Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska: Ekshumacja to prawo każdej rodziny

Rozmawiał: Rafał Nagórski
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska Archiwum
ROZMOWA z Jadwigą Czarnołęską-Gosiewską, matką Przemysława Gosiewskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

- W ostatnich dniach na nowo powróciła dyskusja o tym, czy potrzebne są ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Jakie jest Pani zdanie w tej sprawie?
- Ja mam to już za sobą i powiem, że to bardzo przykra sprawa, a decyzja o ekshumacji powinna należeć do rodziny. Każdy ma przecież prawo wiedzieć, czy w grobie naprawdę leży jego najbliższy, czy faktycznie modli się nad grobem tej, a niej innej osoby. W moim przypadku nie mam już wątpliwości, że w grobie w Warszawie spoczywa mój ukochany Przemko.

- Była Pani obecna przy ekshumacji?
- To wszystko działo się późnym wieczorem, a ja byłam pod telefonem. Wolałam nie być bezpośrednio przy otwieraniu trumny, bo bym tego nie przeżyła. Śmierć syna była dla mnie ogromną stratą i wstrząsem, i wolałam nie przeżywać tego wszystkiego na nowo.

- Dużo pisało się o wynikach tej sekcji. Otrzymała już Pani jakąś oficjalną informację?
- Moja synowa była u prokuratora, który pokazał jej mnóstwo dokumentów. Nie chcę wchodzić za bardzo w szczegóły, ale wynika z nich, że ciało nie było potraktowane z należytą godnością.

Wiem, że w mediach pojawiły się informacje o rękawiczkach zaszytych w ciele, o tym, że wątroba leżała obok. Trudno mi o tym wszystkim mówić, ale zostawmy to lepiej. Mój generalny wniosek jest taki, że ciała niepotrzebnie pakowano w worki, potem przewożono je samochodem ciężarowym. To był totalny brak szacunku dla zmarłych. Ciało Przemka leżało na brzuchu, a chowano je byle jak. Oględziny sądowo-prokuratorskie były dopiero następnego dnia po katastrofie. W dokumentach nie było daty śmierci. W dokumentacji sądowej ze strony rosyjskiej są nieścisłości.

- Czy w związku z tym należy przeprowadzić ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy?
- Ja bym zostawiła tę decyzję rodzinom. Bo przecież niektórzy mogą nie mieć takiej potrzeby, nie chcą do tego wracać.

- Oficjalne wyniki ekshumacji ciała syna zamknęły dla Pani temat katastrofy?
- Nie, bo wciąż nie wiem najważniejszego: jaka była jej przyczyna. Nadal mam wewnętrzne przekonanie, że to był zamach, że nie było żadnej brzozy, że w samolocie nastąpił wybuch zanim zetknął się on z ziemią. Zresztą w tym kierunku zmierzają ustalenia komisji pana Macierewicza, w sprawę zaangażowali się naukowcy z Polski i zza granicy. Bardzo powoli, ale wszystko zmierza we właściwym kierunku.

- Ale oficjalne dokumenty mówią, że to był nieszczęśliwy wypadek.
- Proszę mi wierzyć, że byłoby mi łatwiej, gdyby okazało się, że to był naprawdę wypadek. Ale ja po prostu chcę prawdy i uważam, że może mi ją zagwarantować tylko i wyłącznie międzynarodowe śledztwo bez udziału osób, które mogą mieć jakikolwiek związek z tą sprawą.

Dopiero jeśli te warunki będą spełnione, to będzie można mówić o faktycznym wyjaśnieniu przyczyn tej wielkiej tragedii. I będę o to walczyła dopóki starczy mi sił, bo jestem to winna swojemu synowi. On przecież zrobił tyle dobrego dla Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!