Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janowicz pierwszy mecz w zawodowym cyklu rozegrał w Koszalinie

Jacek Wójcik [email protected]
Jerzy Janowicz podczas PUF Koszalin Open w 2010 roku.
Jerzy Janowicz podczas PUF Koszalin Open w 2010 roku. Jaceo Wójcik
Po finale turnieju w Paryżu, Polska oszalała na punkcie Jerzego Janowicza. Mało kto pamięta, że pierwszy mecz w zawodowym cyklu rozegrał w Koszalinie.

- Przyznam, że nie bardzo pamiętam go z pierwszego turnieju w Koszalinie. Natomiast z występu w 2010, gdy wygrał na naszych kortach, bardzo dobrze - mówi członek zarząd Klubu Tenisowego Bałtyk, Bogusław Krajewski. Młody Jerzyk, pierwszy mecz w zawodowym cyklu rozegrał w czerwcu 2007 r. podczas turnieju ITF w Koszalinie. 17-latek nie zrobił wówczas furory.

Do turnieju głównego dostał się dzięki tzw. dzikiej karcie przyznanej przez organizatorów. Od razu trafił na turniejową dwójkę, również pochodzącego z Łodzi Dawida Olejniczaka, któremu uległ w dwóch setach (2:6, 3:6). Olejniczak triumfował wówczas na koszalińskich kortach.

Trzy lata później miłośnicy tenisa z Koszalina mogli ponownie obejrzeć mierzącego 203 centymetry łodzianina na kortach Bałtyku. Tym razem turniej PUF Koszalin Open należał do zajmującego w tamtym czasie 316. miejsce w rankingu ATP Janowicza. Będący wówczas trzecią rakietą w kraju łodzianin spotkał się w finale z doświadczonym Adrianem Garcią. Chilijczyk był notowany równo o 100 pozycji niżej w rankingu ATP, ale w swojej karierze był wcześniej blisko czołowej setki (103.).

Janowicz mimo przegranej w pierwszym secie 6:7 (tie-breaku 2-7), w dwóch kolejnych pokonał 32-letniego Garcię po 6:3 i zdobył szósty tytuł w zawodowej karierze. Zwycięstwo w Koszalinie dało mu 18 punktów rankingowych oraz 1300 dolarów. Dla porównania w Paryżu zainkasował 234.865 euro i 600 punktów rankingowych za finał (do tego jeszcze 25 za eliminacje). Warto przypomnieć, że za 1. rundę w 2007 roku w Koszalinie zarobił... 117,5 dolara.

- Już wtedy widać było, że ma bardzo dobry serwis i forhend. Jego serwis to mistrzostwo świata, prawdziwy skarb. Patrząc na jego występy w hali Bercy widziałem jak bardzo się rozwinął jako zawodnik. W stosunku do turnieju z 2010 r. zdecydowanie poprawił grę z tyłu kortu. Uważam, że zadomowi się w czołówce ATP. Będzie w dziesiątce - ocenia Krajewski, który zapamiętał Janowicza jako zawodnika o mocnym charakterze. - Był zadziorny, powiedziałbym nawet, że odrobinę buńczuczny. Nie dawał sobie przypyskować. Jak ktoś mu coś krzyknął z trybun, to potrafił odpowiedzieć - wspomina.

Organizatorzy tegorocznego turnieju ITF Futures w Koszalinie liczyli na występ łodzianina. Wstępnie w Energa Koszalin Open miał zagrać z numerem 2, ale ostatecznie nie przyjechał. Teraz nawet trudno marzyć, by pojawił się na tej rangi turnieju. Po Paryżu, gdzie pokonał m.in. mistrza olimpijskiego i zwycięzcę US Open Andy Murray'a (nr 3 ATP), Serba Janko Tipsarevicia (9. w rankingu) i trzech tenisistów z drugiej "10" klasyfikacji, jako pierwszy Polak od czasów Wojciecha Fibaka wskoczył do czołowej "30" ATP (awans z 69. na 26. miejsce).

To oznacza przepustkę do najlepszych turniejów. Pewne już jest, że będzie rozstawiony podczas wielkoszlemowego Australian Open. Koszalińskim organizatorom pozostaje satysfakcja z tego, że mogli być przy początkach wielkiej - miejmy nadzieję - kariery. - Janowicz to nie jedyny zawodnik, który grał u nas i później zrobił karierę.

Wysoko w rankingu ATP jest też David Goffin, który w 2011 r. przepadł u nas w 2. czy 3. rundzie - przypomina Krajewski. Obecnie Belg zajmuje 45. miejsce na świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!