckich mieszkańców, odwiedzających Koszalin co jakiś czas. Ówczesne władze systematycznie niszczyły w mieście wszelkie ślady po przedwojennych koszalinianach. - W latach 60. pracowałam w Koszalińskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, który w zarządzał wtedy całą infrastrukturą na Górze Chełmskiej. Któregoś dnia dowiedziałam się, że pojawił się plan usunięcia z niej krzyża – opowiada Janina Nowak. – I z tego, co wtedy usłyszałam, wychodzi na to, że to na najwyższych, koszalińskich szczeblach partyjnych zdecydowano o zburzeniu pomnika ze względu na jego religijny i poniemiecki charakter. I tak zburzono pomnik pod osłoną nocy, choć nie jestem pewna, czy wysadzono go w powietrze, czy też po prostu rozbito go kilofami – dodaje koszalinianka.
Nie brakuje jednak mieszkańców przekonanych o tym, że krzyż z Góry Chełmskiej nie zniknął z pobudek politycznych, w wyniku akcji Służby Bezpieczeństwa. Ta część koszalinian twierdzi, że pomnik zaczął się powoli rozpadać z przyczyn naturalnych. Nikt o niego nie dbał i z roku na rok wyglądał coraz gorzej, aż w końcu zjawiło się kilku robotników którejś z miejskich firm budowlanych, którzy zajęli się jego demontażem.
Jest jeszcze jeden ślad, który sugerować może jeszcze inne okoliczności zniknięcia pomnika. W połowie lat 60. w niemieckim piśmie „Kosliner Kurier”, wydawanym przez byłych mieszkańców Koszalina, pojawiła się pewna ciekawa informacja. Jej autor pisał wówczas, że słynny krzyż usunięty został nocą przez polskie wojsko i wywieziony w niewiadomym kierunku. Na tym wszelkie tropy się kończą.
Dziś po pomniku został jedynie wysoki, rozległy cokół. Do końca lat 80. stały na nim tablice informujące o historii prowadzonych w tym miejscu badań archeologicznych. Gdy w czerwcu 1991 roku Jan Paweł II odwiedził Koszalin, udał się także na Górę Chełmską, na szczycie której zbudowano sanktuarium Matki Boskiej Trzykroć Przedziwnej. Pusty podest zamienił się w pomnik tej doniosłej chwili. Na jednej z jego ścian zawisła tablica z fragmentem nauki Ojca Świętego.
Rzeszów. Spacer szlakiem sklepów i warsztatów z okresu okupacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?