W urzędzie się zagotowało. Nic dziwnego. Już dwa razy Jerzy Harłacz, szef stowarzyszenia Animals, swoje groźby spełnił. Raz przyprowadził psy do ratusza w Świdwinie, raz do Urzędu Gminy w Białogardzie. Teraz więc przyszedł czas na białogardzki Urząd Miasta.
Co tak rozgrzało do białości znanego w całym regionie miłośnika zwierząt? Według niego burmistrz Białogardu chce za wszelką cenę zniszczyć jego schronisko. Powód?
- Jestem krnąbrny, nie ulegam, wyciągam brudy - wylicza Harłacz.
Wczoraj zagotowało się w nim podwójnie, gdy usłyszał, że miasto nie zapłaci mu za przyjęcie do schroniska 17 psów.
- Burmistrz w podły sposób wykorzystał moją fakturę do udowodnienia ludziom, że ja też biorę pieniądze z budżetu miasta. To jest świństwo, bo wyłapywanie psów to obowiązek ratusza. Przyjąłem te zwierzaki, a pieniądze są potrzebne, by je nakarmić, odrobaczyć i zaszczepić. Przecież ja ze swojej kieszeni tego zrobić nie mogę. Skąd mam na to brać pieniądze? - pytał.
Za chwilę wydał dyspozycje swojemu pracownikowi: - Proszę mi tu przywieźć te psy! - ponaglał. W ostateczności jednak zrezygnował z akcji. - Wstrzymuję się do piątku - oznajmił.
Burmistrz Stefan Strzałkowski zapewnia, że "schronisko leży mu na sercu" i "jeśli faktura nie będzie miała żadnych uchybień formalnych, zostanie zapłacona".
- Psów, śmiem stwierdzić, pan Harłacz tu nie przyprowadzi. To byłoby dla niego fatalne w skutkach. Ale jakkolwiek się stanie, obiecuję, że sprawa zostanie załatwiona - zakończył burmistrz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?