Cmentarz w Szczecinku odwiedził Marcin Manowski, pracownik oddziałowego Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa Oddziału IPN w Szczecin. - Przyjechał wykonać dokumentację zdjęciową oraz sprawdzić stan grobów ofiar zbrodni sowieckich, wszelkie dalsze decyzje będzie podejmował jego naczelnik Krzysztof Męciński – mówi Dariusz Trawiński, badacz historii ze Szczecinka, który benedyktyńskim wysiłkiem ustalił szczegóły zbrodni sowieckich na mieszkańcach regionu.
Przypomnijmy, że miasto zwolniło te groby z opłat za miejsce grzebalne. Łącznie decyzja obejmuje 14 ofiar sowieckich, ale to zapewne nie wszystkie ofiary samowolki żołnierzy sowieckich w Szczecinku i okolicach tuż po wojnie. Nie wszystkie też spoczywają na szczecineckim cmentarzu.
Dariusz Trawiński – choć nie jest z wykształcenia historykiem - od lat wykonuje żmudną pracę badacza i historyka, który dociera do źródeł powojennych zbrodni. Nie jest to łatwe, ba wręcz karkołomne. Nie tylko z uwagi na upływ czasu, ale fakt, że mordy i gwałty dokonywane przez czerwonoarmistów w pierwszym okresie po wojnie był często tuszowane. Śledztwo – o ile w ogóle je prowadzono – przejmowała strona sowiecka i siłą rzeczy nie dzieliła się z Polakami wynikami ustaleń. Polskie dokumenty – o ile w ogóle istniały lub ich nie zniszczono – kończy się zwykle umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców lub przekazania dochodzenia radzieckim prokuratorom. Przed dekady PRL propaganda nie pozwalała na ustalanie szczegółów czynów, które rzucałyby dzień na wizerunek ówczesnego sojusznika.
Wiele aktów przemocy zrzucano na karb niepewnych czasów, powojennej zawieruchy, bezhołowia, rabunków, szabru i ogólnego bezprawia na Dzikim Zachodzie, jak nazywano tzw. Ziemie Odzyskane. Oprócz Polaków, którzy osiedlali się na tych ziemiach od roku 1945, ofiarami ataków padali głównie Niemcy, którzy nie zdążyli się ewakuować przed nadciągnięciem frontu.
Sąsiedzi i bliscy ofiar bali się cokolwiek mówić – pan Dariusz, który z niemałym trudem ustalał członków rodzin i docierał do nie, powtarzał, że niektórzy z nich mimo ponad 70 lat od tych wydarzeń wciąż opowiadali o tym ze strachem. Ale nasz rozmówca bywał cierpliwy, jeździł po całej niemal Polsce i zbierał te relacje dokumentując okrutne zdarzenia. Odwiedzał archiwa Instytutu Pamięci Narodowej i Archiwum Państwowego. Ale szukał także źródeł nieoczywistych – relacje i sprawozdania z aktów przemocy żołnierzy Armii Czerwonej pojawiały się np. w oficjalnych raportach samorządowych władz polskich. Czy w księgach parafialnych, w których wpisywano faktyczną przyczynę zgon.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?