Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Chomontek: Każdy piłkarz pije. Ja też. I tego nie kryję

Rozmawiał: Rafał Nagórski
Janusz Chomontek
Janusz Chomontek Fot. Archiwum
Rozmowa z Januszem Chomontkiem, wielokrotnym rekordzistą Guinnnessa w podbijaniu różnego rodzaju piłek, o jego zawodzie, a także o tym, dlaczego polska piłka nożna jest taka słaba.

- Czym dzisiaj zajmuje się najbardziej znany polski żongler?
- Robię to samo, z czego jestem znany od lat. Jeżdżę po Polsce i organizuję pokazy żonglerki. Ostatnio często można mnie zobaczyć w trakcie takich uroczystości, jak otwarcie boiska, szkolne święta i jubileusze. Najwięcej występów daję właśnie dla młodzieży. Biję też kolejne rekordy Guinnessa. Ostatnio było o mnie dość głośno, bo pokazywałem się w programach telewizyjnych "Dzień Dobry TVN", "Kawa czy herbata", byłem na nagraniu u Szymona Majewskiego.

- Majewski sam pana zaprosił?
- Nie, to ja wysłałem swoją ofertę. Program ma dużą oglądalność. Chciałem przypomnieć Polakom o swoim istnieniu, więc spróbowałem.

- Jak wypadło nagranie?
- Trwało blisko trzy godziny. Oczywiście musiałem dać popis żonglerki i odpowiedzieć na kilka pytań. Nie wiedziałem, o co może mnie pytać Majewski. Stąd wzięła się lekka trema. Ostatecznie okazało się, że rozmawialiśmy o rekordach i o artykułach prasowych, w których nie zawsze wszyscy pochlebnie się o mnie wyrażali. Poruszyliśmy między innymi temat alkoholu, bo nigdy nie ukrywałem, że lubię sobie "setę" strzelić. Nawet bardzo lubię.

- Jak to się ma do pańskiej profesji?
- Nie mówię, że piję przed publicznym występem. Zresztą w polskiej piłce chyba wszyscy piją. Każdy jeden piłkarz. No, może trochę przesadziłem, ale 99 procent pije.

- Skąd pan to wie?
- Jeździłem z naszą reprezentacją na obozy, na różne mecze i takie sytuacje widziałem nie raz. Uważam, że lepiej powiedzieć prawdę niż owijać w bawełnę. Taki mam charakter.

- To w czym tkwi pańskim zdaniem słabość polskiej piłki?
- Czy polski zawodnik gra, czy nie gra, forsę musi dostać, piękną bryką jeździ i reszta niewiele go obchodzi. Na Zachodzie w lidze tak nie ma. Nie grasz, nie masz wyników, to nie masz też pieniędzy. Sam trener niewiele pomoże. Musi być cały sztab ludzi zmierzających razem do celu, a nie bawiących się razem. Proszę zobaczyć, że naszym piłkarzom nawet sił starcza ledwie na 15-20 minut. Później jest już coraz gorzej.

- Dlaczego ktoś z takimi zdolnościami nie został wielkim piłkarzem?
- To, co robię, nie jest techniką użytkową. Nigdy nie byłem wielkim piłkarzem, zawsze brakowało mi szybkości. Trochę się otarłem o trzecią ligę, ale nie żałuję, że nie zostałem zawodowym kopaczem.

- Czyli nic w swojej karierze by pan nie zmienił?
- Bardzo wiele bym zmienił. Robiłbym to, czym się zajmuję w tej chwili, ale byłbym mądrzejszy. Nigdy nie miałem szczęścia do menedżerów. Zawsze trafiałem na oszołomów. Każdy doskonale wiedział, że pochodzę z wioski, z biednej rodziny i próbował to wykorzystać. To inni zarabiali na mnie, organizując na przykład wyjazdy do Włoch i nagrania w tamtejszej telewizji. Ja nie miałem pojęcia, jakimi pieniędzmi wówczas obracało się za moimi plecami.

