Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jak wam sie podoba". Szekspirowska komedia na scenie BTD - nasza recenzja

JOANNA KRĘŻELEWSKA [email protected]
Artur Czerwiński (od lewej) w roli Audrey, wiejskiej dziewoi, i Leszek Żentara, jako błazen Probierczyk potrafią nieźle rozbawić publiczność.
Artur Czerwiński (od lewej) w roli Audrey, wiejskiej dziewoi, i Leszek Żentara, jako błazen Probierczyk potrafią nieźle rozbawić publiczność. Fot. Radek Koleśnik
55 lat temu w Koszalinie zamieszkała Melpomena, czyli muza tragedii. Obchody uroczystego jubileuszu w BTD połączono z Międzynarodowym Dniem Teatru. Prezentem dla widzów był spektakl pt. "Jak wam się podoba".

I jedna rzecz buduje. Po premierze upewniłam się w przekonaniu, że w Koszalinie mamy naprawdę zdolny zespół aktorski. Nie będzie przesadą powiedzieć wybitny. Szczególnie wyróżniła się Beata Niedziela (Celia), która ze spektaklu na spektakl rozwija skrzydła swoich umiejętności. Każdą kwestię wyraźnie puentowała, a sztuka żyła jej gestem. To dar niezwykły - stworzyć osobną, pulsującą tkankę ruchową, która sprawia, że widz mimowolnie poprawia się w krześle. Tym właśnie podszyta jest każda minuta jej gry. Uwaga, mamy talent!

Zresztą miałam wrażenie, że każdy z aktorów stawał wręcz na głowie, żeby ukryć to, co wpisał w Szekspira reżyser. Z małym wyjątkiem. Dorotę Papis (Rozalinda) dobrze słychać tylko wtedy, kiedy korzysta z mikrofonu. Dziwi mnie, że mając przy sobie takie głosy, jak Małgorzata Wiercioch czy Katarzyna Ulicka-Pyda, jeszcze nie wytrenowała sztuki emisji własnego. Jeszcze bardziej dziwi mnie obsadzenie aktorki w głównej roli.

W sztuce pokazane są dwa światy. Widz musi je sobie wyobrazić, bo scenografia Małgorzaty Krzemień jest dość oszczędna. I dobrze, bo dotyka to szare komórki widza i uruchamia myślenie. Mamy więc ucieczkę bohaterów do wyimaginowanego lasu (ciekawy futrzasty mech!), konflikt, władzę i miłość. Czyli na warsztacie jedną z najpiękniejszych, najbłyskotliwszych komedii mistrza Szekspira. Szkoda tylko, że Jacek Papis, reżyser i dyrektor artystyczny, nie zauważył drugiego dna komedii. Cała zabawa płcią została niebezpiecznie spłaszczona i powstają przez to zbędne zakłócenia.
Podobnie kuleje poczucie humoru. Jeśli reżyser założył, że bawić będzie taniec Orlanda rodem z parkietu "Gorączki sobotniej nocy" czy ksiądz-gej z bielizną na wierzchu, to jest to tani i żenujący chwyt.

Niepotrzebne spowolnienia i powtórzenia nie korespondują z próbą uwspółcześnienia sztuki. Jeśli klasyk ma nadążać za szybkim tempem współczesności, trzeba mu w tym nie przeszkadzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!