Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Madej: wykładowca z przerwą na Wiejską

Rafał Wolny [email protected]
- Zawsze chciałem uczyć cudze dzieci - mówi z uśmiecham na twarzy Jerzy Madej, który przez wiele lat zasiadał w Sejmie i Senacie.
- Zawsze chciałem uczyć cudze dzieci - mówi z uśmiecham na twarzy Jerzy Madej, który przez wiele lat zasiadał w Sejmie i Senacie. Radosław Koleśnik
Choć w parlamencie spędził dwanaście lat, traktuje ten czas jako przygodę. - Moim prawdziwym powołaniem zawsze była praca naukowa i dydaktyczna - mówi.

Około trzydziestki studentów budownictwa uważnie słucha prowadzącego wykład profesora, co jakiś czas wtrącając jakieś uwagi lub pytania. Robią to z uśmiechem, bez stresu, czasem nawet żartując. Widać, że mają dobry kontakt z wykładowcą, a i on potrafi mówić tak, by być zrozumianym. Ma zresztą kilkudziesięcioletnie doświadczenie. Nie tylko z pracy naukowej, ale i przemawiania do osób, które nie zawsze wszystko w lot pojmują - parlamentarzystów. Mowa bowiem o Jerzym Madeju, dziś wciąż aktywnym pracowniku Politechniki Koszalińskiej, a przez dwanaście lat senatorze i pośle kilku kadencji. W pewnym sensie wyjątkowym, bo jednym z pierwszych, którzy zasiedli w ławach przy ul. Wiejskiej w chwili ustrojowego przełomu 1989 r. Mimo że spędził tam aż dwanaście lat, traktuje to jednak kategoriach przygody. - Ja zawsze chciałem uczyć cudze dzieci - śmieje się. - Więc kariera naukowa to był mój pierwszy i ostatni wybór.

Pomogła mu ona w wielu aspektach parlamentarnej pracy, choćby w przemawianiu. Często też traktował innych "wybrańców narodu", jak studentów, zwłaszcza, kiedy przeglądał różnego rodzaju projekty ustaw. - To jest taka właściwość mojego umysłu, że dostrzegam błędy. Od najdrobniejszych - interpunkcyjnych, poprzez stylistyczne, aż po poważne - merytoryczne - tłumaczy.

Na jego drobiazgowe poprawki ukuto w Parlamencie nawet specjalne określenie: "madejki", a koledzy z ław żartobliwie uhonorowali go dyplomem habilitowanego interpunkcjonisty. Obecnie "madejki" profesor funduje już tylko swoim żakom, ale powodowany nimi popłoch jest równie duży, jak wśród parlamentarzystów. Doskonale oddaje to pewna anegdota.

- Kiedyś na Politechnice Szczecińskiej recenzowałem pracę doktorską, do której miałem sporo uwag, nie tylko językowych. Wszyscy, którzy mnie słuchali myśleli, że ostateczny wniosek będzie negatywny, więc kiedy powiedziałem, że błędy nie ważą na ogólnej wartości pracy, odetchnęli z dużą ulgą - wspomina Jerzy Madej.

Parlamentarną karierę skończył w 2001 roku. - Z kadencji na kadencję coraz mniej to wszystko mi się podobało. Poza tym zawsze starałem się być niezależny (dopiero do Sejmu w 1999 r. startował z list Unii Wolności - red.), a w obecnych realiach taki kandydat nie ma już większych szans na sukces - tak tłumaczy koniec przygody przy Wiejskiej.

Miał do czego wracać, choć było blisko, by Jerzy Madej kariery akademickiej nie zrobił. Po obronie doktoratu w Instytucie Budownictwa Wodnego PAN w 1968 r. miał bowiem kłopot ze znalezieniem pracy na wyższej uczelni, z powodu swojej niepokorności.

- W 1969 roku pojechałem do Kielc, podczas rozmowy spodobałem się prorektorowi tamtejszej uczelni, ale kiedy przejrzał moją ankietę personalną, zauważył: "aha, do partii Pan nie należy". Potwierdziłem, a on podkreślił: "jeszcze nie". Przyjął moje podanie o zatrudnienie i na tym się skończyło - do tej pory nie dostałem odpowiedzi - opowiada profesor.

Jeszcze na kilku innych uczelniach spotkała go podobna sytuacja. Aż trafił do ówczesnej Wyższej Szkoły Inżynierskiej, gdzie ściągnął go były przełożony z Gdańska - docent Leopold Jastrzębski.

- Jako działacz partyjny obiecał wziąć zatrudnienie mnie "na siebie" i tak osiadłem w Koszalinie. Czego później żałowali - wspomina ze śmiechem, przywołując sytuację, w której zrezygnował z funkcji dziekana w proteście przeciwko ingerencji partii w rekrutację studentów, co partia później odbiła sobie, usuwając go z funkcji prorektora krótko po wprowadzeniu stanu wojennego.

Od tego czasu minęło już wiele lat, ale praca naukowa i dydaktyczna wciąż Jerzego Madeja nie nuży: - Każda wiedza musi być rozwijana, więc ucząc studentów, przy okazji sam też się rozwijam - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!