- A jak pan w tej chwili żyje?
- Mieszkam skromnie w bloku w Koszalinie, ale buduję się pod miastem. Przez całe życie byłem związany z Pomorzem. Urodziłem się przecież w Szczecinku, młodość spędziłem w sąsiedniej gminie Grzmiąca. Później trochę mieszkałem w Czaplinku. Niestety, w życiu nie ułożyło mi się z żoną. Mamy czwórkę dzieci, ale rozstaliśmy się dwa lata temu. Właśnie dlatego, na nowo, jeszcze intensywniej zacząłem brać udział w pokazach żonglerki. Robię to, by nie myśleć o problemach osobistych.

- Pomorze Środkowe chyba jednak dość słabo wykorzystało pana promocyjnie?
- To prawda. Jeżdżę po całej Polsce, a w moich rodzinnych stronach rzadko się o mnie pamięta. Są wspaniali ludzie w Koszalinie, ale jeśli chodzi o władze miasta, to podobno, gdy mój przyjaciel zapytał, czy nie sprowadzić Chomontka na jakąś imprezę, ktoś zadał pytanie: A on jeszcze żyje? Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić, ale prawdą jest, że nigdy w życiu nie zostałem zaproszony przez urząd miasta na jakąś imprezę. Są za to miejscowości, w których występowałem już kilkadziesiąt razy.

- Janusz Chomontek jest drogi?
- To zależy. Wszystkiego nie przeliczam na pieniądze. Gdy robię coś dla młodzieży, staram się zaproponować jakąś rozsądną cenę, ale gdy ktoś chce, bym urozmaicił występem na przykład mecz ligowy, to nie stosuję już taryfy ulgowej.

- Forma cały czas dopisuje?
- Latka lecą - nie da się ukryć, ale codziennie mam do czynienia z piłką i wciąż radzę sobie świetnie.

- Trenuje pan codziennie?
- Nie mam czasu na trening. Ćwiczę w trakcie pokazów.

- A kiedy pobił pan ostatni rekord?
- Ponad miesiąc temu żonglowałem piłką do koszykówki. Wynik: ponad 24 tysiące podbić.

- Osiągnięcie, które najbardziej pan ceni?
- Idąc i jednocześnie żonglując piłką przeszedłem 100 kilometrów w Berlinie. Zajęło mi to bez chwili przerwy 18 godzin.

- Jak długo będzie pan jeszcze żył z podbijania piłki?
- Jeszcze pięć lat chyba dam radę.

Kim jest
Janusz Chomontek (ur. 20 maja 1968 w Szczecinku) - wielokrotny rekordzista Księgi Rekordów Guinnessa w podbijaniu różnych piłek. Jest członkiem Towarzystwa Kontroli Rekordów Niecodziennych. Na początku swojej kariery sportowej był piłkarzem Gwardii Koszalin i Zawiszy Grzmiąca. Nigdy jednak nie osiągał sukcesów w futbolu. Niektóre rekordy:
- Pokonał rekord Maradony w żonglowaniu piłką. Maradona zanotował 7 tysięcy podbić, wynik Chomontka to 35 tysięcy.

- Pokonał dwukrotnie trasę Maratonu Warszawskiego. Czas przejścia 8 godz. 30 min. Piłka w tym czasie ani razu nie spadła na ziemię.

- W Hiszpanii podczas wystawy Expo żonglował piłką w kwadracie 5 m na 5 m w czasie 16 godzin.

- Podczas meczu Polska - Anglia żonglował piłeczką do tenisa ziemnego 4 godz. 20 min.

- W czasie trwania programu 5-10-15 podbił piłeczkę ping-pongową 12 tysięcy razy.

- Dla programu "Macie co chcecie" ustanowił kolejny rekord. Przeszedł, żonglując, plażę z Kołobrzegu do Gąsek - 20 km.

- Pokonał trasę Maratonu Berlińskiego 100 km z czasem 18 godzin - piłka ani razu nie spadła na ziemię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!