MKTG SR - pasek na kartach artykułów

JESTEM, jaki jestem

Rozmawiała Ewa Koszur
Rozmowa z Michałem Wiśniewskim z zespołu Ich Troje

- Te białe, skórzane rękawiczki pasują do pana.
- Przepraszam, ale mam poranione ręce. Potknąłem się o kable na jednym z koncertów, ręce trochę ucierpiały.

- Pamięta pan wszystkie kolory swoich włosów? Teraz jest pomarańczowy, zgodnie z kontraktem reklamowym, który pan podpisał.
- Zaraz... był czarny, różowy, fioletowy, zielony

- No i czerwony, chyba ulubiony?
- Chyba tak. Nie chciałem sobie farbować włosów, ale tak wyszło i na razie nie mam z tym problemów. Mój tata miał siwe włosy w wieku 34 lat. Ja nie. A kontrakty reklamowe podpisuję, bo dzisiaj trzeba szukać pieniędzy wokół muzyki. Muzyka trafia tylko do serc. Choć nie chcę narzekać, bo sprzedaliśmy 200 tysięcy płyt, ale to niewiele zmienia.

- Wróćmy do kolorów. Podobno żona pana lubi czerń.
- Uwielbia. Gdyby mogła, to nie rozstawałaby się z tym kolorem. Ten typ tak ma. W swojej "Szansie na sukces" wystąpiła na czarno, wygrała Debiuty w Opolu też na czarno. Czasem próbuję w nią wcisnąć coś kolorowego. Ale skoro lubi czarny, to niech tak będzie.

- Jest pan współwłaścicielem klubu Extravaganza. Ta nazwa do pana pasuje.
- Nie ja ją wymyśliłem. Jest klub w Miami na Florydzie o takiej nazwie, którym zachwycał się poprzedni właściciel naszego klubu. Nie traktuję tego jako biznesu, to też hobby. Biznes jest wtedy, gdy się sieje pietruszkę.

- Czy zgodzi się pan, że największa popularność Ich Troje to już trochę śpiew przeszłości?
- Generalnie pięć minut to tylko pięć minut, choć z roku na rok zarabiamy więcej. Szczerze powiem, że nie zauważam spadku popularności. To u nas podchodzi się do artystów w ten sposób, że podstawia im się strzelbę i strzela. Gdy we Francji człowiek staje się bohaterem narodowym i staje na piedestale, nie znaczy, że nie ma miejsca na nowych. A tamten dalej stoi. To samo jest w Niemczech.

- Chciałby pan być jak Maryla Rodowicz, wciąż na topie?
- Myślę, że zarabiam trochę więcej od pani Rodowicz, a podziwiam ją za to, że potrafi się w tym wszystkim odnaleźć. Jak ja od 12 lat.

- Przygotowuje pan nową płytę?
- Chcemy wydawać płyty co dwa lata, ostatnia była w grudniu. Nie chcemy się spieszyć, nie ma sensu.

- Bodaj trzy lata temu rozwiązał pan Ich Troje. Na szczęście dla fanów zespołu szybko go pan go reaktywował.
- Taką decyzję podjęliśmy przed promocją Mandaryny. Wydawało się, że to będzie dobry moment, by dać szansę komuś innemu. Na festiwalu w Sopocie dostaliśmy nagrodę, wystąpiliśmy raz jeszcze, wtedy wszyscy wstali i zaczęli z nami śpiewać. Nie jest wcale tak prosto zejść ze sceny. Przyznałem się do błędu i zespół istnieje nadal.

- Na karierę obecnej żony ma pan pomysł?
- Moja żona generalnie sama ma na siebie pomysł. Zaczęła studiować arabistykę. Jeżeli nawet wyda jakąś płytę, to będzie to muzyka niszowa, ponieważ ma zupełnie inne preferencje niż ja. Gdzieś się spotykamy, ale jeżeli chodzi o muzykę pop, to lubimy inne style. Chciałem tu zaznaczyć, że jazz to według mnie muzyczna popkultura.

- Lubi pan jazz?
- Uwielbiam. To muzyka dobra na każdą okazję.

- A muzyka klasyczna, poważna?
- Nie jestem melomanem, nie wszystko mi się podoba. Ale takich geniuszy opery jak Verdi czy Mozart uwielbiam. W tamtych czasach też żyli ludzie, którzy zaistnieli tylko na moment, a inni do końca byli bardzo popularni. Verdi to taki przykład jak Maryla Rodowicz. Gwiazdą jednego sezonu był Bizet. Ale i za to go trzeba szanować.

- Ma pan licencję pilota. Po co to panu?
- Daje mi to wolność i anonimowość. To fajna rzecz nie być rozpoznawanym. Fajnie, gdy nikt nie patrzy na mnie przez pryzmat kogoś z telewizji, choćby przez krótki moment.

- A wydawałoby się, że jest pan dość otwarty - blogi, reality show przez trzy miesiące.
- Odkrywam się bardzo często pod wpływem impulsu. I niestety, mówię to, co myślę.

- A to nie wszystkim się podoba.
- No właśnie, ale co ja mam robić? Jestem, jaki jestem.

- Pokazując swoją rodzinę w reality show, chciał pan zarobić trochę pieniędzy, by zapewnić dobrą przyszłość dzieciom?
- To było zawsze moim marzeniem. Mam czwarte dziecko w drodze. Gdy przyjeżdżają do mnie dzieci z pierwszego małżeństwa, to dom jest pełen. Ile czasu trzeba im poświęcić, a i pieniędzy niemało. Przyszłość moich dzieci jest dla mnie najważniejsza, po prostu.

- Ile ma pan kolczyków na sobie?
- Niewiele, pięć i chyba trzy, których nie widać. Nie mam z tym problemu, podobnie jak z tatuażami. To chyba kwestia jakiejś próżności.

- I chęci wyróżnienia się?
- Już nie muszę się wyróżniać, a w dalszym ciągu się tatuuję. To po prostu próżność. Mam jedno życie, chciałbym w sobie coś zmienić po prostu. Próżność nie z dzieła sztuki, oprócz polskiego białego orła, którego mam wytatuowanego na plecach.

- Ma pan wizję dalszej kariery?
- Karierę mam zamiar zrobić po 50., w sensie robienia czegoś innego. Teraz wpadłem w sidła biznesowe. To kolejny etap w moim życiu. Chcę to robić, bo mnie to kręci i bawi. Natomiast tak naprawdę dziś nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie kiedyś. Na pewno walczę ze wszystkim i ze wszystkimi. Jestem teraz bardziej buntowniczy niż kiedykolwiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!