Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impreza nad morzem na 102!

Iwona Marciniak [email protected]
Na imprezę zjechali młodzi ludzie z Polski oraz z zagranicy.
Na imprezę zjechali młodzi ludzie z Polski oraz z zagranicy. Karol Skiba
Około 25 tysięcy fanów muzyki klubowej trzy dni bawiło się na kołobrzeskim festiwalu Sunrise.

Nad morze zjechali mieszkańcy regionu koszalińskiego, ale też turyści z odległych stron Polski oraz z zagranicy. W niedzielę, po tragedii polskiej pielgrzymki we Francji, emocje nieco opadły.

Gdy zapytać młodych uczestników technoipmrezy, co znaczy dla nich Sunrise, reagują podobnie: - Te dźwięki sprawiają, że całe ciało wibruje. O niczym innym nie można myśleć. Tutaj czujemy, że chce się żyć.

Festiwal Sunrise budzi jednak w Kołobrzegu więcej negatywnych niż pozytywnych reakcji. Po pierwsze, dlatego że jest wyjątkowo głośny. Po początkowych deklaracjach prezydenta, że jeśli mieszkańcom miasta festiwal nie odpowiada, to może go nie być, postanowiono jednak nie zarzynać "kury znoszącej złote jaja". Bo przecież tysiące fanów głośnych bitów musi coś jeść i gdzieś spać.

Miasto więc na nich zarabia. W tym roku sprzedano 15 tysięcy biletów, ale do miasta zjechało znacznie więcej wielbicieli klubowego grania. W sobotę sunrise'owi desperaci, którzy wcześniej nie zadbali o nocleg, musieli wydać od osoby co najmniej 100 zł za noc. I to pod warunkiem, że lokum znaleźli.

Organizatorzy mieli zapewnić wyciszenie imprezy. Nic z tego. Postawiono sześciometrowy płot, ale ten na niewiele się przydał. - W tym roku ten jednostajny łomot nie dawał mi spać, mimo że mieszkam w centrum koło katedry - skarżyła się nam Elżbieta Janikowska. - Wyglądając przez okno czułam się tak, jakby wojska nadchodziły!

Musiało być głośno, skoro organizatorzy ściągnęli do Kołobrzegu najlepszy sprzęt nagłaśniający. Do tego, dla stworzenia odpowiedniej oprawy prezentacjom kolejnych didżejów, ściągnięto aż trzy tony materiałów pirotechnicznych.

Na dwóch potężnych scenach - w amfiteatrze i na parkingu przed amfiteatrem, królowali didżeje ze ścisłej światowej czołówki: Eric E, Antonio Clamaran, Valentino Kanzyani, Mario Picotto, Robbie Rivera i wielu innych. W sumie zagrało ich w Kołobrzegu prawie 40.

Żeby ich zobaczyć młodzi fani (pełnoletni - taki wymóg postawili organizatorzy) zjechali do Kołobrzegu m.in. z Holandii, Francji, Niemiec i oczywiście, z całej Polski. - Przyjechaliśmy z Rzeszowa - ekscytował się opalony, mocno umięśniony chłopak, odziany w obcisły strój "w cętki ocelota". - Odległość nie ma tu znaczenia! Dla Robbie Rivery przejechałbym jeszcze raz tę trasę! Wiwat Sunrise! Wiwat Kołobrzeg! - pokrzyczał i po- biegł kołysać się w transowym rytmie.

Impreza zakończyła się w niedzielę pożegnalnym koncertem Krzysztofa Bartyzela z Kołobrzegu. Znany miłośnikom muzyki klubowej jako didżej Kris, rozstaje się po 12 latach z didżejowaniem.

to kolejny minus tej imprezy. - Gdy tylko przyjechaliśmy do Kołobrzegu, zaczepiło nas z pięć osób, które pytały, czy nie mamy czegoś do sprzedaży - powiedział nam Tomek z Poznania.

- Gdybym był dilerem, nie musiałbym nawet zabiegać o zbyt.
Kołobrzeska policja wspierana przez funkcjonariuszy z całego województwa, w tym Izby Celnej, Straży Granicznej i Straży Ochrony Kolei ustawiła blokady na wszystkich drogach dojazdowych do miasta. Kontrolowano docierające do Kołobrzegu pociągi.
Do niedzielnego popołudnia zatrzymano 40 osób za posiadanie narkotyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!