Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to jest mieć syna-prezydenta. Opowieść matki

Rozmawiała: Bogna Skarul
Giuli Alasania: Polaków i Gruzinów wiele różni, ale to nie przeszkadza się przyjaźnić.
Giuli Alasania: Polaków i Gruzinów wiele różni, ale to nie przeszkadza się przyjaźnić.
Rozmowa z prof. Giuli Alasania, matką prezydenta Gruzji Michała Saakashwilego, prorektorem Międzynarodowego Uniwersytetu Czarnomorskiego.

- Jak to jest być matką prezydenta?
- W ogóle być matką to jest przede wszystkim odpowiedzialność i obowiązkowość. Przecież każda matka przez cały czas czuje takie kołatanie serca i wieczne pytanie - co się z tym moim dzieckiem dzieje, czy wszystko jest w porządku? Jak się jest matką prezydenta, to tego kołatania serca pewnie jest trochę więcej. Ale także chęci dbania o swoje dziecko są większe. Choćby o to jak wygląda.

- Czy bała się Pani kiedyś o syna-prezydenta?
- Wiele razy. Ale najbardziej wtedy kiedy wojska rosyjskie zbliżały się do Tbilisi i zapadły decyzje, aby ciężki sprzęt (koparki, maszyny budowlane) stawiać na rogatkach miasta i tak budować barykady. Jednocześnie ludzie z całego Tbilisi zbierali się na głównej alei miasta. Bałam się wtedy, że może dojść do tragedii, a ta tragedia obciążyłaby mojego syna i całą moją rodzinę.

- I kiedy Pani ulżyło?
- Dokładnie wtedy kiedy zainterweniował prezydent Lech Kaczyński i prezydent Nicolas Sarkozy wraz z przywiezionymi przez Waszego prezydenta innymi głowami państw. To nam wyraźnie pomogło. Wojska rosyjskie zostały zatrzymane. Nie weszły do Tbilisi. Właśnie za ten gest wśród Gruzinów jest wielka atencja w stosunku do Polaków.

- Jakim dzieckiem był Michał Saakashwili?
- Michał od dzieciństwa był liderem. Zawsze stawał na czele grupy. Lubił jej przewodzić. Z drugiej strony to było bezproblemowe dziecko. Nie miałam z nim żadnych problemów w nauce. Zawsze też miał konkretny cel i zwykle do tego celu dążył. Lubił sport, był zawsze bardzo ruchliwy.

- Jaką dyscyplinę najbardziej?
- W ogóle lubił sport. Dobrze grał już jako dziecko w tenisa. Uprawiał pływanie, siatkówkę. W tej chwili bardzo propaguje sport w Gruzji. Jako prezydent bardzo się stara, żeby sport i jego uprawianie stało się osiągalne dla wszystkich Gruzinów. Teraz w Gruzji buduje się bardzo dużo pływalni, bo Michał chce, aby wszyscy umieli pływać. Staramy się też, aby w Gruzji powstawały trasy zimowe dla narciarzy, bo jesteśmy krajem gdzie jest sporo gór i to może przyciągnąć do nas turystów. Tak jak w Polsce także u nas budujemy w miastach trasy rowerowe. Zależy nam na tym, aby rowery stały się miejskim środkiem lokomocji.

- Kim chciał zostać syn, gdy był mały?
- Jak był mały, to cały czas coś budował. Z piasku, z klocków. Jak był trochę straszy to ciągle jakieś filmy robił. Chyba chciał być filmowcem. Ale też zawsze interesował się polityką. Ale jak Michał był mały, to u nas w Gruzji, nie było żadnych perspektyw do tego, aby zostać politykiem. Michał był jednak w tamtych czasach trochę oderwany od rzeczywistości. Chciał być politykiem, a myśmy wtedy przecież mieszkali w zamkniętym kraju. Oczywiście, wtedy on nawet nie marzył o tym, aby zostać prezydentem, bo Gruzja nie była wolnym krajem. W ogóle krajem nie była.

- A jak był starszy?<
- To chciał zostać dziennikarzem. Coś tam robił przy gazetach i czasopismach. I szczerze mówiąc, gdy doszedł do władzy, gdy był w parlamencie, bardzo mocno wspierał dziennikarstwo i dziennikarzy. Zawsze bowiem uważał, że media mają ogromną siłę. Nie stronił od dziennikarzy. Lubił rozmawiać z nimi.

- To może dlatego teraz w Polsce Gruzja stała się modnym krajem? Coraz więcej Polaków tam wyjeżdża, bo z mediów dowiaduje się, że warto.
- Tak, zauważamy to. Od pewnego czasu do Gruzji przyjeżdża coraz więcej Polaków. Ale też coraz więcej Gruzinów odwiedza wasz kraj. Aczkolwiek w Gruzji zawsze Polska była modnym krajem. Gruzinom podobają się Polki. Uważają, że kobiety w Polsce są przepiękne.

- Jak Pani tu trafiła?
- Parę lat temu do Tbilisi przyjechał Janusz Szewczuk z programem rewitalizacji miasta. To był wspólny projekt polsko-gruziński. Do Tbilisi wraz z Januszem przyjechała grupa Polaków z różnych uniwersytetów. Z nimi również przedstawiciele samorządu lokalnego. Tak się zaprzyjaźniłam z Polakami. Zostałam zaproszona najpierw do Warszawy na konferencję, później odwiedzałam inne miasta w Polsce. W Szczecinie jestem po raz pierwszy.

- I jak się Pani podoba?
- Nawet nie oczekiwałam, że tu jest tak pięknie. Zobaczyliśmy Szczecin zarówno z lądu jak i z wody. Udało nam się poznać i zrozumieć historię miasta. Ale to, co najbardziej nam się tu podoba, to nasi gospodarze. To wyjątkowo ciepli i gościnni ludzie. W ogóle między Polską a Gruzją są wyjątkowo silne więzi. U nas w Gruzji mieszka bardzo dużo Polaków.

- W czym jesteśmy podobni?
- Społeczność polska i gruzińska to bardzo tradycyjna społeczność. Dla nas bardzo duże znaczenie ma tradycja. Oprócz tego zarówno Polacy, jak i Gruzini charakteryzują się wielką miłością do wolności. U nas jest wyjątkowy stosunek do wolności, do wolności ducha... Oba narody są też szczególnie kreatywne i jak widzę - bardzo zdolne.

- A czym się różnimy?
- Różnimy się językiem. Ale także religią. My jesteśmy prawosławni, a Polacy są katolikami. Ale razem jesteśmy chrześcijanami. Różni nas także wielkość kraju. Ale te różnice nam nie przeszkadzają, aby się przyjaźnić.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!