- Emocje już opadły? Był stres?
- Jadąc na finał nie spodziewałem się, że zdobędę tak dobry wynik. Potrzebne było szczęście, trochę wiedzy i udało się. Stres? Był, ale inny niż na sali sądowej. Zwłaszcza w odcinku finałowym. Z tym, że od początku traktowałem to w pewnym sensie, jak zabawę, to pomogło przezwyciężyć stres. Podszedłem też do tego z pokorą i myślą, że będzie, co ma być. Poza tym nie jechałem tam pierwszy raz, wiedziałem, jak to wygląda od kuchni, czego się spodziewać, jaka jest atmosfera.
- To znaczy, że to było kolejne podejście do teleturnieju?
- Tak. Od dziecka fascynował mnie ten program, byłem niemal stałym jego widzem. Od zawsze odgrażałem się, że jak tylko wiek mi na to pozwoli, to wystartuję i wszystkim pokażę. Kilka lat temu, gdy skończyłem 18 lat, zgłosiłem się więc do udziału. Wtedy nie poszło mi tak dobrze, odpadłem w drugim etapie. Ale obiecałem sobie, że odbiję sobie ten falstart, no i udało się.
- Jak Pan się przygotowywał do udziału?
- Tak naprawdę, to do programu idzie się z marszu. Trudno się bowiem do niego przygotować. Zakres pytań jest tak rozległy i z tak różnych dziedzin, że trudno jest wyuczyć się określonego materiału. Na pewno trzeba mieć wiedzę z różnych dziedzin, którą się zdobywa całe życie, trzeba też dużo czytać, sięgać po bieżące informacje z prasy, korzystać z programów telewizyjnych. Tuż przed udziałem w programie na pewno warto przypomnieć sobie aktualne wiadomości, np. o znanych i cenionych festiwalach i osobach nagrodzonych, o panujących, czy o zmianach w przepisach. Pomocne jest, gdy często ogląda się teleturniej "Jeden z dziesięciu" - wtedy też mniej więcej wiadomo, jakiego rodzaju pytań można się spodziewać.
- Najtrudniejsze pytania z finału?
- Kilka przykładów, niekoniecznie moich pytań: np. z mitologii - o boga Akteona, który podpatrzył Artemidę w kąpieli albo z zakresu przepisów unijnych - o zakaz używania odkurzaczy o określonej mocy albo o punkt Curie, w którym zanikają właściwości ferromagnetyczne niektórych materiałów.
- Zobaczymy Pana znowu w finale?
- Mam nadzieję, że program utrzyma się. A że co 4 lata można startować, więc kto wie - może znowu mi się powiedzie.
Teleturniej "Jeden z dziesięciu"
Cieszy się od 1994 roku nieustającą sympatią widzów. Program prowadzi Tadeusz Sznuk. Pokazuje zmagania dziesięciu zawodników, dążących do zakwalifikowania się najpierw do finałowej trójki, a później do grona osób, które wezmą udział w "Wielkim Finale". Program jest emitowany w edycjach, z których każda obejmuje 21 odcinków: 20 eliminacyjnych oraz jeden finałowy. W Wielkim Finale bierze udział 10 zwycięzców poszczególnych gier o największej liczbie zdobytych punktów, nagrodą główną jest 40 tys. zł oraz 10 tys. dla zawodnika kończącego rozgrywkę z największą liczbą punktów.
Źródło: tvp.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?