Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Interwencja: Bezdomna matka będzie miała gdzie mieszkać

Fot. Inga Domurat
Ola Rybarczyk (od lewej) z siostrą Izą, która już wychodzi na prostą dzięki swojemu chłopakowi, przed mieszkaniem, w którym jeszcze niedawno mieszkała Ola z bratem i jego rodziną.
Ola Rybarczyk (od lewej) z siostrą Izą, która już wychodzi na prostą dzięki swojemu chłopakowi, przed mieszkaniem, w którym jeszcze niedawno mieszkała Ola z bratem i jego rodziną. Fot. Inga Domurat
20-letnia Ola Rybarczyk przyznaje, że gdyby nie była zdesperowana, nie prosiłaby nas o interwencję. - Nie mogę zostać bez dachu nad głową, bo zabiorą mi dziecko - mówi nam.

Inga Domurat
[email protected]

Ola do tej pory miała takie życie, o jakim nikt nie marzy. Była ich trójka rodzeństwa. Matka piła, ojciec też. Do tego domowe awantury. - Gdy ojciec wpadał w szał, to bił czym popadnie i gdzie popadnie. Kijem od szczotki, kawałkiem drewna, kablem. Nie zapomnę, jak tak po prostu spalił mi i siostrze wszystkie zabawki - wspomina Ola.

Sąd odebrał dzieci rodzicom w 1996 roku, Ola miała 6 lat. - Mama powiedziała, że idziemy na wycieczkę, a dyrektorka szkoły zawiozła nas do domu dziecka. Wtedy babcia stwierdziła, że weźmie nas do siebie, jeśli tata przestanie pić. I wzięła. Kościół codziennie, koleżanki mówiły na mnie i siostrę zakonnice. Byłyśmy grzeczne, ułożone. Babcia została dla nas rodziną zastępczą. I tak przeszła podstawówka - wspomina dziewczyna.

- Potem z bratem zaczęły się problemy - narkotyki, kradzieże, ucieczki. Z babcią szukałyśmy go po nocach. Już wtedy my zostałyśmy odstawione na boczny tor. Liczył się tylko brat. Ale i tak trafił do więzienia. Po tej porażce babcia kazała mu iść do matki, kiedy ta jeszcze mieszkała w Świdwinie. I razem pili i kradli. A mnie i siostrę babcia zaczęła trzymać jeszcze krócej. Jako gimnazjalistki miałyśmy chodzić tylko do szkoły i z powrotem. Każdy nasz kolega był narkomanem i ćpunem. I zaczęły się ucieczki. Najpierw kilkugodzinne. To babcia dzwoniła do taty, żeby zrobił z nami porządek. I on przychodził czasami od razu, a czasami następnego dnia. I bił. Zaczęłyśmy uciekać z domu. Spałyśmy u koleżanek. Nie to że imprezy, chciałyśmy mieć spokój, a babcia od razu na nas, że ku...wy. Mama się ze Świdwina wyprowadziła. Znalazłyśmy ją, ale długo nas trzymać nie chciała, bo się bała policji, ojca. Babcia sobie z nami nie radziła i sąd w 2006 siostrę umieścił w domu dziecka, a ja trafiłam do ośrodka wychowawczego w Szczecinie. Potem zmieniłam jeszcze kilka. Gdy skończyłam 18 lat, zdecydowałam nie zostaję dłużej, by dokończyć naukę, wracam do Świdwina. Pewnie to był błąd, ale ja tęskniłam przed wszystkim za siostrą. I wróciłam do mieszkania, w którym kiedyś mieszkała mama. Z więzienia wrócił tu też brat. W jednym pokoju z nim, jego narzeczoną i dzieckiem. Tak szukałam oparcia, chciałam, by się mną ktoś zaopiekował. Jestem w ciąży i jestem sama. Nie chcę dalej uciekać.

Patrząc na sytuację 20-letniej Oli można by powiedzieć, sama sobie winna. Mogła mieszkać z babcią, uczyć się, a nie latać za chłopakami. A tak, wylądowała w mieszkaniu komunalnym zajmowanym przez jej brata i jego rodzinę, a do tego zadała się z dużo starszym mężczyzną. Skutki są takie, że ma sądownie orzeczoną eksmisję i jest w ciąży z mężczyzną, z którym ją nic nie łączy.

- Na wniosek brata miejscy urzędnicy mnie wymeldowali z mieszkania. Jestem bezdomna, choć sąd wstrzymał eksmisję do czasu aż miasto zapewni mi lokal socjalny. W październiku złożyłam do ratusza wszystkie papiery. I nie mam żadnej odpowiedzi. Nie wiem, co dalej robić. Nie ma nikogo, kto by mi pomógł, a sama nie umiem sobie poradzić. Pukam do drzwi urzędów, ale jestem za młoda, za biedna, żeby traktować mnie poważnie. Jestem nikim, ale już nie mam sił uciekać. Bo całe moje życie to jedna ucieczka w poszukiwaniu bezpiecznego kąta - mówi bezradnie przez łzy Ola Rybarczyk.

Ponieważ jest jeszcze cień nadziei, że Ola wyjdzie na prostą, nie zgotuje swojemu dziecku piekła, jakie sama przeżyła przez swoich rodziców, postanowiliśmy interweniować w jej sprawie. Przede wszystkim dowiedzieliśmy się, czy dopełniła wszystkich formalności, by mogła ruszyć urzędnicza machina potrzebna do przydziału lokalu socjalnego. I okazało się, że gdzieś, między wydziałami, zawieruszyły się dokumenty Oli Rybarczyk. Po naszej interwencji ratusz zobowiązał się jeszcze do końca listopada przydzielić dziewczynie lokal socjalny, by jeszcze w tym roku mogła w nim zamieszkać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!